Dwa różne kwartety

Lubelska Premiera Teatralna

Kolejne dwa spektakle zaprezentowane w ubiegłym tygodniu w IX Lubelskiej Premierze Teatralnej to sztuki na dwa kwartety aktorskie, przywiezione z warszawskich teatrów – Powszechnego i Współczesnego. Lepszy okazał się ten drugi, zresztą tak – „Kwartet” – zatytułowany.

Z Powszechnego pokazano nam w poniedziałek samograj Edwarda Albee’go „Kto się boi Virginii Woolf” w reżyserii debiutującego w teatrze Władysława Pasikowskiego. Filmowiec pożeglował z aktorami w stronę dosyć brutalnego psychologizmu, odzierając sztukę z lekkości jaką potrafiła mieć w słynnej wersji ekranowej z Taylor i Burtonem czy chociażby w propozycji Mikołaja Grabowskiego pokazywanej nie tak dawno w Lublinie. U niego „Virginia” mieniła się dowcipem i wcale nie zatracała swego optymistycznego przesłania o wyższości doświadczenia małżeńskiego nad jego parodią.

Tutaj zaś nawet Marek Kondrat powracający z klasą na scenę po pięciu latach nie potrafił wydobyć wszystkich dowcipów zawartych w treści. Widownia nawet nie zauważyła jednej z lepszych odzywek, gdy na słowa Żabci, że ta chce zajść w ciążę ripostuje: – Teraz czy w ogóle? A ponieważ partnerującej mu Krystynie Jandzie zdarzało się sypać w podawniu tekstu, na ironię zakrawa, że największą, wręcz magnetyczną kreację stworzyła Agnieszka Krukówna w roli owej Żabci, która jest jedynie papierkiem lakmusowym w wiwisekcyjnych grach starszej z par bohaterów. Młody Szymon Bobrowski zresztą też nie ustępował jej pola.

Natomiast kwartet aktorski we wtorkowym „Kwartecie” Rona Harwooda to mistrzostwo świata, a kreację Maji Komorowskiej słusznie krytyka nazwała genialną. Grając dotkniętą demencją artystkę dożywającą, tak jak jej partnerzy, kresu życia w domu starców, budowała rolę z niezliczonej ilości minigestów, z ulotnych subtelności nie pozbawionych żartu, tak jak ten pyszny leitmotiv o Karaczi. Wspaniałego partnera znalazła w osobie Zbigniewa Zapasiewicza, także reżysera przedstawienia. To jest mistrz takich ról, gdzie kabotyństwo łączy się z cudowną ironią. Zofii Kucównej i Januszowi Michałowskiemu wypadało dostroić się do tej dwójki i uczynili to z sukcesem. A że Harwood to wirtuoz dramaturgii, komedia w finale przeistoczyła się egzystencjalny traktat o przemijaniu i kwartet z „Rigoletta” Verdiego „śpiewany” przez byłe gwiazdy opery dzięki playbackowi chwytał za gardło i dawał sztuce zupełnie inną perspektywę. Piękne przeżycie!

ANDRZEJ MOLIK

Edward Albee „Kto się boi Virginii Woolf”. Reżyseria – Władysław Pasikowski. Spektakl Teatru Powszechnego w Warszawie. Ronald Harwood „Kwartet”. Reżyseria – Zbigniew Zapasiewicz. Spektakl Teatru Współczesnego. Prezentacje w ramach IX LPT w Teatrze Osterwy 27 i 28 maja 2002 r.

Kategorie: /

Tagi: /

Rok: