Kurier Przyśpieszony

(odjeżdża zgodnie z rozkładem jazdy)

*Jak spędziliście Państwo święta? Radośnie? Pogodnie? A szopkę naszą lubelską widzieliście? My podjechaliśmy sobie pod ratusz w dzień Bożego Narodzenia i mieliśmy sporą przyjemność, bo kolędy na żłobkowym i zwierzęcym tle zaśpiewała nam niezawodna Lubelska Federacja Bardów uszczuplona w swym składzie tylko o jednego nieobecnego, usprawiedlowionego. Zważywszy, że rok temu mogło zameldować się tam tylko połowa federacyjnego składu, postęp jest ogromny. Widać delikatna do tego dnia zima nie spuściła (na szczęście) żadnych choróbstw na wykonawców, widać też organizacyjna mobilizacja jest w tym szczególnym roku większa, a że bardowie potrafią śpiewać kolędy jak mało kto, frajda – co się już rzekło – była duża.

* Nie widzieliśmy natomiast dnia następnego koncertu Krzysztofa Cugowskiego i jego synów, bo nas rzadkie lenistwo ogarnęło a śnieg za oknem – który spóźnił się o dwa dni, ale zdążył obielić i upiększyć święta – nie zachęcał broń Boże do wsiadania do samochodu gdy nie było takiej konieczności (bo oczywiście nie zdążyliśmy zmienić opon na zimowe). Sam jednak fakt, że organizatorzy zdołali namówić wokalistę Budki Suflera do tego występu (wiemy doskonale, jak trudno go oderwać od rodzinnego stołu kiedy już ma okazję spędzać święta w domu) oraz to, że na przykład prezydent miasta – bodaj dziś – funduje dzieciom Lublina koncert Arki Noego, świadczy o tym, że przedsięwzięcie pod nazwą lubelska szopka nabiera rozmachu, ma już prawdziwych przyjaciół, no i niezliczone grono kibiców.

* Jednego jesteśmy pewni absolutnie. Estradka pod szopkową strzechą nie powinna być miejscem kolędowych popisów różnych notabli i przypadkowych gości. Pamiętamy jak rok temu na cztery wiatry przegonił nas sprzed ratusza śpiew pewnaj zacnej, ale kompletnie bezkrytycznej wobec swych wokalnych możliwości damy. Teraz sprawa się powtarza, wychodzi jakiś ambitny radny, próbuje wyrzucić z siebie kilka nut i jakimś cudem przypomnieć sobie drugą zwrotkę znanej z dzieciństwa kolędy i wszystko to jest bardziej niż żenujące, bo nie dość, że fałszuje niemożebnie, to jego pamięć ogarnia jedynie pierwsze cztery wersy naprawdę powszechnie znanego utworu (pamietamy jak kiedyś na letnich wakacjach w Bułgarii zorganizowano przy ognisku na polu namiotowym konkurs piosenek poszczególnych nacji i okazało się, że my Polacy potrafiliśmy wspólnie zaśpiewać tylko „Szła dzieweczka do laseczka” i… kilka kolęd). Wiemy, że bożonarodzeniowy okres to czas dobroci dla wszelkiego stworzenia, ale bez przesady, bo odbiorcy, których wszak przewija się przed szopką tysiace, też powinni być chronieni. Na zewnętrznych ścianach stajenki wywieszono dokładne informacje o programie artystycznym jaki jest tu proponowany do 6 stycznia 2001 roku i przerw pomiędzy poszczególnymi występami wcale nie trzeba watować popisami domorosłych zapiewajłów, tym bardziej, że dla dzieci główną szopkową atrakcją pozostają zgromadzone tu żywe zwierzęta i możliwość pogłaskania konika czy kozy. Nic nie przesadzamy, w świętego Szczepana po godz.20.30 (jednak ruszyliśmy w śnieżycę okiełznawszy świątecznego leniucha) w kolejce na zaplecze szopki, gdzie skryto przed mrozem zwierzaki, stał cały tłum rodziców z dziećmi. Późna pora nie odstraszała nawet najmłodszych od tej niewątpliwej atrakcji Lublina przełomu wieków.

* Szopka ma nadal zagorzałych wrogów, chyba jednak coraz bardziej dają oni tyły, bo widzą jakim powodzeniem się cieszy. Nam się wydaje, że powoli zaczyna wrastać w świąteczny krajobraz miasta i że pielgrzymowanie do niej staje się powszechnym rytuałem. Uważemy także, że skoro już ona jest, to warto tam zaglądać na koncerty zaproszonych wykonawców. Progrm zakomponowano ciekawie, jutro na przyklad wystąpi pod jej strzechą tak wciąż popularny zespół Vox i ponownie pojawi się podpora Lubelskiej Federacji Bardów, wspomagany muzycznie i głosowo przez kolegów Jan Kondrak.

* A tak a propos. Ten pierwszy dzień świąt, gdy bardowie śpiewali przed ratuszem, zrobił się nam dniem nader Kondrakowym. Janek, jeden z twórców federacji, może się poszczycić bardzo piekną, bardzo liczną i bardzo muzykalną rodziną. Pamiętał o tym Leszek Wiśniewski z Telewizji Lublin i zaprosił całą familię na kolędowanie w programie, który prowadził w Boże Narodzenie w naszym studiu TV. W przerwach pomiędzy rozmowami z gośćmi, w dwóch odsłonach – rano i popołudniu – śpiewali kolędy i pastorałki Jan Kondrak, jego żona Barbara i piątka (!) ich dzieci: Paulinka, Karolina, Joasia, Kornel i Tymoteusz. Jest coś wzruszającego w takim występie całej rodziny. Nam serce rosło i wraz z dużo mniejszą rodziną pobiegliśmy szybko do Kondraków, żeby im pogratulować.

* Zaocznie, nie osobiście (zaległość nadrobimy wkrótce) gratulowaliśmy też w święta Jarosławowi Koziarze. Nasz znakomity artysta znowu popisał się fantastyczną scenografią do odtworzonego 25 grudnia w telewizyjnej Dwójce bożonarodzeniowego koncertu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, który Jurek Owsiak tym razem zorganizował w warszawskim Teatrze Polskim. Osobne gratulacje należą się Mirosławowi Olszówce, który jako menager zespołu Voo Voo był jednym z producentów koncertu. Lubelskie siły dały o sobie znać na arenie ogólnopolskiej i to w bardzo znaczący sposób. Brawo!

* A wracając do naszego miasta, to inną – oprócz szopki – ozdobą zafundowaną nam na Boże Narodzenie Anno Domini 2000 i na nowe stulecie (pardon, tysiąclecie) jest iluminacja Bramy Trynitarskiej. Wprawdzie niektórzy esteci (np. Leszek Mądzik patrzący na wieżę z okien swej galerii na Starym Mieście) wybrzydzają, że niepotrzebnie oświetlono ją w dwóch kolorach, ale my uważamy, że ma to swe logiczne uzasadnienie. Żółte światło iluminuje jasne partie murów a niebieskawe – najwyższą część wieży, która jest pokryta spatynowną blachą. Nikt natomiast nie zaprzeczy, że przyciężkawa, neogotycka Trynitarka zyskała dzięki oświetleniu na urodzie, że pięknie zostały wydobyte szczegóły architektoniczne. To kolejny iluminowany zabytek w tej części miasta po katedrze, ratuszu i Bramie Krakowskiej i mamy nadzieję, że oświetlony nie tylko na święta a na stałe, albowiem Lublin zyskał na urodzie.

* I na wyrażeniu tego życzenia kończymy ostatni w XX wieku Przyśpieszony. Kończymy nietypowo, bo bez zacytownia napisu z muru (czego jak wiadomo nie pochwalamy), za to życzeniami. Niech Wam te nowe stulecie lekkie będzie i pogodne a tylko w chwilach konieczności przyśpieszone. Wszystkiego przeciętnego! Ale wszystkiego!

Polecam się na wiek XXI

SWAMolik

Kategorie: /

Tagi:

Rok: