Byłem w Yad Vashem

tytuł oryginalny: OTWARCIE NOWEGO MUZEUM YAD VASHEM: Szałas Upamiętnienia

– Esther Chorończyk szła z Polski do Paryża, żeby znaleźć pracę i ocalić życie – rozpoczął premier Izraela Ariel Sharon przemawiając w wieczornym chłodzie świeżego powietrza podczas ceremonii inauguracji nowego Muzeum Yad Vashem, na którą 15 marca 2005 r. do Jerozolimy przybyli liderzy i dygnitarze z ponad 40 państw świata, w tym nasz prezydent Aleksander Kwaśniewski oraz sekretarz generalny ONZ Kofi Annan. Zamiast używać podniosłych słów, snuł premier zdawać by się mogło prostą, a tak tragiczną opowieść o jednostkowym losie. O tym jak Esther oddzielono od męża i malutkiego dziecka. Jak wyrzuciła z transportu do Oświęcimia list, w którym błagała o nie rodziców: ”Ocalcie chociaż Ryszarda”. Jak po całej rodzinie pozostała jedynie czerwona bluzeczka uszyta przez Esther dla synka. Bluzeczka, która po ponad 60 latach trafiła do tego nowego jerozolimskiego Muzeum Historii Holocaustu i której kolor symbolizuje wołanie tej żydowskiej kobiety: ”Ziemio, nie zakryj mej krwi!”.

Einat Dolev, prezenterka izraelskiej TV, prowadząca ceremonię razem z aktorem Aleksem Askim, też pochyliła się na drobiną w morzu cierpień. Grą wyobraźni wywiodła z prawdziwej historii przypowieść, że gdyby zgromadzone w muzeum przedmioty mogły przemówić, to jeden z nich, rower z francuskiej prowincji, mówiłby tak: ”Jestem rowerem siostry Mari-Rose Gineste z klasztoru Montaubon. Wożę ją po całej prowincji na prośbę pastora André Trucomé z Chambon sur Lighon, tego co w sierpniu 1942 powiedział: „Nie wiem, co to jest Żyd, wiem tylko, co to jest istota ludzka“, i dostarcza żydowskim rodzinom kartki żywnościowe. Jeździ na mym siodełku, żeby zabierać ich dzieci do klasztoru i chronić je tam. Przejeżdżamy dziesiatki kilometrów. Tak jest ciągle, dzień po dniu, dzień po dniu…”.

Przywracanie twarzy

I takie jak te opowieści jest nowe, zupełnie niezwykłe, robiące porażające wrażenie nowe muzeum, które dla publiczności otwarto dopiero w poprzednią niedzielę 27 marca. Martyrologia żydowskiego narodu, Shoah, jak po hebrajsku nazywa się Zagłada (Izraelczycy z satysfakcją przyjęli, że tego ich terminu użył niemiecki minister spraw zagranicznych Joschka Fischer) nie została zaprezentowana przez spiętrzenie pamiątek z obozów koncentracyjnych, jakkolwiek natkniemy się i na ”okno” w posadzce ze zbiorem butów z jednego z nich. Pokazano ją w ogromnej mierze poprzez jednostki, pojedyncze ofiary. – To muzeum daje im twarz – słusznie mówi Avner Shalev, prezydent dyrektoriatu Yad Vashem i jednoczaśnie kurator nowego muzeum. Mówi też: – Muzeum jest autentycznym, osobistym krzykiem pokolenia, które jeszcze może opowiedzieć historię.

Dlatego, gdy przysiądziemy przy jednej z gablot, tak wzruszają dokumenty o urodzonym w 1932 r. Heinzu Lichtzwitzu, którego zdesperowany ojciec wysłał z ogarniętych nazistowska furią Niemiec do zastępczej rodziny w Anglii i chłopiec został Henry_Fonerem, a taty już nigdy nie zobaczył (obok makroskala: wisi mapa z danymi, że w 1933 r żyło w Polsce 3 mln. 325 tys. Żydów, w Związku Radzieckim – 3 020 000, w Rumunii – 757 000, w Wielkiej Brytanii – 385 tys.). Dlatego tak chwyta z gardło pamiętnik Dawida Sterakowicza z łódzkiego getta, który zaczął pisać w 39 r. jako 15-latek, a ostatni zapis poczynił w kwietniu 43. Czy inny dziennik, Chaima Aharona Kaplana, przedwojennego dyrektora szkoły hebrajskiej w Warszawie, który ostatni raz sięgnął po pióro 4 kwietnia 42 r., by zapisać: ”Moje życie się kończy”. I zadał retoryczne – ale jakże syboliczne w momencie czytania go w Yad Vashem! – pytanie: ”Co się stanie z moim pamiętnikiem?”. Dlatego tak wzrusza kontemplowanie przez słuchawki piosenki o tym, jak otaczajace groby ”delikatnie przerastają” autora słów, Shmula Kaczergińskiego z getta na wileńkich Ponarach, pieśni do której muzykę stworzył Alek Wołkowyski – lat 11! Dlatego takie wrażenie robi obraz uratowanego dzięki Sprawiedliwemu Wśród Narodów Świata (a wokół, w ogrodach Yad Vashem przecież tyle tysięcy dedykowanych im drzewek oliwnych), Czechowi – wybawcy, któremu ocalony prze niego autor mógł napisać dedykację: ”Človeku, ktery mi vretil viru”.

A z drugiej strony, kaci też nie pozostają anonimową, bezosobową masą. Oto szafki jak bibloteczny katalog z napisem ”Mordercy z doktoratem”. Na jednej z nich zdjęcie nadczłowieka w mundurze i podpis: ”Otto Ohlendorf. Komendant Einsatzgrupp D”. Otwieramy drzwiczki i czytamy jego słowa wypowiedziane na procesie norymberskim. Zapytany, czy mordował także żydowskie dzieci, odrzekł z całym fanatyzmem swej hitlerowskiej wiary: ”Nie było alternatywy, bo rosną i będą stanowić zagrożenie”.

Ulica Leszno i lubliniana

Z jednostkowych losów usnuta jest też muzealna opowieść o zamordowanym getcie warszawskim, zaaranżowana w przeniesionej z naszej stolicy scenerii z tamych dni, fragmencie widoku głównej jego ulicy – ul. Leszno. Można siąść na autentycznej ławce, spoglądać na autentyczną latarnię, na autentyczną kostkę bruku przeciętego torami tramwajowymi i mieć wrażenie, że zaraz zza rogu wyjedzie tramwaj rozjazgotany rozmowami tych, których zmuszono mieszkać w tym zamkniętym, przeklętym wycinku miasta. Ale gdy wstaniemy, zaraz natkniemy się np. na zapis snu Abramka Koplowicza. Albo skręcimy do zaułka, gdzie z ekranu mówi świadek, który getto przeżył, muzyk Marek Reich Ranicki. Opowiada, że na początku kwitło tam życie kulturalne, działały kawiarnie literackie, on grał, komponował… Potem pojawiają się sylwetki żyjących tam artystów. Malarz Roman Kramsztyk, ten sam, któremu Józef Szczepański poświęcił wiersz recytowany – ”Panie Romanie, narysuj pan człowieka…” – na ceremonii otwarcia i zilustrowany dojmującym utworem muzycznym wykonanym na harmonijkach ustnych przez izraelskie dzieci. Poeta Józef Kirman. Malarki Halina Ołomucka i Gala Seksztein. Ich budzące zachwyt obrazy… Twarze pełne już smutku…

W innej części natkniemy się na lubliniana. Spotkany niespodziewanie po inauguracji Edward Balawejder, dyrektor Muzeum na Majdanku, opowiedział, że do Yad Vashem przekazało ono w depozyt wiele eksponatów. Może nie wszystkie je od razu odnajdzie się wśrod tysiecy innych, ale nie sposób przegapić w centralnym ciągu nowego budynku pogiętego podwozia waganu z transportu z 3 listopada 43 r., dnia największego pogromu Żydów, gdy na Majdanku zgładzono ich 18 tysięcy, a dumni z siebie Niemcy ten jesienny krwawy dzień nazwali ”Herbst Festival”. Wcześniej można zobaczyć mapy sytuacyjne i opisy zbrodni w obozach w Bełżcu i w Sobiborze. Jednak ważne jest i to, a wydaj się to ewidentne, że twórcy nowego muzeum Yad Vashem – odwiedzajac nas wielokrotnie – korzystali z lubelskich koncepcji przedstawiania tematu Zagłady. Zaprocentowało ogladanie instalacji ”Shrine” Tadeusza Mysłowskiego w jednym z baraków Majdanka. Ekspozycji edukacyjnej o dzieciach w obozie przygotowanej przez Tomasza Piterasiewicza i jego ekipę z Ośrodka Brama Grodzka-Teatr NN w innym baraku (z bydlęcego wagonu dominujacego w niej, w Jerozolimie pozostawiono jedynie zgruchotaną ścianę; głosy wspomnień dobiegajace z podziemi zastąpiono opowieściami przez słuchawki) czy wystawy w Bramie Grodzkiej. Wszystko to w Izraelu przetworzono, zaadaptowano i zakompomowano w muzeum jakiego świat jeszcze nie widział, w architektonicznej przestrzeni, którą ktoś nazwał: Szałas Upamiętnienia. Przywołał w ten sposób tytuł nie tyczącej wcale tego miejsca książki zamieszkałego w USA izraelskiego noblisty Elii Wiesela, którego mądrego przemówienia zamykajacego inaugurację słuchało się z zapartym tchem, ale jest w tym b. wiele racji.  

Archeologia i światło

Kiedy się podjeżdża na wzgórza z ogrodami Yad Vashem obsadzonymi drzewkami oliwnymi Sprawiedliwych, widoczna części nowego muzeum wzniesionego kosztem 56 mln $ nie zapiera tchu. Dostrzegamy surowy fragment leżącego graniastosłupu o trójkątnej podstawie (tu boku), czy – jak kto woli – ukształtowanej z betonu długiej pryzmy, o  kubaturze aż 4 200 m$. Trzeba dopiero znaleźć się obok, a przede wszystkim we wnętrzu, żeby wizja, którą zrealizował kanadyjsko-izraelski architekt Moshe Safdie poraziła nas kompletnie. Przekonamy się, iż ten przedługi szałas położony jego ręką na szczycie Góry Herzl tak, że oba końce wiszą w powietrzu nad pochyłością jej stoków, oparty jest na podziemnej, niewidocznej z zewnątrz strukturze. – Historia Holocaustu nie jest porównywalna z niczym – mówi architekt – Czułem, że to nie mógł być konwencjonalny budynek. Chciałem, żeby było to archeologiczne wykopalisko – wyjaśnia Safdie. I ten pomysł – jakże adekwatny do przeszłego czasu, nawet tego, o którym nie można zapomnieć – konsekwentnie wdrożył. Słońce Jerozolimy jest tu nieobcne z wyjątkiem momentu, o którym na końcu relacji, chociaż na szczycie betonowej pryzmy ciągnie się świetlik. Ale przydymione szkło wpuszcza jedynie mikre światło nad główny ciąg muzealny. No i zwiedzamy meandrami, wchodząc do podziemnej sali po stronie prawej, potem – przecinając ciąg – po lewej i znowu – z przecięciem – po lewej. Itd, itd, przez sale z prezentacjami ”archeologii” początków antysemityzmu, rozwoju nazizmu, wielkiej emigracji Żydów z Europy w latach 30., denuncjacji, wybuchu wojny, deportacji, masowych mordów. Z gettami Łodzi, Warszawy, Terezina, Wilna. Z obozami koncentracyjnymi. I – wciąż i wzciąż – z indywidualnymi losami. Na stu ekranach obejrzymy krótkie filmy ze świadectwem 60 ocalonych; na innych – m.in. Listę Schindlera, a liniach na ścianach ciagi dramatycznych zdjęć z Zagłady. Wszystko przez te zygzaki prowadzi nas do nowego, poruszjącego Hallu Nazwisk. Zachowane są tam nazwiska 3 mln znanych ofiar Shoah. Pod wielkim kloszem-kopułą z ich zdjęciami, głęboko w skale wykuto basen, w wodzie którego fotografie odbujają się, symbolizując pozostałe 3 mln ofiar, których nazwiska do tej pory nie są znane.

Wychodząc wkraczamy wreszcie w światłość. Szałas Upamiętnienia rozchyla swe boki i otwiera się daleki widok na wzgórza stolicy Izraela. Taki był zamysł genialnego architekta i taki miejsce te spełnia cel. Jak mówią sami Izraelczycy, każdy Żyd z całego świata   może stanąć tu i rzec: – Pomimo 2 tys. lat Diaspory, pomimo 6 mln. ofiar Holocaustu, Jerozolima jest i w Jerozolimie jesteśmy my!

Byłem w Yad Vashem

 

       

Kategorie:

Tagi: / / / /

Rok: