Kabaret Cafe

Kabaret Cafe przy Grodzkiej 21, bohaterka niedawnego wpisu (czytaj poniżej), zainaugurowała działalność swojej scenki teatralnej. Teatr to teatr. Noblesse oblige! Dyktuje ono poświęcenie obustronne: publiczność obowiązuje zakaz palenia, gospodarze decyduję się na okrojenie wpływów, bo bar pozostaje w czasie spektaklu zamknięty (można, jak się ktoś zorientuje, zamówić drinka czy browca wcześniej).
Na początek pokazano sprowadzone z Teatru Żydowskiego w Warszawie „Wyzna(nie)” wg scenariusza Kati Czarnej, w reżyserii Krzysztofa Rzączyńskiego. Rzecz o trzech Polkach (grają: Małgorzata Majewska, Małgorzata Trybalska i Joanna Szurmiej-Rzączyńska) „żydowskiego pochodzenia” lub, jak kto woli, „polskich Żydówkach”, które umówiły się na progu dorosłości, że się spotkają za 10 lat, a gdy już ma do tego dojść, szarpią nimi piętrowe wątpliwości, wahania i opory. Żaden wielki teatr, ot, ciekawostka etnograficzno-psychologiczna, bo mało kto z nas, tu zakorzenionych i świadomych (pewnych) swej tożsamości, przeżywa dylematy jaki są udziałem tych pań pod trzydziestkę. Na dodatek ci, którzy sądzili, że do spotkania przyjaciółek na naszych oczach jednak dojdzie, musieli się na bezhappyendowy koniec zreflektować, że są skończenie naiwni. Ale był to także ładny gest prowadzących lokal wobec wynajmującego go im Ośrodka Brama Grodzka – Teatr NN, który za swą misję uznał m.in. przywrócenie do społecznej świadomości dramatu Miasta Żydowskiego rozciągajacego się za jego budynkiem i społeczności je zamieszkującej przed II wojną światową.
Ja zaś się złapałem na tym, co przeżywałem ongiś w pierwszej z knajpek poprzedzającej nastanie Kabaret Cafe – w Szerokiej 28. Wiem, od dawna wiedziałem, że Żydów we współczesnym Lublinie jest tak mało, że nie można zgromadzić minjanu – judaistycznego kworum modlitewnego, wynoszącego raptem dziesięciu prawowiernych Żydów, dorosłych mężczyzn, wymaganego podczas „nabożeństw ” – np. głośnego powtarzania przez kantora Amidy, odmawiania żałobnego Kadiszu oraz przy czytaniu Tory. Ale wszak – można było się domyślać – są w Lublinie ci, którzy – gnani obawami – przez lata nie chcieli się do swych korzeni przyznawać. I są młodzi, często już trzecie pokolenie po ofiarach Holocaustu, którzy nie mieli – tak jak jedna z bohaterek spektaklu „Wyzna(nie)” – pojęcia, że chroniono ich przed tą wiedzą, a jak już ją odkryli, podjęli postanowienie, że muszą poznać „całą prawdę” oraz, że będą uczestniczyć w każdym wydarzeniu, w tym w wydarzeniach, które przybliżą im wiedzę o kulturze dziadków, pradziadków i dalszych przodków.

Kategorie:

Tagi: /

Rok: