I po jubileuszu!

PEREGRYNACJE

Andrzej Molik

Równo dwa tygodnie temu, we wtorek 8 października, w przededniu otwarcia VII Międzynarodowego Festiwalu „Konfrontacje Teatralne” odbyły się uroczystości jubileuszu 25-lecia działalności Ośrodka Praktyk Teatralnych Gardzienice. Rangę wydarzenia podkreślał fakt, że zorganizowano je w reprezentacyjnej Galerii Malarstwa Polskiego Muzeum Lubelskiego na Zamku. O randze świadczyły też osoby tam przybyłe. Marszałek Edward Hunek stwierdził, że organizowano już u nas różne jubileusze – 25-, 50- i 100-lecia – ale zestawu tak zanamienitych gości Lublin jeszcze nie widział. Rzeczywiście przegląd był imponujący, od księżnej i ministra kultury, przez najwybitniejszych twórców teatralnych ze Wschodu i z Zachodu, po lokalne włdze wszystkich szczebli.

Jubileuszowe fety mają to do siebie, że na temat jubilata padają na nich wielkie słowa, zatem powtarzanie ich możemy sobie podarować. Natomiast trudno podarować, pogodzić się z tym, że za wyrazami uznania i pięknymi deklaracjami rzadko idą czyny wspierające codzienne działania obiektu chwilowej adoracji. – Z rzeczywistości świątecznej wracamy do rzeczywistości bardzo skrzekliwej – stwierdza dziś z goryczą Włodzimierz Staniewski, twórca i szef OPT, który w tym roku był także komisarzem artystycznym Konfrontacji i odniósł niewątpliwy sukces jako „ojciec” grup teatralnych wyrosłych z dziedzictwa Gardzienic. Grup, które – jak warszawskie Studium Teatralne czy wrocławski Teatr Pieśń Kozła – były największą ozdobą festiwalu. – Musimy się zastanowić nad wciśnięciem hamulca i zastopowaniem naszych przedsięwzięć, a myślę o jedenastu projektach realizowanych w Gardzienicach – dodaje dyrektor ośrodka znanego już w całym świecie.

Kiedy Staniewski wypowiada takie słowa i wyjaśnia przyczyny prowadzące do podobnych stwierdzeń, od razu przypomina mi się istny Armageddon jaki gardzieniccy artyści przeżywali kilka lat temu. Wtedy to w chorych głowach zrodził się pomysł, że pałac i park w podpiaseckiej wsi stanie się ogrodzoną, strzeżoną akademią policyjną, a oni, a także wszyscy widzowie i goście na teren ośrodka będą się dostawać za przepustakami. Teraz zagrożenia takiego już nie ma, ale wszelkie próby pozyskania na potrzeby OPT idącego w ruinę pałacu odbijają się od ściany niechęci. Starostwo powiatowe w Świdniku nie ma żadnego pomysłu na ratowanie i zagospodarowanie obiektu (za taki trudno uznać próbę stworzenie tam domu starców, bo i te, które działają w województwie trudno utrzymać), a jedynym jest wyznaczenie ośrodkowi za używanie tzw. sali Awwakuma (byłej kaplicy) czynszu kilkakrotnie większego niż poprzedni.

W tej historii smutne jest to, że piękne słowa o przekazaniu pałacu artystom z Gardzienic nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, a najsmutniejsze, iż doszło nawet do takiego koszmaru, że oskarża się ich o żydowstwo i masonerię (sic!). Póki co, na ostanio zaproponowanej przez strostwo umowie dzierżawy parteru pałacu (z wyłączeniem klatki schodowej i jednego jeszcze pomieszczenia) widnieje suma czynszu stanowiąca kwotę 2431,46 zł. Dla każdego kto chociaż trochę zna stan finansów naszej kultury – a Gardzienice przecież dotuję państwo i województwo – jest jasne, że to suma śmiertelna. W OPT już nikt nie wierzy w cuda, ale po cichutku marzy się tam o cudzie powyborczym, czyli nastaniu władz samorządowych, które docenią Gardzienice nie jublileuszowym pięknosłowiem a czynem.

Kategorie:

Tagi: / / /

Rok: