Hermafrodyt?
Fakt, to akt!
Mogę jedynie ubolewać, że w młodości nie uzyskałem wykształcenia klasycznego, takiego z greką i łaciną i superznajomością mitologii Hellady i Rzymu. W liceum chciałem się uczyć języka łacińskiego, ale ten obowiązywał jedynie w klasie żeńskiej, do której dyrektor nie chciał przenieść dwóch wariatów o tak fanaberyjnych zachciankach (obaj na złość bardzo partyjnemu dyrkowi skończyliśmy potem KUL jako pierwsi absolwenci LO w Świdniku, którzy trafili na tę uczelnię). Efekt jest taki, że – wstyd się przyznać – najsłynniejsza mitologia nie jest dziedziną, w której czuję się jak ryba w wodzie i często staję bezradny przed nawiązujęcymi do niej dziełami sztuki.
Taką bezradność poczułem kiedyś we Wiedniu przed obrazem największego niderlandzkiego manierysty Bartholomausa Sprangera (1546-1611), zatytułowanym Salmakis i Hermafrodyt. Jaki Hermafrodyt? Przecież zawsze przy nazywaniu obojniaka spotykałem się z formą Hermafrodyta. Co zatem jest grane? Skąd ten rodzaj męski? Lukę w wiedzy można było wypełnić dopiero w domu po rzuceniu się na odpowiednie księgi. Okazało się, że obie formy stosowane wobec dwupłciowego bóstwa, syna Afrodyty i Hermesa, są uprawnione, tyle, że słowniki odsyłają od Hermafrodyta do Hermafrodyty. No i przy okazji wyjaśnia się rola Salmakis, nify źródła bijącego nieopodal Halikarnasu. Nie mogła ona zyskać wzajemności pięknego pasterza, więc uprosiła bogów, aby złączyli go z nią w jedną istotę.
Artystów zawsze nęciła trudność wyobrażenia męsko-żeńskiej postaci ludzkiej, ale urodzony w Antwerpii malarz, który największą sławę osiągnął działając w Pradze na dworze Rudolfa II umknął przed tą pokusą i przedstawił scenę rozgrywającą się nim nastąpiło owe złączenie i nim powstała Hermafrodyta. Hermafrodyt przyrodzenie ma zakryte nogą założoną z nonszalancją na udo drugiej, ale to najwyraźniej urodziwy chłopiec, a Salmakis to kobietka z krwi i kości, której z damskich atrybutów niczego nie brakuje. Chociaż i w tym przypadku nie widzimy łona damy, z obrazu emanuje typowo dworski erotyzm podkreślony przez niezwykłą pozycję jej ciała. O tym kto zainspirował Srangera do takiego przedstawiania aktów napiszę za tydzień przy okazji omawiania innego jego mitologicznego obrazka.
Andrzej Molik
Bartholomaus Spranger Salmakis i Hermafrodyt,
olej na płótnie, 110 x 85 cm.
Kunsthistorisches Museum, Wiedeń.
Kategorie: Felietony / Kurier Lubelski
Rok: 2002