Ech, sielanka!

Mam podejrzenie, że bardzo wiele osób do eksponowanego w Luwrze Koncertu wiejskiego Giorgiona (1477-1510), dochodziło – podobnie jak ja – poprzez kuszące stada samców Śniadanie na trawie Eduarda Maneta, które wisi po drugiej stronie Sekwany w Musee d’Orsay. I nie chodzi już o to, do którego z paryskich muzeów trafiło się wcześniej – ja akurat do świątyni impresjonizmu przysposobionej z kolejowego dworca dotarłem dopiero kilka lat po randce z kolekcją zgromadzoną w królewskim pałacu ze szklaną piramidą u wejścia – ale o to, że naga dama z piknikowej wariacji Maneta na temat Giorgiona wyzywająco patrzyła nam w oczy niemal od dzieciństwa z niezliczonych reprodukcji.

Śniadanie jest oczywiście bardziej naładowane erotyzmem, bo któryż mężczyzna nie zazdrościłby kompletnie ubranym facetom, że siedzi z nimi piękna rozebrana pannica, a druga przemywa się w wodzie w przezroczystej koszulce i najwyraźniej wszyscy są już po konsumpcji, ale może będzie jeszcze coś na deser. Natomiast u weneckiego mistrza, choć damulki też nagie, panuje atmosfera zupełnej idylli i skłonny jestem się przychylić do ciekawej interpretacji głoszącej, że dwie golaski to nimfy leśne i dla muzyków – też ubranych pod brodę – są one niewidoczne; widzimy je dopiero my, odbiorcy wciagnięci w arkadyjską scenę.

I wprawdzie stałem przed Koncertem wiejskim błogo oczarowany i myśl biegła do jeszcze słynniejszej Burzy z weneckiej Akademii (to dopiero poezja!), ale za chwilę asocjacje zrobiły psikusa i przypomniała mi się koleżanka z polonistyki, która pisała magisterium z sielanki, tych wszystkich zapomnianych przez normalnych ludzi Szymonowiców i Karpińskich. Męczyła się Ulka długo nad tematem i szczerze miała go już dosyć, więc niemal ze zrozumieniem przyjęliśmy jej wyznanie, że jak o poranku otwiera swe okno na stancji w domu na świdnickim Adampolu i słyszy śpiew ptaków, to się jej zbiera na torsje. Ech, sielanka!

Andrzej Molik

Giorgione „Koncert wiejski”.
110 x 138 cm.
Musee du Louvre. Paryż.

Kategorie:

Tagi: / / /

Rok: