Coś o płyciznach i peryferiach

Chciałem, to mam! Sam się o to prosiłem. Sobotni konfrontacyjny wpis Święto kanap doczekał komentarza. Poniżej można go przeczytać. Ale na wsiaki pożarnyj słuczaj go zacytuję, zachowując – kurcze, nie mogę się powstrzymać przed złośliwością, ale tak mnie nauczyła Pewna Piękna Dama – orografię oryginału podpisanego mar. Zostałem tam pouczony w słowa: Panie Andrzeju, rzeczywiście nie obiektywnie ale i nie sprawiedliwie. I żal, że Pan, tak płytko to odebrał.

Rzecz – przepraszam adwersarza – w czymś innym. Texcik poświęcony był sytuacji przedstawienia, a nie jego zawartości ideowej, która spadła (oprócz uwagi o intencjach przedsięwzięcia) w tło. Tu się ociupinę pochwalę. Po 15 latach oglądania spektakli, dosłownie z całego świata, w ramach Lubelskich Spotkań Teatrów Tańca (za moment edycja jubileuszowa), nie jestem już chyba nuworyszem i jakoś nie mam kłopotów z interpretacją przesłań w nich zawartych. Dotyczy to również tych teatrów, które kiedyś funkcjonowały w ramach tego zacnego festiwalu, a teraz – będę znów złośliwy! – z darma racji wyzwoliły się z jego kręgu, bo bezkarnie można było stworzyć kolejne organizacyjne – pardon! – ciało, rozbudowane ambitnie w tym roku do nazwy Maat Festiwal Peryferie ciała.

Jak mówią na zachód od Odry i Nysy, Da liegt der Hund begraben! Mogę podziwiać to, co mi mają do powiedzenia Bazan z Poniedziałkiem. Mogę – acz nie bez osobistych oporów – przyglądać się ich artystycznym propozycjom zawartym w Święcie wiosny. Mogę dyskutować z nimi o widocznych dla mnie – tak płytko przez nierozbierającego się krytyka odebranych – płyciznach spektaklu. Ale – powtórzę! – dwaj cieleśni artyści nie zmuszą mnie do stawania przed ich sztuką na baczność i oglądania jej w tej pokornej pozycji!

Wolę stanąć tak przed Pomnikiem Bohaterów Powstania Warszawskiego.

I tu za patetyczność przepraszam.

Nie ta działka. Nie ta miara. Nie te asocjacje!

Kategorie: /

Tagi: / / / /

Rok: