Folkowy młyn

To, co dzieje się w Chatce Żaka w czasie Mikołajków Folkowych trudno inaczej nazwać niż jednym wielkim młynem zagarniającym w swe tryby wszystko i wszystkich.

W sobotę, w trakcie głównego koncertu festiwalowego tłum w sali widowiskowej konkurował z tłumem przetaczającym się przez kawiarnię, hol i korytarze Akademickiego Centrum Kultury UMCS. Żeby przejść od drzwi Chatki do wejścia na salę, potrzeba było dobrych kilku minut. Każdy centymetr kwadratowy zajęto przez stoły licznych punktów piwnych, stoiska z płytami i rękodziełem i koczującą wszędzie młodzież. Posadzka na holu przypominała bagno – była zupełnie mokra nie od nanoszonego na butach śniegu, ale z powodu wilgotności powietrza sięgającej stu procent. W szatni nie przyjmowano okryć, bo szybko zawalona została nimi po sufit. W toalecie męskiej w kolejce do pisuaru czekało się 5-10 minut a i tak chłopaki pozastawali w luksusowej sytuacji, bo dużo dłużej czekały u siebie dziewczyny. Wreszcie zdesperowane zaczęły korzystać z kabin męskich nie bacząc na to, że stoją w ogonku tuż za plecami mężczyzn zaspakajających potrzeby fizjologiczne przy „ścianie płaczu” czyli dwóch oczkach pisuarowych. W kawiarni kolejka do okienka sięgała wejścia a o stolik walczyło się niczym praczłowiek o ogień. Słowem, było fantastycznie, odlotowo, tak jak potrafi być tam tylko raz do roku, w Mikołajki właśnie.

Zawsze w takich razach zastanawiamy się, czy ktoś ma wówczas jeszcze siłę na jakąś muzykę, na oglądanie folku i słuchanie ludowego maratonu, który ciągnie się do rana, prawie do godziny trzeciej. Ale nie ma najmniejszego problemu. Tłum faluje i w sali koncertów. Kłębi się, wymienia nieustannie wędrując w te i z powrotem, co ułatwiają fluorozyjące piecząki stawiane widzom na przedramieniu przez bramkarzy a służące jako stałe przepustki. Publiczność anektuje miejsca na schodach i proscenium. Obok sceny odbywają się tańce, w których w tym roku królowała szwedzka klezmerka i długowłosy osobnik godzinami wymachujący ramionami jak skrzydłami wiatraka. – Jakby temu człowiekowi ktoś wetknął jakieś narzędzie do ręki, to by kawał dobrej roboty odwalił – stwierdzził mój sąsiad. – Przez takich właśnie entropia galopuje – skomentował filozoficznie. Po chwili jednak uzupełnił: – Ale to pozytywna entropia, najlepsza.

Trudno wielogodzinne, czterodniowe występy zespołów ze Szwecji, Biąłorusi, Łotwy, Węgier, Sardynii i Polski opisać nawet skrótowo. Niektóre grały porywająco, niektóre troszeczkę – jak to mówi młodzież – smędziły. Wykazywały przy tym zadziwiające podobieństwo używanych środków, instrumentarium a nawet strojów, tak jakby Europa, idąc tropem decyzji politycznych, unifikowała się i pod względem folklorystycznym (czy tylko folkowym). Ograniczymy się do kilku ważnych komunikatów o decyzjach, które zapadły podczas Mikołajków Folkowych’98.

Przede wszystkim wybrany został Folkowy Fonogram Roku powszechnie już zwany Folkowym Fryderykiem. Miło nam donieść, że została nim płyta Kraina Boinów naszej Orkiestry p.w. św.Mikołaja. Chociaż takiego werdyktu się ogólnie spodziewano i chociaż wiadomo, że wysokie jury złożone z fachowców z całego kraju (z przewagą stolicy) działało niezależnie i w oddaleniu od Lublina, laur wprawił gospodarzy Mikołajek w pewne zakłopotania. – Może w przyszłym roku uda się nam nie wydać płyty, wygra ktoś inny i sprawa będzie czysta – skomentował szef orkiestry Bogdan Bracha. My w każdym razie śpieszymy z gratulacjami, bo uważamy, że Mikołaje byli bezkonkurencyjni, jakkolwiek konkurencja – Orkiestra Jednej Góry Matragona z Budzeniem góry i Zespół Polski z Kolędami polskimi – była interesująca.

Po czwartkowych przesłuchaniach, ogłoszono także wyniki konkursu Sceny Otwartej. Jury pod przewodnictwem Macieja Harny, muzyka z Matragony, w którym zasiadała także urocza Urszula Kalita z Orkiestry św.Mikołaja, pierwszą nagrodę przyznało wielce interesującemu zespołowi Ovo „za bogaty repertuar, swobodne operowanie fakturą wokalną i piękne brzmienie”. Drugie miejsce przypadło Bractwu Wianki Samagri, trzecie – zespołowi Jahiar Group, a wyróżnienia – kapelom Kaptoszki, Drewutnia Pole Chońka. Członkowie sądu konkursowego wykazali przy tym nie mało zmysłu pragmatycznego (albo poczucia humoru), bo pieniądze na nagrody rozdzielili procentowo, według ilości punktów oddanych przez poszczególnych jurorów na dany zespół. Stąd Ovo wyjechało z Lublina dokładnie z kwotą 1445 złotych i 50 groszy, Wianki dostały 1284,50 a Jahiar okrągłe 770 zł.

Laureaci wystąpili w sobotnim koncercie. Później, w niedzielę, była jeszcze muzyka dawna i już trzeba było tegoroczną edycję Mikołajków kończyć. Wielkie sprzątanie Chatki Żaka po ludycznej (a ludowej) nawałnicy poprzedza smutek, który zapanuje tu przez rok dzielący nas od Mikołajków Folkowych’99. Może jakoś doczekamy!

Andrzej Molik

Fot. Emilia Szumowska

Kategorie:

Tagi: / /

Rok: