Afabuła i fabuła

IV Międzynarodowe Lubelskie Spotkania Teatrów Tańca

Diane Elshout & Frank Handeler – Holandia

I znowu za sprawą festiwalu teatrów tańca przyszło opuścić krainę semantyki, zapomnieć o znaczeniach niesionych przez język, przekroczyć granicę dramturgii proponowanej chociażby przez zespoły obecne na „Konfrontacjach Teatralnych” i zanurzyć się w świat odczuć, emocji, wrażeń wizualnych podbudowanych jedynie muzyką i tylko wyjątkowo słowem, gdzie fabuła może być nieobecna lub ma prawo umykać i sztuka stawia opór przy próbach werbalizacji, odnajdywania sensów, przesłań.

Takie właśnie – afabularne – jest „Dno”, pierwszy ze spektakli pokazanych na festiwalu przez przybyły z Holandii teatr, bo chyba śmiało można tak nazwać zespół prowadzony przez Diane Elshout Franka Handelera, w którym holendersko – niemiecki duet odpowiada za koncepcję, reżyserię i choreografię przedstawień. Powiem od razu: dla mnie to najlepszy spektakl jaki zobaczyłem w pięcioletniej historii naszych Spotkań Teatrów Tańca. Robi on niezwykłe wrażenie, z typu tych, zapierających dech, gdy zapomina się o bożym świecie, oczu nie można oderwać od artystów czarujących nas swą sztuką ze sceny a czas, jeśli przypomina o sobie, to dopiero w pobliżu finału, tu odrobinę przeciagniętego, tak jakby protagoniści widowiska sami z żalem rozstawali się ze swym dziełem, czując, mając doświadczenie z licznych prezentacji, że dopisanie mu przedrostka „arcy” nie będzie żadną przesadą. Ja, w każdym razie, przed takim dopiskiem nie mam najmniejszych oporów.

Elshout i Handeler zakomponowli „Dno” w rozległej przestrzeni wysypanej piaskiem i to był pomysł genialny, w lwiej części decydujący o sukcesie przedsięwziącia. Oczywiście, każdy dobry pomysł każdy może sknocić – ale nie ci artyści! Przestrzeń została ograna do cna a rysunki powstajace na pisku dzięki posuwistum ruchom stóp czy całych ciał tancerzy, rysunki – których cały walor można było dostrzec dzięki amfiteatralnej widowni w Sali Nowej i oglądaniu ich z góry – układały się w tajemne znaki, archetypiczne ryty, komunikaty do bogów, działające jak gigantyczne inkaskie figury z andyjskiego płaskowyżu, o których wiedzę swymi szalonymi, kosmicznymi inerpretacjami upowszechnił von Doniken.

Artystom towarzyszyła muzyka bardzo bliska muzyki konkretnej, zresztą dyskretne dźwięki z naszej dookolnej rzeczywistości – jak dalekie pianie kogutów w wysmakowanym, uroczym poranku – też tu się objawiały. Ślady treści podpowiadały recytacje (prawie melorecytacje) z powracajaym motywem o przeznaczeniu. Pozwoliłoby to na szerokie interpretację, podobnie jak tytuł o ciężarze eschatologicznym, ale w tej afabule staje się to mniej ważne, jest kwestią osobistej wrażliwości odbiorcy, niekiedy nastroju chwili. Ważniejsze jest zauroczenie tanecznym widowiskiem, kiedydy reflektujemy się, że tancerze wcielili się w swe role tak doszczętnie, że przestajemy zupełnie zwracać uwagę na ich technikę, że ta staje nieobecna, przezroczysta, bo Elshout i Handeler cali są tańcem, tańcem płynącym z ich najgłębszego „ja”

Holenderski zespół zapewne wolałby, żeby takie słowa odnosiły się przede wszystkim do pokazanego następnie premierowego spektaklu „Boca”, w którym obok szefów grupy tańczyła jeszcze prezentujaca istny tygiel kulturowy czwórka artystów: ciemno- czy śniadoskórzy Maria NaiduHello Almeida, Japończyk Kenzo Kasuda oraz (chyba Europejczyk) Patrick Entat. Jednak – co zadziwiajace – próby fabularyzowania, nawiazywania do brazylijskich rytuałów „Condomble”, do okresu niewolnictwa, etnicznego przenikania i wystawianie nas na pokusę szukania znaczeń, wszystko to sprawiło, że spektakl nie był już tak wielkim przeżyciem a sensu obecności słownego intermezzo w ekspresyjnym wykonaniu – fakt, że bardzo przekonującym – pieknej Marii Naidu, zapewnę długo jeszcze będę próbował się domyslać. Dopiero po tym przerywniku „Boca” zaczęła urodą i nośnością przypominać, że to ten sam teatr stworzył „Dno” i pod powiekami wynosiło się w ciemną już zupełnie niedzielną noc czyste, wytańczone piekno.

Andrzej Molik

Dno, Boca. Koncepcja, reżyseria i choreografia (w drugim spektaklu, wraz z zespołem) – Diane Elshout, Frank Handeler; scenografia – Bartel Meyburg, kostiumy – Marco Paolo Rolla, muzyka – Lucid Terror. Spektakle teatru Diane Eshout & Frank Handeler z Holandii, prezentowane 5 listopada 2000 w ramach projektu Dworzec Centralny – Taniec w Sali Nowej Centrum Kultury.

Kategorie: /

Tagi: / /

Rok: