Jedyna taka familia

Było coś prawdziwie wzruszającego a jednocześnie naprawdę imponującego w uroczystości – bo była ona czymś więcej niż zwykłym wernisażem – towarzyszącej przed dwoma tygodniami otwarciu wystawy Michalakowie – Trzy pokolenia. Po prostu to jedyna taka artystyczna familia w Kazimierzu Dolnym a zapewne i w promieniu kilkuset kilometrów, która wciąż pielęgnuje i kontynuuje tradycje artystyczne rodu i – co nie mniej ważne – trzymająca się razem, wspierająca, konkurująca ze sobą w swym wnętrzu, ale konkurująca w najlepszym sensie tego słowa, gdy sukces jednego członka rodziny stymuluje drugiego do jeszcze większego wysiłku twórczego, przy czym twórczość, kreatywność, może objawiać się na różnych polach, nie tylko sztuki, ku satysfakcji pozostałych.

Wanda Janusz, gospodarze Domu Michalaków przy ul. Nadrzecznej są i dlatego dodatkową siłą integrującą, że prowadzą Galerię, która odkąd działa, a działa niewiele ponad dwa lata, stała się jednym z najważniejszych miejsc na artystycznej mapie miasteczka nad Wisłą a także całej Lubelszczyzny a niektórzy uważają – słusznie – że i kraju. Takie miejsca promieniują i zachęcają do czynu, również w familijnym kręgu, no i przyciągają innych, którzy zauroczeni patrzą z otwartymi ustami na fenomen domu, galerii i rodziny przede wszystkim. Przyjemnością było słuchać, jak Wanda Michalak stojąc w rozsłonecznionym ogrodzie na tle imponującego obrazu syna Jana, studenta warszawskiej ASP, prezentowała poszczególnych bohaterów pokoleniowego spotkania i gdy doszła do malutkiego Antoniego, Antosia, który nosi takie same imię jak jego pradziadek, protoplasta rodu artystów, a więc jest pierwszym przedstawicielem czwartego pokolenia Michalaków, na razie stanowiącym jedną wielką tajemnicę co do swych talentów, ale przecież wszyscy w familiji wierzą, że syn Tomasza będzie godnym kontynuatorem jej tradycji. Inaczej mu nie wypada.

Żeby unaocznić tym, ktorzy tego nie wiedzą, jak ta pokoleniowa sztafeta wygląda, ja też posłużę się ściągawką z programu wystawy i zacytuję historię spisaną jak najkrócej, bodaj przez Wandę: Wiosną 1923 roku Antoni Michalak przypłynął do Kazimierza wiślanym parostatkiem. Osiemnaści lat później poślubił Marię z Chylewskich. W następnym roku urodził się syn Tadeusz a cztery lata później przyszedł na świat Janusz. Tadeusz ożenił się z Zofią z Jezierskich. Cztery lata później urodził się syn Witold (to mój kolega redakcyjny w Kurierze, pożeglował w stronę szuki dziennikarskiej – przyp. A.M.) a po następnych czterech – Tomasz. Janusz ożenił się z Wandą z Konopińskich (też ma za sobą przeszłość dziennikarską – przyp. j.w.). Po czterech latach przyszedł na świat syn Janek, po następnych dziewięciu latach Adam. Witold poślubił Magdalenę z Sendejewiczów (z zawodu historyk sztuki – przyp. j.w.). Tomasz ożenił się z Katarzyną z Tomczyków. Trzy lata po ich ślubie przyszedł na świat Antoś, prawnuk Antoniego Michalaka. Czyż nie imponujące? Dodać trzeba jeszcze, że protoplasta Antoni jako pierwszy artysta osiadł na stałe w Kazimierzu i wybudował sobie dom (tzw. pierwszy dom Michalaków na górze zamkowej pod Basztą) i że udało mu się przeżyć wojnę i dlatego ród mógł tu trwać i czynem rozsławiać swe imię.

Słowa nie oddadzą niepowtarzalnej atmosfery uroczystości z 15 lipca, a kto na niej nie był, nie zobaczy już rodziny w komplecie, ale przecież wciąż można oglądać wystawę w Galerii Domu Michalaków, na której zgromadzono malarstwo, rysunki, projekty architektoniczne i fotografie Antoniego, Tadeusza, Janusza, Tomasza i Jana. Te dwie ostatnie techniki to domena Tomasza, który m.in zdokumentował fotograficznie pierwsze dni życia syna Antosia, prawnuka Antoniego, ale i zaprezentował spójne projekty o dużej urodzie. Jego ojcie Tadeusz jest też architektem, ale ujawnił swe niepoślednie talenty malarskie w rysunkach i akwarelach. Patrząc na przepiękny akt „pewnej znanej aktorki” autorstwa Janusza, można żałować, że nie poszedł w tym kierunku konsekwentniej, chociaż i jego pejzaże mają smak i styl, no i że gospodarz Domu Michalaków i Grilla tak rzadko sięga po paletę gnany innymi obowiązkami. Na sczęście na sięganie po nią dostatecznie dużo czasu ma jego syn Janek, którego kubizujące malarstwo imponuje rozmachem, swobodą pędzla i doboru kolorów. To najprawdziwszy kontynuator tradycji, skupiony na malarstwie tak jak dziadek Antoni, którego obrazy zapełniają sąsiednią salę stałej ekspozycji w Galerii Domu Michalaków i którego sztukę coraz bardziej się z perspektywy czasu ceni, bo ma w sobie niezwykłą porażającą moc, szczególnie w tematyce sakralne, wszelako nie tylko.

Spójrzcie Państwo na starą fotografię Antoniego z synami na tle jednego z obrazów. Jest we wzroku wielkiego artysty satysfakcja ze swego dzieła – tego w tle, monumentalnego płótna ze świętymi (fantastyczne: jego światłocienie przenoszą się na portretowane na zdjęciu osoby!) i tego siedzącego obok na ławeczce, dużo ważniejszego, bo sedna życia tyczącego. I ta słuszna satysfakcja jest pewnym znamieniem rodu Michalaków do dziś. Nie zazdrośćmy im jej, podziwiajmy ich. Ja to robię najszczerzej, z całego serca.

Andrzej Molik

Michalakowie – Trzy pokolenia. Prezentacja twórczości. Dom Michalaków w Kazimierzu Dolnym. Wystawa czynna do 4 sierpnia.

Kategorie:

Tagi: / / /

Rok: