Konfrontacje. Żar Mądzika

Zaczęło się! Od piątku ruszył dziewięciodniowy maraton 16. Festiwalu Konfrontacje Teatralne. Obfitego, wręcz wybujałego, bo z pieczęcią lubelskiej części Krajowego Programu Kulturalnego Polskiej Prezydencji w Radzie UE.

Nim doszło do oficjalnej inauguracji wydarzenia, otworzył je spektakl Żar. Inês i Pedro,  w reżyserii Leszka Mądzika, stworzony w CTA-A Companhia de Teatro do Algarve z Portugalii.

To dobre przedstawienie. Inspirację do niego już znamy. W pokazanym niemal dokładnie rok temu na poprzednich Konfrontacjach Przejściu jego Sceny Plastycznej KUL, Mądzik się odwoływał do niezwykłego grobowca z cysterskiej świątyni w Alkobasie z parą stykającą się ze sobą stopami, motywu już zresztą wówczas zapowiadanego jako temat dalszych scenicznych penetracji. Kompletną niespodzianką w tych poszukiwaniach, których owoc poddany został ocenie widzów kolejnych Konfrontacji, jest to, że Leszek, deklarujący od zawsze, iż wciąż, w każdym spektaklu powraca do „jednego tematu”, poniekąd go zdradził! Ogarnął go – po ponad 40 latach monotematyczności nasączonej traumatycznymi powrotami do tematu śmierci, metafizyką i transcendentalną refleksją – prawdziwy żar. Emocji. Namiętności. Ekstazy!

Gdzieś na południowo-zachodnim krańcu Europy, w towarzystwie Andrzeja Kowalskiego, jednego z pierwszych aktorów SP KUL, którego te cztery dekady temu ściągnęły do Portugalii porywy prawdziwego uczucia, pod wpływem nagrobka-pieśni miłości z cysterskiego klasztoru, może także słońca, wina i fado, puściły egzystencjalne hamulce i zwyciężyła radość życia. Powstał miłosny hymn (tak naprawdę podtytuł Żaru w oryginale brzmi: Memorial para Pedro e Inês Portugal). Objawiła się oto Mądzikowa subiektywna, bardzo osobista Pieśń nad pieśniami. Z wprost genialną muzyką Zé Eduardo, w której np. solo kontrabasu brzmi, jakby muzyk, oczarowany tym, co widzi, wykonywał je z wprost z kulis.

Paradoksem Żaru jest to, że przekracza granicę odrębności wyznaczoną przez inne spektakle Sceny Plastycznej i sadowi się w ciągu premierowych realizacji sygnowanych od 1970 r miejscem powstania, czyli interiorem czarodziejskiej już dziś Starej Auli KUL. Chociaż w Żarze są sceny dalekie od paraliżującej ciemności i wypływających dopiero z niej słynnych powidoków Mądzika z Zielnika, Wilgoci, Ikara, Brzegu, Kiru, Wrót, Szczeliny, czy wreszcie Przejścia, niemal równie dobrze przez widza dostrzegane w szczegółach, jak całość niezbyt udanej, zbyt nawiązującej do pomysłów Tadeusza Kantora „jasnej” Bruzdy… Chociaż ośmioro widocznych jak na dłoni aktorów autor wizji nie ubrał wcale w czarne stroje… Chociaż – jak się rzekło – wykonał salto mortale w podejściu do treściowej zawartości tu już wyraźnej fabuły… To, w przeciwieństwie do jego teatralnych realizacji w Teatrze Wielkim, Berlinie, Wrocławiu, Szczecinie, Helsinkach, Lizbonie, Gdansku i Bóg raczy wiedzieć gdzie jeszcze, wykreowany w Portugalii spektakl bezboleśnie może być opatrzony znakiem Sceny Plastycznej KUL. I być odnotowywany w tym najważniejszym, autorskim zestawie premier podpisywanych z największą chęcią przez Leszka Mądzika.

Jedyną – jak mi się wydaje – przeszkodą mogłaby być reakcja świętej uczelni na żar jaki ogarnął znakomitego, szczerego do cna artystę.

Kategorie: /

Tagi: / /

Rok: