Czerwonego Tulipana tul!

Istniała groźba, że tego święta już nie będzie. Szczęściem, znalazły się dobre duszyczki, które – także ku szczerej radości zainteresowanych artystów – nie pozwoliły, żeby tradycja dokonała żywota. Została ocalona! Jedynie chwile zawahania i zwątpienia animatora owych wydarzeń spowodowały, że tradycji kolejna materializacja uległa przesunięciu w czasie mniej więcej o miesiąc.

Od momentu ostatecznej decyzji o kontynuacji owej wieloletniej tradycji powrotów do Lublina naszych bohaterów z początkiem każdego kolejnego roku, Wasz sługa może bezczelnie posiłkować się – absolutnie pewny, że zachowały do dziś aktualność! – textami historycznymi, publikowanymi… No, nie tak ważne gdzie. Np. powtórzyć po np. już pięciu latach (styczeń 2007), iż znowu niesiemy tę zawsze radosną wieść. I tu, po modyfikacjach AD 2012, donieść, że w poniedziałek 20 lutego o godz. 19 w krużgankach klasztoru oo. Dominikanów przy Złotej po rocznej nieobecności w Lublinie wystąpi uwielbiany nie tylko u nas olsztyński Czerwony Tulipan!

Ciąg dalszy anonsu o radosnych powrotach Tulipanów da się powtórzyć in extenso: Ewa Cichocka bawić będzie nas jak zwykle swym ekstra dowcipem i vis comica, Krystyna Świątecka – zauraczać liryką podparta niekiedy brzmieniem fletu, szef, autor muzyki do większości utworów Stefan Brzozowski – śpiewać przy gitarze niezwykle ciepłym głosem i wiązać wszystko w całość błyskotliwymi zapowiedziami, a wspaniały gitarzysta Andrzej Paco de Czamara – zadziwiać nieprzeciętną techniką gry we flamencowych pasażach. Do stałej czwórki działającego od – modernizacja – 26 lat kabaretu dołączył (stało się to gdzieś w drugim roku obecnego stulecia – przyp. akt. AM) basista Andrzej Dondalski. Powrócą tak chętnie podchwytywane przez wszystkie widownie kraju przeboje Tulipanów – Jedyne co mam, Sekret kardynała Richelieu, Czyści jak łza, Ja zwariuję, Szwagierka… Ale – obiecujemy! – pojawią się także zupełnie nowe piosenki i skecze. Zabawa gwarantowana! „

***

Mniej więcej z tejże epoki pochodzą i takie zapiski. „Przyjeżdżąją do Lublina od 12 (dziś 18) lat. Od już kilkunastu, robią to konsekwentnie każdego stycznia, a bywa, że oprócz koncertów w Kawiarni Artystycznej Hades (to jej gospodarzom, obecnie pełniącym te same role w Hadesie Szerokiej przy Grodzkiej, Eli Leszkowi Cwalinom, zawdzięczam(y) wspomniane na wstępie ocalenie tradycji – przyp. obecny AM), gdzie są stałą gwiazdą, koncertują jeszcze w różnym czasie w innych miejscach naszego miasta. Czy należy się dziwić, że olsztyński Czerwony Tulipan ma tu zaprzysięgłych wielbicieli i prawdziwych przyjaciół? I znowu będą oni – a także wszyscy, którzy zachcą dopiero poznać legendę polskiej estrady – mieli okazję spotkać się z piątką niezwykłych artystów, gwiazd bez gwiazdorskich nawyków, połączonych w zadziwiającą jednię.

Jednoczy ich charyzma, ciepło i poczucie humoru lidera Czerwonego Tulipana Stefana Brzozowskiego, autora muzyki do większości piosenek zespołu, wykonawcy, świetnego gitarzysty, natchnionego guru, wodza i siły sprawczej przedsięwzięcia oraz niezastąpionego konferansjera, (jeśli słowo to oddaje to, co Stefan robi na scenie). Chociaż sam bardzo dowcipny, mówi, że poczucie humoru Tulipana wyznaczane jest przez poczucie humoru Ewy Cichockiej. – Jak jej się coś podoba, z czegoś się śmieje, to my reagujemy podobnie i tak się poszerzamy. Ewa we wszystkim widzi humor. Tak jej rola. Do niej należy sekcja kabaretu w zespole. Ona została tak stworzona, że wszystkie śmieszne rzeczy garną się do niej jak pszczoły do miodu – mówi szef ze skrywaną powagą. Z kolei przeciwwagą Ewy wydaje się płomiennowłosa Krystyna Świątecka, specjalistka od piosenki lirycznej i powagi, o zacięciu aktorskim, która ma za sobą śpiewany solo spektakl teatralny. Ale i ona i genialny, nie odzywający się w ogóle na scenie gitarzysta Paco de Czamara, któremu nadano ten przydomek od mistrza gitary flamenco Paco de Lucii, prywatnie są ludźmi pełnymi uśmiechu – Krysia to urocza śmieszka, a Andrzej to mistrz puent. – Mamy określony gust i smak – komentuje Ewa. – Gdybyśmy mieli inny, ciężko by się nam współpracowało. To dotyczy też rzeczy poważnych. To samo nas wzrusza, podobają się nam ci sami autorzy – wyjaśnia.

Szykujcie się, że znowu zaśpiewacie chórem Jedyne co mam to złudzenia,/ Że mogę mieć tylko pragnienia./ Jedyne co mam, to złudzenia,/ Że mogę je mieć.

Szykujcie się na Tulipanowe hity – oprócz wspomnianych – piosenki A jednak po nas coś zostanie, najpiękniejszy w całej Polsce hymn dla miasta rodzinnego – Olsztyn kocham i prześmieszne recytacje, powiedzmy Oj dana! czy brawurową Lokomotywę Tuwima po czesku. Szykujcie się też na nowalijki i utwory wciąż świeże, jak Gorzki torcik czy Żyto, w którym Ewa wystrzeliwuje z siebie jak z ckm: Żyto na rżysku nie zżęte jeszcze, a już na dworze dżdżysto i mży. Wyjeżdżam z żalem w bezbrzeżną przestrzeń, w powietrzu szemrzą błyszczące bzy. Strzaskane szczęście! Zmiażdżone szczęście!, itd, itd…

***

Tu, jako ciekawostkę dodam fragmencik wywiadu, jaki zespół udzielił mi przy okazji swego 20-lecia. Pytanie brzmiało:- Czy Wasze poczucie humoru ma wpływ na kształt programów Czerwonego Tulipana? Odpowiedzi:

Ewa: – To nie są typowe kabaretowe skecze sytuacyjne, więc można powiedzieć, że nie. Ale czasami pewne pomysły np. z samochodu przenosimy na estradę. Najważniejsze, że wszystkie rzeczy na scenie są wspólne. Na przykład Lokomotywa po czesku. To był pomysł Krysi, która usłyszała jej wykonanie na prywatnej imprezie.

Krystyna: – Ewa tego tłumaczenia, którego interpretacja stała się jej najbardziej popisowym numerem szukała wszędzie przez dwa lata!

Ewa: – Znalazłam je dopiero w Warszawie w Bibliotece Narodowej.

Stefan: – I teraz jest jednym z bardzo wielu składników programu 20 lat zespołu Czerwony Tulipan, czyli podróż w sen`s, skomponowanego oczywiście według naszego gustu i smaku.”

***

A na koniec tej prezentacji per przypomnienia, mającej na celu przekonanie Państwa do wybrania się na spotkanie z Tulipanami w pięknie już odnowionych wnętrzach dominikańskich krużganków, wykopalisko z epoki (mezzozoik?) takich dinozaurów jak autor tych słów. Fragment recenzji Kołysanie, szczytowanie, zamieszczonej w listopadzie 1995 w Kurierze L. W podsumowaniu jubileuszu dziesiątych, dziś już kompletnie zapomnianych Piwnicznych Spotkań z Piosenką w Kawiarni Artystycznej Hades napisane było m.in., co następuje:

„Czerwony Tulipan zrobił wszystko, żeby dorównać poprzedniemu koncertowi, a nawet go przewyższyć. Udało mu się to w zupełności, a porcja czterdziestu (tak, tak!) utworów, plus jeden na bis podziałała jak balsam na serca wszystkich miłośników tego klejnotu z Krainy Łagodności. Nie jest to zapewne trudne, gdy się w talii posiada takie tuzy jak Ewa Cichocka, Krystyna Świątecka, Stefan Brzozowski i ten cudowny gitarzysta Andrzej Paco de Czamara, ale i takiego składu trzeba się było dopracować i wszystko zestroić w niezawodny, wielogłosowy instrument. Tulipan potwierdził wszystkie już dobrze znane walory oraz ujawnił nowe. Część programu nagrodzona na FAMIE Trójzębem Neptuna (Jedyne, co mam) to utwory goszczące już w Hadesie i przytulane do serc przez wielbicieli. Są przecież i nowi widzowie, którzy jak moi współbiesiadnicy przy stoliku otwierali coraz szerzej buzie, że można poruszać się po takich wyżynach interpretacyjnych. Miałem niekłamaną satysfakcję obserwując te budujące się w nich emocje i szczery podziw, tym bardziej godny podkreślenia, że trafiło na fachowców – krytyków oraz znakomitego aktora. Nie musiałem w każdym razie stawiać piwa, co miało być karą, gdyby moje wcześniejsze słowa uznania dla olsztynian nie pokryły się z rzeczywistością. To mnie piwo zafundowano za nakłanianie do przyjścia na ten przecudownej urody koncert.

Były także i nowości, które i mnie wciągnęły w działanie enzymów, które budują podziw w głowie. Enzymy piękne: szalona, nieokiełznana Ewa, która wyzwoli śmiech z największego ponuraka (chociażby Konkurs recytatorski), elektryzująca Krysia, która wodzi widownią i skłania do takiego skupienia, że ważna staje się tylko Ona, słowa i muzyka (chociażby Taniec życia powstały z inspiracji malarstwem Muncha czy Ja tonę w twoich oczach), usuwający się dyskretnie w tło, ale wciąż charyzmatyczny Stefan, który jeśli zechce – wyjdzie śmiało na czoło (Podchodzę do lodówki), no i wspomniany, wciąż potrzebny ze swoją dyskrecją, śpiewną gitarą Andrzej. W hipnotycznej sugestii artyści podpowiadają w pewnym momencie widzom odczucia i jak Kaszpirowski mówię: Czujemy, że kochamy Czerwonego Tulipana… Otóż nie muszą podpowiadać – Czerwonego Tulipana nie sposób nie kochać.

Było wielkie święto, było szczytowanie, było kołysanie najlepszą liryką i były kaskady śmiechu”.

***

Taki jest ów karminowy Tulipan. Do przytulenia. Do ukochania. Wszystkim, którzy marzą o spotkaniu ze Sztuką porywającą, z estradowymi Tatrami, wszystkim, którzy jeszcze zespołu o kabaretowych proweniencjach nie za bardzo znają, donoszę, że bilety na jego poniedziałkowy koncert są do nabycia.

 

Kategorie:

Tagi: / / / / /

Rok: