Grają złote Helikoptery

50 lat Święto świdnickich dęciaków

Helicopters Brass Orchestra ze Świdnika obchodzi 50-lecie działalności. Z okazji złotego jubileuszu w sobotę w sali kina Lot odbył się uroczysty koncert zespołu pod dyrekcją Henryka Maruszaka.

Tak się złożyło, że Wasz sługa zamieszkał w lotniczym mieście w tym samym 1952 roku, w którym przy WSK Świdnik powstała Zakładowa Orkiestra Dęta, protoplasta dzisiejszych Helikopterów. Od dzieciństwa pamiętam dęciaków przygrywających do tańca na deskach w parku przy fabryce, zasiadających w kanale orkiestrowym ZDK podczas różnych akademii, czy maszerujących z muzyką podczas pochodów. W sobotę nie bez sentymentu wspominałem tamte koncerty z młodości, ale i mogłem się przekonać, jak bardzo orkiestra się zmieniła, jaką drogę ewolucji przeszła. Słynne „Sopki Mandżurii” czy walce Straussów zastąpiły nowoczesne rytmy, aranżacje i przeboje przełomu wieków.

Dziś Henryk Maruszak potrafi poprowadzić 40-osobową orkiestrę przez krainę jazzu, bluesa, rocka, musicalu, muzyki filmowej, pop. To już nie jest zespół a la czeska „duchovka” z parku zdrojowego. To big-band w stylu Orkiestry Glena Millera, tyle, że dużo bardziej nowoczesny. Helikopters Brass Orchestra równie dobrze czuje się w ludowym marszu Lubelszczyzny w oparacowaniu Aleksandra Bryka, jak i w świetnej składance tematów z polskich seriali, czy kolażu najsłynniejszych piosenek Franka Sinatry. Z wyczuciem zagra (na życzenie żon muzyków) „Rzekę marzeń”, czyli hit Beaty z filmu „W pustyni i w puszczy”. Będzie z wyczuciem towarzyszyć saksofoniście Antoniemu Naranieckiemu w „Harlem Nocturn” Hagena i puzoniście Rafałowi Maruszakowi w „Trombona Dreams-Blues” Schneidera-Argenbuna lub konkurować z superbandami w „Karawanie” Ellingtona.

To jednak przy tym utworze zabrzmiały pierwszy raz smutniejsze tony jublileuszowego koncertu. Ze swadą prowadzący konferansjerkę kolejny z klanu Maruszaków – Adam rzucił jeszcze jedną z rymowanek, tym razem gorzką: „Karawana jedzie dalej/chociaż psy szczejkają./…/Od pół wieku ta orkiestra/gra na chwałę Świdnika./Zrób coś dla niej droga władzo/bo karawan czeka”. Taka jest smutna prawda jubileuszu. Helikopterom grozi śmierć. Cóż tego, że z świątecznej okazji jej członkom przyznano jeden Złoty Krzyż Zasługi i trzy Srebrne. Cóż z tego, że 10 osoób odbierało ministerialną odznakę Zasłużonego Działacza Kultury, a dyrygent i odrębnie orkiestra dostalili Wojewódzką Nagrodę Kulturalną i spotkały ich inne zaszczyty. Nikt z przedstawicieli wojewódzkich, powiatowych i miejskich władz, w tym samorządowych nie potrafił zdeklarować konkretnej pomocy dla zespołu.

A jak powiedział Mirosław Kolano, prezes działającego od 1992 r. Towarzystwa Przyjaciół Świdnickiej Orkiestry Dętej (wtedy zespół odszedł z WSK), od 1995 r., od ostatniego (!) wyjazdu zagranicznego do Niemiec, gdy kupiono ubrania dla muzyków, orkiestra nie jest w stanie nigdzie wojażować i nie ma większego wsparcia. Leszek Olechnowicz, dyrektor MOK próbuje od dwóch lat wprowadzić Helikopterów w struktury ośrodka, ale miasto nie chce dać dodatkowych funduszy na ten cel. Sprzedaż wydanej dzięki sponsorom z okazji 50-lecia pierwszej płyty orkiestry finansów nagle nie uratuje. Potrzebny jest prawdziwy ich zastrzyk. To przecież taka piękna okazja!

ANDRZEJ MOLIK

Kategorie:

Tagi: /

Rok: