Kurier przyśpieszony

(odjeżdża zgodnie z rozkładem jazdy)

* Zima nie ustępuje i daje możliwość prowadzenia ciekawych obserwacji, jak to sobie z nią radzą Nasi Drodzy Drogowcy. Mają oni góry i doliny swej działalności. Najlepiej jest jak w ogóle nie pada, kiedy jednak śnieg poprószy, zaczynają się schody. Gorzej na przykład było ze stanem naszych ulic w piątkowy wieczór po rozpoczęciu śnieżycy niż w sobotę i niedzielę, kiedy sytuacja została chwilowo nieco opanowana, przy czym lepiej to wyglądało w ten drugi (a w zasadzie trzeci) dzień, może z powodu świątecznego lenistwa i takichż oszczędności soli. Bo niekiedy się okazuje, że lepiej nie solić i nie powodować powstawania tej mokrej ślizgawki jaka wówczas na jezniach się pojawia. Zauważyliśmy przy okazji, że Nasi Drodzy D. nazwy solarko-piaskarka używają wobec tego sprzętu jedynie symbolicznie, bo piasku w nim chyba dawno nikt nie widział. Nie wiemy, czy znowu chodzi o jakieś oszczędności czy też piasek z solarko-piaskarek (ongiś nazywanych na odwrót piaskarko-solarkami) został wycofany z powodu innych wyższych racji. A że szkoda, że tak się stało, nikogo nie trzeba przekonywać. Piasek zwiększał przyczepność kół, szczególnie na brei, która jest efektem stopienia śniegu i lodu przez sól. Chciało by się zakrzyknąć: – Oddajcie nam piasek! Ale – zdaje się – będzie to typowe wołanie na puszczy. Nasi D.D., na uwagi, rady i okrzyki rozpaczy głusi są.

* Wszystko powyższe było rozważaniami o podłożu historycznym, nawiązującymi do wydarzeń z zamierzchłej przeszłośći, bo sprzed kilku dni. Prawdziwy horror rozgrywa się bowiem na drogach dopiero od wtorku, od kiedy (a nawet wcześniej) śnieg sypie bez przerwy i nie zamierza przestać. Co tam wówczas lekkie solniczki! Sprawa zaczyna rozbijać się o poważny, ciężki sprzęt. W związku z tym, Nasi Lokalni Lubelscy D. Drogowcy awansowali wczoraj nawet na antenę ogólnopolską. Już o jakiejś wściekle wczesnej porze, bo po szóstej rano alarmowali na cały kraj, że jak tak dalej pójdzie, to zaraz po nowym roku zabraknie środków na wypuszczanie na drogi najnowocześniejszych w parku maszyn pługów wirnikowych. Jakiś stołeczny urzędnik uspakajał później (przed siódmą) słuchaczy, a więc i nas, że obecnie, w grudniu, wykorzystuje się na odśnieżanie pieniądze ze starego budżetu a po 1 stycznia będą nowe, z budżetu przyszłorocznego, ale nic nas nie uspokoił. Bo czyż ktoś zasiadający na stołku w Warszawie może znać naszą lubelską specyfikę? U nas przecież budżet na kolejny rok kalendarzowy uchwala się wiosną, w okolicach kwietnia, wtedy gdy jedynie zupełnie perfidny śnieg utrudnia przyrodzie spełnienie tego, co obiecane jest w nazwie owego miesiąca.

* Zaś dla N.D.Drogowców mamy naszą własną prognozę meteorologiczną, która bez wątpienia powinna ich podtrzymać na duchu. W niebie ostatnimi czasy coś się komuś zupełnie pomerdało i dlatego już zupełnie nie pamiętamy ośnieżonych świąt Bożego Narodzenia a więc – analogicznie – nie powinno być śniegu i pod tegoroczną choinkę a N. Drodzy D. powinni mieć najświętszy świąteczny spokój. Chyba, że się jeszcze raz okaże, iż wyrokowanie per analogiam można o tyłek potłuc.

* Zimowe przygody nie dotykają tylko N.D.D. Swoją rękę mogą dołożyć do nieszczęść złodzieje, zakład ubezpieczeniowy a nawet policja. Z szatni liceum na Czwartku (które dla jasności ma numer 4) skradziono na początku grudnia siedem kurtek. Siódemka uczniów nie miała w czym wracać do domów. Nim poszkodowani się dowiedzieli, że ubezpieczalnia nie zwróci im za straty poniesione w ubezpieczonej za ich pieniądze szatni, bo zakład ubezpieczający nie sprawdził przed wystawieniem polisy czy szatnia jest odpowiednio zabezpieczona czyli zamknięta i teraz spędza winę na szkołę, szatniarki i uczniów a sam się do żadnej odpowiedzialności nie poczuwa (swoją drogą, kiedy firmy ubezpieczeniowe pojmą, że ich praca polega nie na uciekaniu się do kruczków prawnych i zastawianiu haczyków w regulaminach ubezpieczeń, ale po prostu na ubezpieczaniu?), więc nim siódemka ta o tym wszystkim się dowiedziała, na dobry początek przeżyła szkolenie obywatelskie na temat pomocnej dłoni policji. Uczniowie usłyszeli, że usłużni obrońcy prawa zawiozą ich do domów, co wobec panującego mrozu wydawało się całkiem logiczne. Młodych ludzi zawieziono jednak do komisariatu przy ul.Północnej i tam, tam gdzie odstawiany bywa i przestępca i podpity kierowca i nawet panienka nienajcięższych obyczajów, spędzili po kilka godzin (od mniej więcej 15 do 18 a nawet 19 i później). Czekali, dopóki nie zgłosili się po nich rodzice wzywani i spoza Lublina. I przekonali się na własnej skórze, jak odległa jest rzeczywistość od serialowego „13. posterunku”. Jeśli płakali, to na pewno nie ze śmiechu.

* Po tym wszystkim możemy zacytować jedynie bardzo poważny napis z muru (nie pochwalamy, jednakowoż za dostawę dziękujemy). Pochodzi z Kraśnika, ale wydźwięk ma zdecydowanie ponadlokalny: TAK MAŁO TRZEBA, BY POCZĄĆ CZŁOWIEKA A TAK WIELE, BY SIĘ NIM STAĆ!

Polecam się

Starszy Wajchowy

Kategorie: /

Tagi:

Rok: