Ekspresja barw Rzeźniaka

Gdy w 1970 roku w Lublinie odbywała się słynna akcja „Ból Tomka Kawiaka”, później nazwana pierwszą akacją ekologiczną w polskiej sztuce, w niedalekim Zamościu swoją pierwszą wystawę indywidualną prezentował uczeń Wacława Taranczewskiego, absolwent krakowskiej ASP z 69 r. Marek Rzeźniak. Obaj dżentelmeni nigdy nie miali ze sobą nic wspólnego, ale patrząc 37 lat później na dzieła tworzone przez tych niemal równolatków, da się zauważyć jak pokrętne bywają artystyczne losy. Z jednej strony nadmuchana, prze(auto)reklamowana sława, z drugiej skromność i kroczenie wyznaczonym szlakiem. Żeby przekonać się jak po przewędrowaniu świata, spędzeniu niemal całego twórczego życia we Francji, daleki jest Kawiak od dawnego nonkonformisty-artrewolucjonisty, wystarczy obejrzeć jego „dżinsową” fontannę postawioną nie tak dawno na rogu Okopowej i Narutowicza, ulicy niegdysiejszego „bólu” czy jego obrazy na wystawie Kazimierskiej Konfraterni Sztuki w Galerii Wirydarz. Aby zaś zobaczyć jak – przy całych transformacjach uprawianego malarstwa – konsekwentny w swej twórczości jest zamościanin, należy zajrzeć na ekspozycję otwartą w piątek w Galerii ZPAP Pod Podłogą przy Krakowskim Przedmieściu 62.

To bardzo częste zjawisko. Odbiorcom nudzą się trendy i mutacje awangard, a dawni eksperymentatorzy wymiękają, żeglując w stronę komercji i wzbudzając odruchy litości. Natomiast artyści, którzy przewrotów w sztuce nie robili, ani na moment nie odeszli od klasycznych środków wyrazu, cały czas stawiając na malowanie na płaskiech płótnach oraz – jak w przypadku Rzeźniaka – na kolor jako podstawowy elemnt wyrazu, okazują się być dużo bardziej interesujący. Obrazy Marka Rzeźniaka mogły być bardziej realistyczne czy bardziej syntetyczne, zawierać wyraźną anegdotę czy wyczuwalne podteksty albo pozostwać zgoła abstrakcyjne, ale zawsze rządziły nimi właśnie barwy. Tak pozostało do tej pory, nawet gdy ich cichą harmonię zastąpiła w prezentowanym Pod Podłogą cyklu „Żywioły” żarliwa ekspresja. To tytuł cyklu podpowiada, że zamojski artysta maluje naturę. Dłuższe wczytanie się w obrazy pozwala odkryć w nich pejzaż ukochanego przez Rzeźniaka Roztocza. Z orgiastycznych – jak to nazwał Lechosław Lameński – czerwieni, oranżów czy fioletów, kładzionych z rzadko spotykaną pasją i materialnością w najnowszej pracy wiszącej w centrum głównej sciany galerii wyłania się krajobraz gdzieś spod Krasnobrodu czy Zwierzyńca. Jakkolwiek banalnie to zabrzmi, oglądamy go takim, jakim widział go w momencie malowania artysta, przfiltrowany przez jego emocje wyzwolone urokim chwili. Dlatego też w świetnym „Żywiole” z ogniskiem, obok typowych dla ognia brązów, czerwieni (ledwo zaznaczonych!) i fioletów, zaskakująco pojawiają się zimne błękity. Dlatego obrazy Rzeźniaka osiągają formę abstrakcji, tej jej odmiany, która wychodzi z realności dookolnego świata. Ta abstrakcja kusi i pociąga.

Jeśli po różnych „izmach” powraca moda na klasyczne malarstwo, Marek Rzeźniak do niczego powracać nie musiał. On się w swym malarstwie, w obrazowaniu świata „tylko” rozwijał. Tak skutecznie, że dopadły go fascynujące „Żywioły”.

Andrzej Molik

Marek Rzeźniak jest też doskonałym nauczycielem młodzieży z zamojskiego Liceum Plastycznego. W ub. roku to jego wychowanek zwyciężył w konkurencji z maturzystami ze wszystkich „plastyków” w Polsce w konkursie „Artystyczny Indeks Hestii” i bez egzaminu dostał się na studia w gadańskiej ASP.

Kategorie: /

Tagi: / /

Rok: