Kurier Przyspieszony

(odjeżdża zgodnie z rozkładem jazdy)

* I już po? Po! Święta mamy z głowy, aczkolwiek w rozleniwiajacym ciągu świątecznym pozostaniemy jeszcze tradycyjnie do Nowego Roku, a tu i kalendarz przełomu 2001/2002 ułożył się dla leniwców tak fantastcznie, że nic lepszego nie mogli sobie wymarzyć. Przecież już polabowaliśmy od minionego piątku i od jutra znowu poobijamy się do środowego poranka i niech nam nikt nie wciska, że trzeba było pracować w Wigilię i będzie trzeba w Sylwestra, bo my już wiemy jak to w rzeczywistości wygląda.

* Tacy na przykład Nasi Drodzy Drogowcy (a mieliśmy szczery zamiar już ich w tym roku palcem nie wytykać!) poświętowali tak skutecznie jeszcze przed Wigiliją, że zabrali nam w sobotę przyjemność uczestniczenia w bożonarodzeniowym koncercie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Teatrze Wielkim w Warszawie. Okazja była świetna, bo nie dosyć, że scenografię przygotował znowu nasz ziomek Jarek Koziara, więc i znalazł się oficjalny pretekst do uczestniczenia w wydarzeniu sprawozdawcy Kuriera L., a i rękę do całego przedsięwzięcia dokładał lublinianin Mirek Olszówka, na codzień menadżer zespołu Voo Voo, głównej gwiazdy ekstraordynaryjnych koncertowych posunięć Jurka Owsiaka. Więc mogliśmy, korzystając z zaproszenia Mirka tam owszem być, ale osoba, która miała przemieścić swym autem nasze cielsko i duszę do stolicy przestraszyła się śniegowych komunikatów docierających z trasy i z podróży zrezygnowała. Bo wieści były złowróżebne i chociaż mieliśmy w tej wycieczce dysponować jeepem z napędem na cztery koła, trudno by było nim jeździć po polach po utknięciu w korku zafundowanym przez zimę i szykujących się do świąt, bezradnych jak dzieci Naszych Drogich D., tych pozamiejskich, z dróg – jak to się ongiś nazywało – pierwszej kolejności odśnieżania.

* W takich momentach bezradnej złości Nasi D.D. potrafili z całym spokojem dolewać oliwy do ognia pouczając wyruszających w trasy, że należy być przygotowanym i zabierać z sobą saperki do odkopywania samochodu z zasp oraz łańcuchy na koła, a także mieć pełny bak paliwa. Pewnie chodziło o to, żeby sapereczką wykopać malucha pozostawionego na środku drogi a łańcuch założyć kolejnemu, którego kierowca jeszcze nie opuścił. Benzyną dzielilibyśmy się z następnymi w korku i już po dziesięciu godzinach osiągnęlibyśmy rogatki miasta stołecznego a po piętnastu byli u progów pustego już i ciemnego Teatru Wielkiego.

* Wściekłość nam minęła dopiero wtedy, gdy radio doniosło, że u dużo lepiej zorganizowanych Niemców Tamtejsi D. Drogowcy dopuścili do 150-kilometrowego zatoru. Źle nie życzymy nawet wrogom, a co mówić o unijnych braciach in spe, dlatego byliśmy całym sercem z tymi, którzy dwie doby tkwili w korku na niemieckiej autostradzie, cudzie myśli inżynierskiej najlepszych specjalistów po tamtejszych wydziałach budowy dróg i mostów. Uczucia po germańsku nazywanego schadenfreude nie przeżyliśmy zatem, ale cóś nam trochę ulżyło na wieść, że nie tylko nas zły zimowy los spotkał.

* Jak już do Teatru Wielkiego nie udało się dotrzeć, nie wiedzieć czemu przypomniał się nam koncert, na którym – wręcz przeciwnie – byliśmy w mijającym roku i który stał się tak mocnym przeżyciem antyestetycznym, że utkwił w nas na długo. Konkretnie chodzi o przerywnik międzykoncertowy zafundowany publiczności przez świętobliwych organizatorów Żakerii’2001, czyli Ogólnopolskiego Studenckiego Festiwalu Piosenki Religijnej w Chatce Żaka. Stworzyli oni coś w rodzaju mimicznego obrazka propagandowego. Biedni młodzi ludzie ulegali w nim tym wstrętnym pokusom, które na nich czyhają – alkoholowi, narkotykom i – za przeproszeniem – panienkom (w domyśle: nie najcięższych obyczajów). Ale spadła na nich iluminacja – powędrowali wszyscy do duchownego, który w świetle reflektora objawił się na balkonie chatkowej sali widowiskowej. I gdy ten za chwilę powiódł swe ocalone baranki na proscenium, rzeczywistość zaskrzeczała, bo całe szczęśliwe towarzystwo stanęło na tle spisu sponsorów imprezy i jak aureola opromieniało ich logo pewnej firmy i napis: SYSTEM RATALNY, POŻYCZKI GOTÓWKOWE, KREDYTY SAMOCHODOWE. A swoją drogą, pogratulować duszpasterzom inwencji artystycznej na poziomie nie studentów, a – nie obrażając tychże – uczniów podstawówki.

* A co do napisów z murów (nie pochwalanych), to na koniec roku mamy w jakiś sposób podsumowujący nasz upór w ich prezentowaniu. Brzmi: TYLKO MURY NIE KŁAMIĄ.

Do Siego Roku. Polecam się

SWAMolik

Kategorie: /

Tagi:

Rok: