Figuracji smak

Do Galerii biblioteki im. Łopacińskiego, czyli dawnej Galerii Starej BWA powróciła sztuka. Lubelski Okręg ZPAP dogadał się z dyrekcją placówki i także 13. Wschodni Salonu Sztuki gości we wnętrzach gmachu przy Narutowicza 4. I bardzo dobrze! Skomponowana przez kuratora Sławomira Tomana wystawa malarstwa „Figuracja Odnowa” złożona jest z prac wielkoformatowych, których nie dałoby się eksponować w innych – może za wyjątkiem Zamku – galeriach.

Dla obserwujących to, co aktualnie dzieje się w sztuce, co jest prezentowane na wystawach, do czego się w nich powraca, odrodzenie wątków realistycznych, figuratywnych nie jest zaskoczeniem. Kurator pisze o tym w pięknie wydanym, acz straszliwie nieporęcznym (duży kwadrat 30,5 x 30,5 cm) katalogu. To się staje wręcz modą. W Museo Thyssen-Bornemisza w Madrycia, gdzie w poprzednich latach oglądałem a to retrospektywę Picassa, a to przegląd najwiekszych kubistów, w tym roku w październiku trafiłem na interesująco skomponowaną ekspozycję „Mimesis – Modern Realism 1918 – 1945”. Co tu kryć, dużą frajdą staje się oglądanie dzieł takich mistrzów jak Edward Hopper (m.in. „Hotel Room”), nasz Balthus („Therese”), nawiązujący do Tycjana Fausto Pirandello („Złoty deszcz”), Max Beckmann („Loża”) czy Andre Derain (np. „Udekorowany stół” spośród wielu jego prac”). Stworzenie tego typu wystawy może być prostym skutkiem takich a nie innych zainteresowań i wyborów współczesnych artystów. To na ich „obstalunek” – a wszystko przenosi się też na odbiorców – sięga się się po dawny realizm, po figurcję przy tworzeniu ekspozyji, które mają na siebie zwrócić uwagę. I artyści i widzowie najwyraźniej chcą pooddychać, oderwać się od konceptualizmów, performance_f3w, minimalartów i caego szeregu innych „izmów” końca XX w. Może uważają, że sztuka pobładziła? „Figuracja Odnowa”, to sprytny – jeśli jest tak napisany – tytuł wystawy. To nie tylko figuracja od nowa. To taże Odnowa Sztuki.   

Ten coraz powszechniejszy dziś powrót sztuki do języka figuracji okazał się w przypadku prezentującej się na Wschodnim Salonie Sztuki dziewiątki artystów z Warszawy, Poznania (soliści), Krakowa (tercet o odrębnych brzmieniach) i Lublina (kwartet – jak wyżej) co najmniej interesujący. Pokazują też jak bardzo różne oblicza, różne smaki może mieć ta odnowiona figuracja.

Lublinianie Jakub Ciężki i Marcin Łukasiewicz w różny sposób zbliżają się do hiperrealizmu.

Maciej Kozłowski z Poznania i w pewnej mierze Barbara Gębczak-Janas z Warszawy – do pop artu.

U krakowianina Wojciech Kubiaka widać zafascynowanie wspomnianym wyżej Edwardem Hopperem (choć farbę kładzie zupełnie inaczej).

Obrazy innej mieszkanki grodu pod Wawelam, Kingi Nowak, to czysty realizm.

Figury kolejnego lubliniaka, Kamila Siczka, można nazwać ich zaprzeczeniem  (używa innych środków wyrazu niż koleżanka z Krakowa), są wysublimowane, trochę nie z tego świata, otoczone mgiełką poezji.

Grzegorz Wnęk (też Kraków) ociera sie o ekspresjonizm.  

A nasz  Mariusz Kozik – który porzucił abstrakcję, bo jak sam mówi doszedł do ściany i trzeba było wrócić do źródeł – uroczo dialoguje ze spuścizną wielkiej sztuki, jak w walącej w nas wielkimi rogami „Heldze”, podpisanej jak na obrazie fajki Rene Magritte  „Lesi nŕt pas une pipe”, czyli „To nie jest fajka”.

Doprawdy każdy znajdzie coś dla siebie na wystawie, która będzie czynna do końca listopada.

Andrzej Molik

Kategorie: /

Tagi: / / / /

Rok: