Fascynacja i bliskość

– Od początku, od wyboru na papieża byłem zafascynowany osobą Ojca Świętego. Systematycznie śledziłem jego pielgrzymki, wypowiedzi, wszystko to, co na ten temat się ukazywało. Kiedy w 1979 przyjechał do Polski, w Puławch, w parafii Wniebowzięcia NMP zorganizowałem wyjaz do Warszawy na rowerach dużej, 65-osobowej grupy, którą sam, kapłan z dopiero 10-letnim doświadczeniem, poprowadziłem. Wynajęłem też cały pociąg, którym – z pewnymi, niesłusznymi zresztą, obawami, że tam nie dotrą – do stolicy pojechali inni puławianie. Przybyliśmy w poranek Zielonych Świąt – Zesłania Ducha Świętego. Nigdy już nie zapomnę wołania Jana Pawła II: – Duchu Święty zstąp i odnów… Tu nastąpiło zawieszenie głosu, bo papież potrafił wykorzystać swoje przygotowanie aktorskie. A potem zabrzmiało dokończenie: …tę ziemię! To było takie tajemnicze, takie mocne. Później brałem udział jeszcze w kilku spotkanich, m.in. na krakowskich Błoniach. Zaczął się czas poznawania nauczania Ojca Świętego, licznych akademii, nabożeństw, czuwań, zwłaszcza po zamachu w 81 r. To nas mobilizowało. Jego doświadczenia podrywały i wiązały ludzi. Z jednej strony było zło, a z drugiej – stawał się nam przez to taki bliski.

Zaczyn i pewność

– Już wtedy, przyglądając się organizacji spotkań, w duchu sobie myślałem: – Mieć w tym swój udział! Ale nigdy nie pomyślałem, że będę pracował w Lublinie. A jednak z Opatrzności Bożej znalazłem się tu pod konie 81 r. i podczas drugiej pielgrzymki w 83 r. brałem udział w kilku spotkaniach, m.in. w katedrze warszawskiej i Częstochowie. Już miałem wizję spotkania z Ojcem Świętym na Czubach, ponieważ nasz prowizoryczny zespół sakralny otaczała odpowiednia przestrzeń. Wracając wraz moimi parafianami ze spotkania na Jasnej Górze, powidziałem im, że podczas trzeciej pielgrzymki do ojczyzny Ojciec Święty – byłem o tym przekonany – zawita w Lublinie. A jeśli tu będzie, to i u nas, na Czubach. W tym celu zaprosiłem Matkę Bożą w kopii cudownej figury Matki Bożej Kębelskiej i pod tą figruą w maju„ odbyło się całodobowe czuwanie modlitewne w tej intencji. Następnie w każdą I sobotę miesiąca odbywały się takie czuwania od 20 do 7 rano. Brała w nich udział dość liczna grupa parafian. Pamiętam również jak moi wikariusze żartowali sobie i niedowierzali, że Ojciec Święty odprawi mszę u nas. Tak jak większość duchowieństwa lubelskiego uważali, że taka uroczystość może odbyć się tylko na Majdanku. A tymczasem… Tu mam spisywaną przeze mnie parafialną księgę pamiątkową. Proszę spojrzeć.

Znaczący zapis – 86 r.

”W uroczystość Chrystusa Króla spotkała mnie dziwna i zaskakująca prośba Ks. Bp. Ordynariusza Bolesława Pylaka, abym udał się z Panem inż. Żochowskim, architektem zatrudnionym przy naszej Kurii Bpiej na teren Lublina i wynalazł miejsca, na których można by zorganizować spotkanie pielgrzymów z Ojcem Św. Prosił abym uwzględnił lotniska: w Świdniku i miasta Lublina. Dokonał oceny tych miejsc. Ich zalety i wady. Oczywiście zgodziłem się z wielką radościa i razem z Panem Żochowskim wyruszyliśmy na rekonesans po Lublinie, Świdniku Motyczu. (…) Wybraliśmy 8 miejsc, każde opisali. Na końcu uwzględniliśmy Czuby. A od siebe napisałem, że są tylko plusy, a minusów nie ma i jest to jedyne miejsce dające wszelkie możliwości przyjęcia Ojca Św. i pielgrzymów, i że największym plusem jest mój osobisty entuzjazm zorganizowania tego spotkania, któremu poświęcę wszystkie siły. Taki potokół przekazaliśmy Ks. Bpowi Ordynariuszowi, ale w wirze ogromnej pracy duszpasterskiej i gospodarczej przy budowie kościoła i wykończeniu plebanii zapomniałem o nim. Nie zapomniałem o jednym: każdego miesiąca urządzaliśmy czuwanie modlitewne przez całą noc w intencji przyjazdu Ojca Św. na Czuby. (…) Chcę dodać w tym miejscu, że ochroniłem plac przed firmami budowlanymi, które już chciały rozpoczynać budowę nowych bloków. Rozmawiałem z dyrektorami firm, żeby omijały teren przy kościele. Nawet któryś zawiadomił o tym Wydział Wyznań i musiałem się tłumaczyć przed dyr. P. Sawickim, ale on nie robił z tego problemu tylko się uśmiechał z niedowierzaniem…”

Zapis zanaczący – początek 87 r.

”Dziś przeżyłem szok. Szczerze mówiąc nie mogę jeszcze ochłonąć z tego wszystkiego. Do rzeczy. Ok. 13 otrzymałem telefon ze Służby Bezpieczeństwa, że przyjeżdża do mnie Pan Chochorowski z ekipą. Ugięły mi się nogi… O co chodzi? (…) Z wielkim niepokojem czekałem tej ”wizyty”. Po niedługim czasie zajechało kilka wozów służbowych SB i kilku ”Panów” przedstawiło mi się nazwiska, ale już nie pamiętam. (…) Pan Chochorowski trzynmał w ręku nasz protokół i zadał pytanie dlaczego uważam, że najlepiej Ojca Św. przyjąć na Czubach? W mgnieniu oka zrozumiałem o co chodzi. Zaprosiłem do swojego domu na ”kawę” i ”poczęstunek”. Natychmiast wezwałem swego brata Andrzeja, aby zebrał robotników i postawił w odpowiednim miejscu bezpieczne rusztowanie na wysokość 6 m. (…) Kiedy owi ”goście” wyszli i ”wdrapali się” po dość wygodnej drabinie i zobaczyli panoramę tego miejsca, które ja od tylu miesięcy oglądałem z różnych poziomów stwianych budynkow, stwierdzili jedno: ”To prawda, jest to miejsce najlepsze na przyjęcie Ojca Św. i pielgrzymów”, ”To jest to”, ”Ma ksiądz rację”, ”Mnie też zależy – mówił Pan Chochorowski, jak się okazało nasz parfianin – aby ta uroczyśtość odbyła się na Czubach”…

Decyzja i praca

– Moja wówczesna notatka kończy się tak: ”A ja jeszcze nie mogę dojść do siebie. Czyżby moje marzenia miały się spełnić? Co na to ks. Biskup?. Jaka ma być decyzja ekipy Watykanu, która ma przybyć do Lublina… Jak tu spać dzisiaj?”. A jednak marzenia się spełniły! Wkróte wiadomość obiegła diecezję, chociaż wielu prfian nie dowierzało. Zaraz też postanowiono, że wybór projektu ołtarza nastąpi w drodze konkursu. 10 marca napisałem o ekipie z Watykanu: ”I wreszcie po wizycie Ojca Tucciego. Towarzyszyli mu wysokiej rangi urzędnicy państwowi i MSW (Gen. Kiszczak), Biura Ochrony Rządu (…) Dziś już wszystko jasne. Ojciec Tucci zaakceptował miejsce spotkania z Ojcem Św. Wszyscy odetchnęli z ulgą, bowiem już widaomo jak zabierać się do roboty. Ks. Bp. Ordynariusz zlecił mi budowę podium i dekoracj głównej oraz organizację placu spotkań (budowę sektorów)”. W Wielkanoc znaliśmy już program wizyty w Lublinie. Widome też było, że konkurs na ołtrz wygrał Dobrosław Bagiński, współpracujący z arch. Stanisławem Machnikiem. Materiał na sektory był pozyskiwany w leśnictwie Biłgoraj. Zapisałem: ”Wszyscy chcą tej wizyty i robią wszystko, żeby pomóc. I to jest piękne”. Byliśmy tak zapracowani, że pamiętam, iż w tamtych dniach wypiliśmy 38 kg kupowanej w Pewexie kawy. Za chwilę miał natąpić ten wielki moment.

Trema, ulga i dzwony

– I nadszedł dzień 6 czerwca AD 1987. Najpierw miałem ogromną tremę. Późnej, gdy już pod dom parafialny – a kościół był wtedy wzniesiony do wysokości chóru – podjechał papamobile i ks. biskup przedstawił mnie jako gospodarza, uklękłem by ucałować Pieścień Rybaka na dłoni Ojca Świętego, a on pochylił się, objął i prawie podniósł. Uśmiechnął się i mówi: – No, to prowadź, ty tu jesteś najważnieszy… – spojrzał wokoło i dowcipnie dodał – …obok księdza biskupa. I wszystko minęło! Przedstawiałem domowników i pracowników. Zatrzymywał się, z każdym witał i zamieniał kilka słów. Bardzo powoli wszedł do tymczasowej zachrystii na plebanii. Było jeszcze trochę czasu do eucharystii. Poprosił o pokój, w którym mógłby – ja zwykle to czynił – pomodlić się i skupić. Nie było żadnej nerwowej atmosfery. Poruszaliśmy się wszyscu w zwolnionym tempie i każdy widział co robić. Moi parafianie na cześć przyjazdu Ojca Świętego ufundowali 3 dzwony bijące w pięknej tonacji f-moll. Ale organizatorzy nie przewidzieli akcji liturgicznej poświęcenia tych dzwonów. Kiedy przy wkładaniu prze Ojca Świętego szat liturgcznych poprosiłem, czy nie mógłby z daleka je pobłogosławić, on stwierdził: – Przecież mogę je poświęcić jeśli mnie do nich zaprowadzisz. Miał do ołtarza iść krótką trasą, a ja odcięłem barierkę tarasu i zrobiłem przejscie przez ogród, gdzie przy dzwonnicy ułożyłem wszystkie pamiątki do poświęcenia. Pomimo oczekiwań ochroniarzy, Ojciec Święty poszedł do dzwonów a oni zbarnieli gdy usłyszeli głos spikera, że jest już przy ołtarzu, chociaż nie szedł, jak ustalono, obok nich. Oprócz wsystkiego poprosił, żeby te dzwony biły, co wprowadziło zamieszanie w programie liturgii. Taki był Ojciec Święty!

Posiłek, rozmowy, pożegnanie

– Po eucharystii przebywaliśmy ze soba pół godziny. Jadł w pokoju, w którym teraz jesteśmy posiłek w stylu polskim, taki jaki podajemy przy odpuście parafialnym. Potrawy pzygotowała siostra Alicja, która miała ukończoną szkołę gastronomiczną, aktualne badania lekarskie i pracowała pod kierunkiem człowieka z BOR. Cokolwiek używała, było sprawdzane przez niego, tak jak wcześniej pod okiem pracownika BOR robiła zaopatrzenie za fundusze przekazane na ten cel przez proboszcza. Podczas posiłku rozmawialiśmy z Ojcem Świętym o normalnych duszpasterskich sprawach. Interesował się życiem parafian, gdzie pracują, czy angażują się przy budowie kościoła, jak dużo jest tu dzieci – a parafia liczyła wtedy ok. 8 tys. wiernych – czy jest tu szkoła. Pytał o zwykłe sprawy, jak młodzi chodzą do kościoła, jak ze spowiedzią. Wyczuwało się troskę o życie duszpasterskie w powstającej nowej wspólnocie. Była to rozmowa jak z pasterzem. Nie otrzymałem tradycyjnego prezentu – różańca. Pozostawił przywieziony tu ornat, w którym odprawiał eucharystię i którego używamy tylko przy największych okazjach,a teraz będzie należało umieścić go w gablocie. Pożegnał się bardzo serdecznie. Podziękował za gościnę, pokiwał głową i powiedział: – Trzymaj się, masz dużo roboty, z Bogiem! Uklękłem i Ojciec Święty udzielił mi błogosławieństwa.

Zapis końcowy

”Taka cisza. Już po wizycie. Jeszcze pracownicy nie powrócili na budowę. Ojciec Św. już wyjechał z Polski, a ja myślą ogarniam to wszystko, co się tu wydarzyło i co było moim udziałem, udziałem moich księży wikariuszy, Sióstr Batanek, naszych parafian i………… Trzeba przyznać, że Pan Bóg był łaskawy. Pomimo ogromu prac, trudnej pogody zdążyliśmy ze wszystkim na czas”.

Wysłuchał ks. kanonika Ryszarda Juraka, proboszcza parafii pw. Świętej Rodziny na Czubach i studiował spisaną przez niego księgę parafialną

Andrzej Molik

Kategorie:

Tagi: /

Rok: