Bydgoszcz nasza, czyli

Paweł Passini około godz. 22.30 na Facebooku po prostu wykrzyknął: Wyyyygraliśśśśśmmmmyyyyy!!! Biegnę z gratulacjami.

Wczoraj, w niedzielę, w Bydgoszczy zakończył się wieczorem IX Festiwal Prapremier 2010. Zaczyna wyglądać na to, że znaczący konkurs, w którym nagrody zdobywają spektakle z najbardziej renomowanych scen polskich, nie może już się obyć bez laurów dla bezdomnych w zasadzie teatrów z naszego Centrum Kultury, które za chwilę nie będą miały gdzie grać, bo z zastępczych, na czas remontu gmachu przy Peowiaków 12, pomieszczeń Art.Studio w Chatce Żaka zostaną z końcem roku – mówiąc delikatnie – wyproszone. Lubelskie pasmo (no, jeszcze pasemko) sukcesów na bydgoskim festiwalu podczas poprzedniej jego edycji zapoczątkowała CK-owska Scena Prapremier InVitro. Teatr Łukasza Witt-Michałowskiego przywiózł jesienią ub. roku znad Brdy nagrodę za spektakl Ostatni taki ojciec dla reżysera, autora tekstu i autora muzyki oraz zespołu aktorskiego. Teraz laur jest o stopień wyższy, bowiem główny. Werdykt trzyosobowego jury, w którym zasiadał m.in. znany reżyser Maciej Prus, głosi, że postanowiło przyznać: Grand Prix IX Festiwalu Prapremier w wysokości 8.000 zł – Pawłowi Passiniemu za spektakl Turandot zrealizowany przez neTTheatre Centrum Kultury w Lublinie i Grupę Coincidentia w Białymstoku”. Brzmi to trochę niegramatycznie, ale jakże miło! Konkurencja była duża, oprócz naszego, w szranki stanęło jeszcze 10 spektakli. Kolejne nagrody zdobyły przedstawienia teatrów: Polskiego w Bydgoszczy, Dramatycznego z Wałbrzycha, Współczesnego ze Szczecina i dwoje aktorów z gdańskiego Teatru Wybrzeże.

Przypomnę, że neTTheatre to pierwszy w Europie teatr internetowy założony przez Pawła Passiniego i Stowarzyszenie Teatralne Chorea (którego korzenie w OPT Gardzienice), „prezentujący swoje spektakle zarówno na scenie, jak również wirtualnie, pozwalający widzom współtworzyć ich warstwę dźwiękową i wizualną, eksplorujący sferę interaktywności teatru”. W ubiegłym roku ten Teatr w Sieci Powiązań (z Pawłem, artystą pełną buzią, niekiedy trudno dojść do ładu; ta dodatkowa nazwa przestała być ostatnio używana), po wypowiedzeniu mu siedziby przez władze Srebrnej Góry pod Wałbrzychem, przeniósł się do Lublina (zaproszenie było, trzeba przyznać, i pięknym i trafnym gestem kandydata do tytułu Europejskiej Stolicy Kultury 2016) i rozpoczął stałą działalność w ramach CK.

Muszę się przyznać, że nie zawsze mogę się pogodzić z multimedialną, aż nadużywającą użytych środków formą spektakli Passiniego. Zacznę z nich pisać recenzje, gdy albo pogodzę się z tym formalnym rozpasaniem, albo do niego dojrzeję. Dlatego w tym miejscu – żeby przybliżyć o co w Turandot chodzi – podeprę się opisem sporządzonym przez twórców opromienionego najnowszym laurem spektaklu: Ostatnia, niedokończona opera Giaccomo Pucciniego to historia chińskiej księżniczki Turandot zadającej zagadki i uśmiercającej zalotników, którzy nie potrafią ich rozwiązać. W sztuce Passiniego pod postacią ekscentrycznego księcia Kalafa do jej królestwa trafia sam Puccini – okrzyknięty w Nowym Jorku najsławniejszym człowiekiem na świecie, właściciel 17 samochodów i kilkuset milionów dolarów, umierający jednak na raka krtani. Przez lata wlecze za sobą wizję służącej Dorii Manfredi, która otruła się w wyniku posądzenia o romans z Maestrem. Jej ciało poddane sekcji zdołało jeszcze poświadczyć, że Doria była dziewicą. Od tej pory prostytutki, gejsze i niewolnice z nieznośnie wzruszającym śpiewem na ustach skwapliwie uśmiercają się w operach Mistrza. Dlatego oprócz zimnej księżniczki Turandot na scenie pojawia się niewolnica Liu, oczywiście po to, żeby odebrać sobie życie. I oczywiście po to także, by zaśpiewać. Na jej przedśmiertnej arii Puccini zatrzymuje się. Już nigdy nic więcej nie napisze. Obudzi się w Chinach, gdzie nie słychać jego muzyki, a językiem urzędowym jest język migowy. W królestwie Turandot okrucieństwo i czas liczy się inaczej. W krzyku torturowanych księżniczka i Puccini szukają formuły miłosnego akordu.

Tzw. stopka realizacyja wygląda następująco: scenariusz, reżyseria i muzyka: Paweł Passini; wizualizacje: Maria Porzyc;  realizacja światła: Marcin Kabat Kowalczuk; współpraca scenograficzna: Michalina Kostecka;  konsultacja języka migowego: Magdalena Urbańska; występują: Dagmara Sowa, Katarzyna Tadeusz, Iga Załęczna, Paweł Chomczyk, Mariusz Laskowski, uczniowie z Zespołu Szkół nr 3 w Lublinie. Spektakl powstał w koprodukcji neTTheatre i białostockiej Grupy Coincidentia.

Wszystkim serdecznie gratuluję. Szkoda tylko trochę, że na rozpoczynających się pod koniec tygodnia jubileuszowych 15. Konfrontacjach Teatralnych, w ramach prezentacji teatrów lubelskich, neTTheatre nie pokaże świeżutkiego laureata, tylko inny spektakl wg scenariusza i reżyserii Pawła Passiniego (podpisał się jeszcze pod projekcjami i muzyką!) Odpoczywanie. Moja korzyść: ja akurat to dzieło Pawła i cenię i lubię.

Kategorie:

Tagi: / /

Rok: