Akt szósty, znaczący

Artyści jak najsłusznie mają prawo sobie poświętować. Służki i słudzy Melpomeny także. Mają taki swój akt szósty sztuki, w której zanurzeni są i oddani przez całe swe dorosłe życie. Uroczystości przypadającego na sobotę 27 marca Międzynarodowego Dnia Teatru rozciągnięto w Lublinie na trzy dni. W Teatrze Muzycznym odbyły się już w czwartek. Miałem i ja, ich świadek, przy tej okazji swoje radości:

* Cieszę się niepomiernie, że główna sala Muzycznego w siedzibie teatru przy Skłodowskiej – do powstania której walnie przyczynił się bohater uroczystości – otrzymała, co uczczono odsłonięciem stosownej tablicy, imię Andrzeja Chmielarczyka, dla mnie postaci pomnikowej, która jednak swą skromnością i życiowym postępowaniem wszelkiej pomnikowości (czyli monumentalności) zaprzeczała. Nie znam nikogo, kto Chmielarczyka wspominałby źle. Jest to w kraju znanym z terminu „polskie piekło” jakiś absolutny cud, skoro mówimy o człowieku, który w powojennych dziejach najdłużej – obok Janusza Warmińskiego z warszawskiego Ateneum – w całej Polsce sprawował funkcje dyrektora placówki teatralnej, kierując Muzycznym (pierwotnie Operetką).przez „chrystusowe” 33 lata (1969-2001). Imię Mistrza Andrzeja nadane sali niemal dokładnie w piątą rocznicę śmierci wielkiego swym dziełem dyrektora i tablica z płaskorzeźbą Jego konterfektu , to piękny gest kontynuatorów Chmielarczyka, aktualnej dyrekcji oraz załogi teatru i – że uderzę w wysokie tony – dziejowa sprawiedliwość!

* Z ogromnym zadowoleniem przyjąłem kolejną, chyba już 1753 publikację niestrudzonego kronikarza Teatru Muzycznego i życia teatralnego nie tylko w naszym mieście Henryka Ryszarda Żuchowskiego, poświęconą bohaterowi czwartkowej uroczystości książkę Gabinet i scena Andrzeja Chmielarczyka (Wydawnictwo Polihymnia – Lublin 2010, druga z cyklu Artyści Lublina, po Bolesław Hamaluk – śpiewak Lublina, tegoż autora). Nikt nie nadawał się lepiej do stworzenia tej – jak ją sam nazywa – „biografii wspomnieniowej” niż Żuchowski, bo to nie kto inny jak Ryszard Zarewicz, nestor Muzycznego, debiutujący za słynnej chmielarczykowej dyrekcji 35 lat temu. Książka jest znakomicie udokumentowana, a przy tym pełna ciepła, cudownych wspomnień i smakowitych anegdot, jak chociażby o tym dialogu pomiędzy ówczesnym aktorem dramatycznym Chmielarczykiem juniorem (był synem Maksymiliana, po wojnie dyrektora i aktora Teatru Osterwy) a wręczającym mu nagle nominację wojewodą Pawłem Dąbkiem:

– Będziecie dyrektorem naszej Operetki.

Tu nastąpiła pauza, bo nasz bohater spodziewał się wielu rzeczy, ale nie tej nominacji.

– Ale Towarzyszu, ja się nie znam na muzyce.

– Tyle co potrzeba, to się znacie.

– Ale ja nie byłem w życiu w operetce.

– No i właśnie o to chodzi. Widzicie: ten teatr trzeba unowocześcnić. Czasy tej ogłupiającej publiczność sztuki mijają. Trzeba w ten teatr wpuścić trochę świeżego powietrza, Nie kochacie operetki, więc łatwiej Wam przyjdzie zrobić z tej instytucji teatr muzyczny z odpowiednim repertuarem. (…)

Zapewne nie takie, tylko bardziej ideologiczne, były intencje komunistycznej władzy, ale stało się zaiste zgodnie z życzeniem Dąbka. To za dyrekcji Andrzeja Chmielarczyka Operetka została w latach 90. tamtego wieku przemianowana na Teatr Muzyczna a w repertuarze znalazły się, obok operetki, musical i opera. Dziś wszystkie te trzy formy doskonale współżyją w nim ze sobą.

* Z prawdziwą satysfakcją przyjąłem informację, że na urzędniczo przesuniętych na piątek uroczystościach MDT w Trybunale Koronnym Medal Unii Lubelskiej otrzymał tak zasłużony dla naszej kultury, a jakoś w Lublinie często zapominany Ośrodek Praktyk Teatralnych Gardzienice, a Złotą Maskę lubelskiego oddziału ZASP – tak długo grający halabardnicze role a tak fantastyczny w Bogu Woody Allena Wojciech Dobrowolski. I że wśród odznaczonych medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis znaleźli się aktorzy Teatru Osterwy Andrzej Golejweski oraz Szymon Sędrowski, związani także ze Sceną Prapremier InVitro, podobnie jak pracujący w niej odbiorcy nagród z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru: aktor Dariusz Jeż i reżyser Paweł Passini (twórca i szef neTTheatre) oraz listów gratulacyjnych Prezydenta Miasta Lublin:jej założyciel, szef i reżyser Łukasz Witt-Michałowski i asystent reż. Karol Rębisz (jednocześnie współzałożyciel i reżyser Teatru Bocznego).

* Czuję się szczęśliwy, że Teatr im. J. Osterwy tak konsekwentnie za dziesięcioletniej dyrekcji (gratulacje z okazji jubileuszu!) KrzysztofówTorończykaBabickiego trzyma się idei, że najlepszą formą świętowania MDT jest zaprezentowanie premiery. I z tego powodu, że miałem w sobotę tak świetną zabawę w na Białym dmuchawcu młodego a tak zdolnego Mateusza Pakuły, w reżyserii Babickiego. Uwielbiam leitmotivy, dlatego szczególnie ubawiłem się powracającym wielokrotnie na scenę konduktem pogrzebowym, który potrafił kroczyć nawet tyłem (i świetna muzyka Janusza Głowacza brzmiała wówczas „wspak”). To reżyserski majstersztyk – z wyczuwalnym dołożeniem ręki przez choreografa Zbigniewa Szymczyka – w sztuce, do której można zgłaszać sporo pretensji (wydźwięk niemrawego finału budzi tyleż wątpliwości), ale nie takie, że została źle zrealizowana i – z malutkimi wyjątkami – zagrana. Przy okazji upadł stary teatralny przesąd, wspominany przez Krzysztofa Babickiego na konferencji prasowej, który kiedyś jako reżyser sztuki to przewidującej, usłyszał od dyrektora krakowskiego Teatru Słowackiego: – Trumna na scenie? Po moim trupie! W Osterwie na Białym dmuchawcu pojawia się dobre kilka razy a sukces przedstawienia jest niewątpliwy. Swoja drogą, trumna w Ostatnim takim ojcu Artura Pałygi, spektaklowi Sceny Prapremier InVitro też nie zaszkodziła – kosi nagrodę za nagrodą, trzy ostatnie kilka dni temu na katowickich Interpretacjach.

* Podoba mi się bardzo, że do czytania posłania z okazji 49. Międzynarodowego Dnia Teatru zaproszona nestorów lubelskich scen, w Osterwie Ninę Skołubę-Urygę, a w Muzycznym Ryszarda Zarewicza. Posłanie, które piszą wybitni twórcy światowego teatru i wykonawcy teatralnych ról , wyszło w tym, roku, pt. Teatr źródłem rozrywki i natchnienia, spod rąk wybitnej brytyjskiej aktorki teatralnej i filmowej, zdobywczyni Oscara Judi Dench Tytularna Dama Imperium Brytyjskiego także należy do teatralnych nestorów (w Osterwie nawet ujawniono, że urodziła się w roku 1934), zatem wybór był jak najbardziej na miejscu, a że zgrabne posłanie było treściwe ale i krótkie, nasi seniorzy się nie przemęczyli.

* I jeszcze na koniec coś a propos Ryszarda Zarewicza a pro domo sua. Za każdym razem mnie wzrusza, że ten skończony dżentelmen, wyrocznia dobrego smaku i elegancji, jako bodaj jedyny artysta w Lublinie pamięta zawsze, że Międzynarodowy Dzień Teatru poprzedza Dzień Recenzenta. I w tym roku z okazji przypadającego na piątek dnia piszący niniejsze słowa otrzymał uroczą karteczkę z życzeniami pomyślności i sukcesów. Wielkie dzięki Mistrzu Ryszardzie i głęboki przed tobą pokłon!

Rysiowi oraz wszystkim licznym przyjaciołom teatralnym, trochę z poślizgiem dedykuję z okazji Ich Święta wspaniały wiersz Wisławy Szymborskiej, spotkanie z którym zawdzięczam – również ogromne dzięki! – Drogiej Mi Bratniej Duszyczce. Posmakujcie z Nią i i ze mną ten cymes!

Wrażenia z teatru

Najważniejszy w tragedii jest dla mnie akt szósty:

zmartwychwstawanie z pobojowisk sceny,

poprawianie peruk, szatek,

wyrywanie noża z piersi,

zdejmowanie pętli z szyi,

ustawianie się w rzędzie pomiędzy żywymi

twarzą do publiczności.

Ukłony pojedyncze i zbiorowe:

biała dłoń na ranie serca,

dyganie samobójczyni,

kiwanie ściętej głowy.

Ukłony parzyste:

wściekłość podaje ramię łagodności,

ofiara patrzy błogo w oczy kata,

buntownik bez urazy stąpa przy boku tyrana.

Deptanie wieczności noskiem złotego trzewiczka.

Rozpędzanie morałów rondem kapelusza.

Niepoprawna gotowość rozpoczęcia od jutra na nowo.

Wejście gęsiego zmarłych dużo wcześniej,

bo w akcie trzecim, czwartym, oraz pomiędzy aktami.

Cudowny powrót zaginionych bez wieści.

Myśl, że za kulisami czekali cierpliwie,

nie zdejmując kostiumu,

nie zmywając szminki,

wzrusza mnie bardziej niż tyrady tragedii.

Ale naprawdę podniosłe jest opadanie kurtyny

i to, co widać jeszcze w niskiej szparze:

tu oto jedna ręka po kwiat spiesznie sięga,

tam druga chwyta upuszczony miecz.

Dopiero wtedy trzecia, niewidzialna,

spełnia swoją powinność:

ściska mnie za gardło.

Kategorie: /

Tagi: / / / / / / / /

Rok: