Drobne sprawy?
FELIETON ZADOMOWIONY
Cztery dekady pisuję już do gazety, w tym 33 lata zawodowo, a wciąż pozostaję w wielu momentach idealistycznie naiwny. I to się chorobliwie powtarza. Miałem złudną nadzieję, gdy do władzy w mieście doszli moi dobrzy znajomi, że wystarczy im podrzucić jakiś bolesny temat, a oni się zaraz nim zajmą. Chodzi często o drobne sprawy, ale mnie akurat – i wierzę, że nie tylko mnie – doprowadzające do szewskiej pasji.
Wiele miesięcy temu podpowiadałem kolegom włodarzom, że istnym pryszczem na pupie miasta i to w jej(go) samym centrum jest skwerek na rogu Kołłątaja i Peowiaków, gdzie mieścił się ogródek letni Winiarni Krokodyl. Już chyba cztery lata temu właściciel placu, chociaż wcale nie miał jeszcze pełnych papierów na planowaną budowę, ogrodził go i jął wycinać rosnące tam drzewa. Od tego czasu trwa przepychanka pomiędzy nim a gospodarzami Krokodyla o zamurowanie okien, co Kurier niedawno opisywał i sprawa o jotę się nie posunęła. Straciłem ulubione miejsce relaksu i wprost nie mogę uwierzyć, że i moi przyjaciele pozwolili na to, żeby przez kolejne wakacje w śródmieściu straszyła taka ruina. W przyszłym tygodniu do Centrum Kultury zjedzie międzynarodowe towarzystwo na Konfrontacje Teatralne. Gdy goście tradycyjnie staną przed wejściem pogadać, nie będą patrzyć w tył na odnowione elewacje zabytkowego kompleksu, tylko oprą wzrok na rumowisku skwerku naprzeciwko. I będzie nam wstyd.
Za tydzień o innej „drobnostce” – słupach ogłoszeniowych.
Andrzej Molik
Kategorie: Felietony / Kurier Lubelski
Rok: 2007