Inne rytmy karnawału

W piątek Lubelska Federacja Bardów w filharmonii

W najbliższy piątek, jak już informowaliśmy, dojdzie do nadzwyczajnego koncertu w naszej filharmoinii zatytułowanego Życie to piosenka, w którym Lubelska Federacja Bardów wystąpi razem z Orkiestrą Kameralną Filharmonii Lubelskiej pod dyrekcją Piotra Wijatkowskiego.

Niech te nadchodzace duże wydarzenie będzie dziś pretekstem do powrotu do koncertu naszych bardów przed tygodniem w miejscu gdzie federacja występuje na codzień, czyli w Kawiarni Artystycznej HADES. Jak co miesiąc, tak i w niedzielę 20 stycznia sfederowani autorzy i wykonawcy zaprezentowali tam swój premierowy program. Jak przed rokiem miał on charakter karnawałowy. Tamten nazywał się Brylantyna i zdominowały go rytmy południowoamerykańskie. Ten zatytułowano Tanga i walce, nastąpiła więc zmiana karnawałowej rytmiki, jakkolwiek tytułowa piosenka sprzed roku w wykonaniu jej autora Jana Kondraka wdzięcznie powróciła na hadesową estradkę.

Przeważały jednak w programie nowości, było ich coś około ośmiu. Kompozycje do tekstów Janka zaśpiewał Marek Andrzejewski. Kondrak napisał je kiedyś na zamówienie Janusza Józefowicza do nigdy nie zrealizowanego musicalu Teethen smile. Ciekawa była już ta, która otwierała program – Na razie gramy. W Kondrakowym tekście Walenie za ścianą wspaniale się też odnalazł coraz lepiej czujący się w federacyjnym towarzystwie Sambor Dudziński. Z nowalijek Hanny Lewandowskiej wykonywanych tradycyjnie przez Piotra Selima z jego muzyką na pewno zapamiętamy Zaczynajmy, kochanie a już słyszane kiedyś W rytmie bolera potwierdziło swą dużą klasę. Jolę Sip nieoczekiwanie wsparł ten, który opuścił szeregi LFB, to jest Marcin Różycki. To on napisał jej wcale zgrabny walc angielski Zakręciło się i zgasło. Janek dodał jej do tego reggae (?) Co ona ćpa i był to mocny akcent tuż przed finałem. Jan Kondrak oprócz wspierania innych, zaskoczył zupełnie nowym tonem Cygańskiego chłopca, ale prawdziwą ozdobą progamu był jego wykonany zbiorowo Ptak kiwi, tekst walący po gębie intelektualne nieloty i powodujący, że dreszcz po plecach przechodzi a z gardła wydobywa się niekontrolowany, nerwowy śmiech.

Lubelska Federacja bardów stara się żeby jej programy nie popadały w rutynę w skostnienie, dlatego wciąż zaskakuje nas czymś nowym. Kiedyś, na początku działalności funkcje konferansjera pełnił Piotr du Chateau. Gdy po wpływem sugestii z zewnątrz koledzy podziekowali mu za współpracę, zapowiadaczami byli na przemian Igor jaszczuk i Jan Kondrak. Wreszcie ostał sie tylko ten ostatni, ale oto otrzymaliśmy przy Tangach i walcach inną formułę. Teraz kolejnego wykonawcę zapowiada ten, który występował ostatni. Zrobiła się z tego ciekawa sztafeta, chociaż funkcja dowódcza Janka została zachowana.

Był jeszcze jeden ciekawy rys tej zbiorowej konferansjerki. Można by w pierwszym odruchu pomyśleć, że mieliśmy w niej do czynienia z kilkoma niespełnionymi obietnicami. Jan Kondrak obiecywał na przykład, że po jednym z utworów Piotr opowie, jak tę piosenkę niszczył ongiś Piotr Bukartyk. Oczywiście nie mógł tego zrobić, bo kolejna zapowiedź należała już do Selima i opowieści już do końca nie usłyszeliśmy, podobnie jak jakiejś kolejnej anonsowanej wcześniej. Uważniejsze przyjrzenie się temu zabiegowi pozwala zauważyć, że był to żart, pewna próba parodiowania typowej pracy konferansjera, dystansowanie się od enterprenerskiej sztampy, a więc kolejna innowacja świadcząca i o poczuciu humoru konfederatów i o ich twórczych poszukiwaniach.

Po Tangach i walcach z jeszcze większym zainteresowaniem można czekać na piątkowy filharmoniczny program Życie to piosenka, tym ciekawiej się zapowiadający, że jeszcze raz powróci do grona wykonawców Marcin Różycki do niedawna członek Lubelskiej Federacji Bardów, dziś artysta, który się wyindywidualizował z tego zbiorowego ciała artystycznego. Z jakimi skutkami, zobaczymy.

Andrzej Molik

Kategorie:

Tagi: / / / / / / / /

Rok: