Cały świat to Chełm

Właściwie nie była to typowa premiera. Tomasz Pietrasiewicz, szef Ośrodka Brama Grodzka – Teatr NN, który trochę zaniedbał w swej dyrektorskiej działalności ten drugi człon nazwy instytucji i rzadko się ima reżyserii, konsekwentnie nazywał ją otwartą próbą generalną. Jego prawo, próba miała jednak odpowiednią oprawę i zacną premierową publiczność zgromadzoną w Cafe Szeroka 22, która spektakl Był sobie raz jak najsłuszniej przyjęła entuzjastycznie.

Przedstawienie jest kameralnym drobiazgiem teatralnym, kontynuacją idei działajacego w tej knajpce pod Bramą Grodzką Najmniejszego Teatru Świata i jako takie nie może otrzymać sążnistej recenzji, jakkolwiek w 20-25-minutowym spektaklu było takie nasycenie formy i przezabawnej, przewrotnej treści, że nie można rzeczy potraktować jak jakiejś błahostki. Na takim łomżyńskim Festiwalu w Walizce, mógłby ten w gruncie rzeczy monodram zrobić oszałamiajacą karierę i uważam, że powinien tam być koniecznie wysłany. Odtwórcy roli Szlemiela Witoldowi Dąbrowskiemu i towarzyszącemu mu na akordeonie i wokalnie Bartłomiejowi Stańczykowi bardzo się to należy.

To cyja tego ostatniego wprowadza nas w atmosferę chasydzkiej opowieści, ktorą zapisał m.in. Isaac Bashevis Singer i z której to wersji skorzystali realizatorzy. Od piwnic Szerokiej niesie się klezmerska muzyka, z którą na miniscenkę w barowej sali wkraczają wreszcie artyści. Rozpoczyna się słowno-muzyczne misterium o nieprzepartym uroku. Szlemielowa opowiastka jest tyleż prosta, jakby bajkowa, fantasmaggoryczna, co gęsta od znaczeń, bo tak się jej poddajemy, że jesteśmy w stanie narratorowi uwierzyć w to, co – biorąc rzecz na zdrowy rozsądek – on w natchnieniu plecie.

Bo bohater wybrał się z Chełma do słynącego z czarów i swego Widzącego Lublina, tylko spać mu się po drodze zachciało i żeby drogi nie pogubić, ustawił obok siebie buty czubami w stronę kierunku marszu a piętami w stronę rodzinnego miasta. Kiedy jakiś wesołek – niecnota buty mu w nocy odwrócił, ruszył Szlemiel dalej nieświadom niecnego żartu i napotkał miasto, które jako żywo mu przypominało Chełm. Od tego momentu piętrzą się komiczne sytuacje. Tak mocno uwierzył, że jest to drugi, zupełnie inny acz bliźniaczy Chełm, że nie przekonało go ani uderzajace podobieństwo domu, w którym w końcu się znalazł, ani takie same lustrzane podobieństwo gospodarującej tam kobiety do jego własnej żony, ani to samo tyczące dzieci.

Proste? Proste! Ale jakie paradne, jakie z tego mogą urosnąć humorystyczne sytuacje! Mówi nasz skołowany Żydek o małżonce przecie, że spotkał dobrą kobietę, ale jego żona to nie nakarmiłaby obcego. Rady Starszych pyta, dlaczego nie może być trzech, czterech czy pieciu Chełmów. Tak jest zadowolony z sytuacji domowej, gdy mu gmina jeszcze płaci za opiekę nad „obcą” rodziną, że zaczyna żałować, iż nie wybrał się do Lublina 10 lat wcześniej. I tak dalej, i tak dalej – istne pyszności. Tylko męczy go, dlaczego ten drugi Szlemiel, który opuścił ten Chełm i tę żonę, by też pójść do Lublina, jakoś nie wraca ranki i wieczory. Ale i z tej konfuzji z całym spokojem wyciąga po żydowsku jak najlepsze wnioski i śpiewa z towarzyszem, a my razem z nimi, że: Ci, co opuszczają Chełm / wracają do Chełma / Wszystkie drogi prowadzą do Chełma / Cały świat to jeden wielki Chełm.

Dąbrowski gra swego bohatera z pełnym przekonaniem i bardzo jest w swych poczynaniach wiarygodny. Trochę sepleni, mówi jak dziecko opowiadające bajkę, trochę żydłaczy, trochę przedrzeźnia wypowiedzi innych postaci i ma w sobie taka energię, jakby chciał, żeby Szlumielową wersję wydarzeń cały ten kręcący się wokół swego pępka – Chełma świat, przyjął do – jak to mawiano za komuny – akceptujacej wiadomości. Aktor cały czas przekonuje nas do swego bohatera, robi to bez wytchnienia, z jedną tylko przerwą na przepiękną kołysankę odśpiewaną w jidisz przez Stańczyka. A że muzyka bez przerwy towarzyszy temu potoczystemu monologowi, nie jest to wcale łatwe. Długo reżyser, aktor i muzyk musieli pracować nad dochowaniem odpowiednich rytmów, pauz, muzycznych fraz mieszających się ze słowem w spójną, klarowną całość. Po prostu brawa! Brawa raz jeszcze! Szeroka 22 i Teatr NN będą jeszce miały wielką pociechę z tego zwartego, krótkiego a tak czarodziejskiego przedstawienia. Oby!

Andrzej Molik

Isaac Bashevis Singer Był sobie raz. Adaptacja i reżyseria – Tomasz Pietrasiewicz; wykonanie – Witold Dąbrowski Bartłomiej Stańczyk (muzyka). Premiera Teatru NN w Cafe Szeroka 22 28 kwietnia 200 r.

Cały świat to Chełm

Kategorie: /

Tagi: / / /

Rok: