15-latków moc

Pamiętacie Klub Kotłownia w podziemiach dawnej Astorii przy Lipowej? Powstał gdzieś w 1997 a, oprócz dyskotek, jego główną atrakcją stała się cykliczna impreza „Kotłownia Biesiadna”. Wycie na wszelkich biesiadach pozbawionej talentu do zbiorowego śpiewu nacji, to nie jest nasza duma, szczególnie dla zakorzenionej w wysokiej kulturze części społeczności znad Wisły. Ale w lokalu po autentycznej kotłowni z lat 60. wspólne śpiewanie z publiką otrzymało dodatkowy sznyt. Napędzał go pomysł, że oprócz elementu wspólnej zabawy, wieczory wypełniały także odrębne występy we własnym repertuarze prowadzących ją artystów i to cenionych w całej Polsce. Bowiem ostatnia dekada tamtego wieku stanowiła największą w historii Lublina i okolic erupcję talentów parających się wykonywaniem i tworzeniem piosenki literackiej (zwanej też artystyczną). Na najważniejszym w kraju jej przeglądzie, powołanym do życia już w 1962 r. Studenckim Festiwalu Piosenki w Krakowie, dla policzenia wcześniejszych naszych sukcesów palców u jednej ręki byłoby za dużo (bodajże ostatnim na tej liście był b. ważny w tej opowieści Jan Kondrak – laur z końca lat 80.). A tu nagle wybuch! Laureatami zostawali Jagoda Naja i Marek Andrzejewski (chyba jedyny przypadek Grand Prix ex equo), Marek Dyjak, Marcin Różycki (dwukrotnie!), Jola Sip, a za moment Piotr Selim.

W Kotłowni zaczęto nieśmiało używać nazwy Lubelska Federacja Bardów. Na czele z „seniorem” Kondrakiem, który później w Krakowie, na 40-lecie SFP otrzymał Złoty Indeks za „stworzenie księstwa piosenki artystycznej w Lublinie”, to właśnie ta ekipa laureatów – oprócz Nai i Dyjaka – stanowiła trzon formacji. Dopełniali ją bard Igor Jaszczuk (zaczynał w rocku!) , świetni muzycy – gitarzysta Vidas Svagzdys i altowiolinista Paweł Odorowicz oraz enterprener Piotr du Chateau. Wkrótce przenieśli się z próbami do Kawiarni Artystycznej Hades (części Klubu Towarzyskiego), na polu kultury najbardziej kreatywnej knajpy w dziejach grodu nad Bystrzycą. Tam 1 maja 1999 objawili się światu oficjalnie na słynnym i z płyty koncercie „Lubelska Federacja Bardów w Hadesie”. Tam przez kolejną dekadę, aż do eksmisji lokalu z podziemi CK przy okazji remontu gmachu, prezentowali premiery kolejnych programów i zjednywali sobie całe rzesze wielbicieli.

Te początki story o LFB nie znalazły się tu bez przyczyny i będzie okazja do nich wrócić.
26.04. br. w Sali Kameralnej na zapleczu kina Lot w rozbudowanym MOK w Świdniku (wiele związków naszych bardów z tym miastem) konfederaci z okazji 15-lecia istnienia zaprezentowali program „Wszystko nowe”. I gdyby ktoś z ich fanów został pod koniec XX w. zahibernowany, to teraz, po rozmrożeniu, miałby kłopot z rozpoznaniem większości składu. W tym „ rodzaju poczęstunku urodzinowego dla publiczności”, rzeczywiście – a różnie z tym bywało – cały repertuar jest premierowy. Dodajmy, że bardzo ciekawy. Składa się z 17-18 nowych kompozycji i tekstów członków zespołu. W obie role po raz 1. wciela się tu pięknie wyglądająca w stanie błogosławionym Jolanta Sip. Śpiewa np. swą mądrą autorską „Wróżkę” (ze słowną pomocą Kondraka i muzyki git. basowego Krzysztofa Nowaka) w której i taki cymes: Na pana czeka wciąż wspaniała miłość/ Niech pan nie kręci głową i nie mówi że to było/ Jestem jak wróżka więc niech pan wysłucha/ Wulkan też najpierw drzemie nim wybucha. Perkusista Tomasza Deutryka, zadebiutował jako solista. Śpiewał specjalnie dla niego stworzony cudowny egzystencjalny pastisz JanKo „Kołomyjka chomika świętoszka” z muz. Marka, gdzie i taki passus: Jak ta larwa co żarła/ morwę/ Porwę/ jedwab bo się nie/ mieszczę/ Jeszcze. A skrzypaczka, Kasia Wasilewska, ongiś śpiewająca folk, tu dała popis w „Bratkach” Kondraka, gdzie w sytuacji wojennej wyznaje: A ja sadzę bratki na kopczyku/ Ziemia się ociepla od mych rąk/ Bratek noszę wciąż we flakoniku/ Taką mnie rozpoznasz tam gdzie światła krąg i jego (komp. Krzysia) smutnym, choć w tytule przewrotnym „Nokturnie porannym”. A na szczycie tego popisy głównych bardowskich sił. Marka, wiernego tematom technicznym, parodystyczny „Kosmonauta”, śmieszna „Antywirusowa”, w której i fraza złoto, kadzidło i spam, refleksyjny song „Karty na wiatr” i podobne „Połatane serca” Bylejakoś poskładane. Wykonywane przez samego Janka: paradny „Caballo Blanco” z Meksyku Gdzie kanion rozgrzany jak kocioł konfitur, szyderczy „ Honor”, „Bóg”, dziś bliski zmiany na E buk i „Ojczyzna”, w której Trawa to podstawa! Wreszcie Piotr ze swoją nadworną tekściarską , Hanną Lewandowską o nieprawdopodobnie rozwiniętym przez 15 lat talencie. Słuchanie takich utworów jak  „Ze srebrnego kałamarza”, „W samo południe” czy „Kobiety mojego życia”, to czysta przyjemność! Ale perłą wieńczącą koncert był ich „Okruszek” z brzmiącym jak dobra wróżba refrenem Jest we mnie wiary okruszek/ Motyl nadziei na ręce/ Że w życiu nic już nie muszę/ Troszeczkę chcieć mogę więcej. I kto na sali MOK by pomyślał, że to zaraz się ziści? Selim kilka dni potem zadebiutował i to wspaniale jako autor muzyki teatralnej do sztuki „Machia” J. Machulskiego w T. Starym!

Słowem, fantastyczny koncert świadczący o żywotności i mocy 15-latka. Z klasyką, folklorem, smaczkami i radością wspólnego muzykowania. Tylko z jednym ale… Widzicie tu część nazwisk wymienionych na początku? Podstawy przyzwoitości nakazywały przy jubileuszowej okazji wspomnienie chociaż słowem przede wszystkim śp. Marcina, ale także Igora, Vidasa, Pawła i konferansjera Piotra, współtwórców LFB. Prowadzący wieczór „książe” Kondrak (i tak długo się trzymał w ryzach, by jednak przed bisami popaść znowu w słynny słowotok) wolał stworzyć wrażenie, iż Tomek i Krzysiek (federaci dłuuugo się obywali bez sekcji rytmicznej!) oraz Kasia są w LFB od zawsze. Można jedynie mieć nadzieję, że podczas lubelskiej premiery programu przewidzianej w Teatrze Starym na wrzesień, nadrobi tą niesprawiedliwość.

 

 

Kategorie:

Tagi: / / /

Rok: