Kurier Przyspieszony

Koncert za 20 złotych

Andrzej Molik

Jeśli chwalenie własnego ogródka nie jest szczytem elegancji, to są przecież od tego wyjątki. Sądzimy, że należy do nich przedsięwzięcie, nad którym się dziś pochylamy. Zresztą, uczciwie mówiąc, ktokolwiek przyłożył do niego ręki, na brak komplementów narzekać nie musi. A przyłożyły całe zastępy, nieprzebrane rzesze ludzi dobrej woli, bo mowa o zorganizowanym przez Kurier wczorajszym koncercie charytatywnym na rzecz rodzin ofiar wypadku autokaru wiozącego naszych pielgrzymów do chorwackiego sanktuarium.

Od momentu, gdy w ubiegłym tygodniu na kolegium redakcyjnym pomysł koncertu rzucił Artur Borkowski, a ideę natychmiast podchwycili wszyscy, przekonaliśmy się w Kurierze co może – szczęście wielkie , że wciąż! – oznaczać ludzka życzliwość. Chociaż nie mamy najmniejszego doświadczenie w organizowaniu takich imprez, chociaż termin wydawał się szaleńczy, nikt nie wątpił, że się uda, że wszystko zakończy się sukcesem. Do pracy rzucili się dosłownie wszyscy w redakcji i okazało się, że gdziekolwiek byśmy się nie zwrócili – od artystów, którym zaproponowany został występ, po władze i firmy, które mogły nieść organizacyjną pomoc – spotykaliśmy się z jedną jedyną reakcją: – Wchodzimy w to!

Nie chcemy tu powtarzać tego, co przez te gorączkowe dni pisali już na łamach Kuriera nasi koledzy, wyrażając wdzięczność wszystkim gorącym sercom nas wspierającym. Możemy natomiast spróbować uchwycić najbardziej charakterystyczny rys tego przedsięwzięcia. Myślimy, że jest nim to, że był to koncert autentycznie, nieskalanie charytatywny. Że absolutnie wszyscy zaangażowali się w pracę za darmo, społecznie.

Obserwowaliśmy nie tak dawno z bliska organizację dwóch koncertów na rzecz chorego Jacka Kaczmarskiego. Raz się okazało, że artysta, który przyjechał z Krakowa domagał się zwrotu kosztów podróży. W drugim przypadku znany bard, przyjaciel Jacka, owszem pieniążków nie skasował, ale sporą sumę trzeba było desygnować na ręce jego akompaniatora. Wyśmienici muzycy, którzy pojawili się wczoraj na estradzie hali MOSiR i którzy z niejednego pieca chleb jedli, opowiadali o machlojkach jakich ofiarą potrafią paść inne charytatywne imprezy. W wielu przypadkach słyszy się wręcz o przekrętach.

Kurierowy koncert jest pod tym względem czysty. Wszyscy występujący zrezygnowali zupełnie z honorariów. Wszystkich, którzy nas wspierali możemy nazwać szczodrymi mecenasami. Kiedy wczoraj przed koncertem współprowadzący go Maciej Orłoś zameldował, że czuje się głodny, usłyszał, żeby sobie kupił pizzę (na sam koncert słodycze i napoje dostarczyli do garderób sponsorzy). Do zbioru pięknych anegdot niech wejdzie fakt, że jedynym wydatkiem jaki został poniesiony przez organizatorów (dokładnie przez kolegę redakcyjnego) był zakup odpowiedniego kleju do przylepiania odpadających ze słupów ogłoszeniowych plakatów anonsujących wydarzenie. Kosztował 20 zł. Można zatem zupełnie poważnie powiedzieć, że był to koncert za 20 złotych!

I było jeszcze coś, od czego rosło serce. Odbiór naszego pomysłu. Niech jego symbolem będzie telefon jaki otrzymał autor ideii – Artur. Pieniadze, które zebraliśmy dzięki koncertowi trafią do rodzin poprzez Fundację Pomocy Społecznej im. św. Antoniego, prowadzoną przez organizujących pielgrzymkę frnaciszkanów. Wczoraj, zdobywszy nie wiadomo skąd numer, na komórkę kolegi zadzwonił z Budapesztu jeden z przełożonych zakonu. Nie potrafił ukryć wzruszenia i nie mógł się nachwalić, że są ludzie, którym chce się pomóc tym, których spotkało nieszczęście. Kierował podziękowania do naszego kolegi, ale wiemy, że należą się one wszystkim tym, którzy do koncertu doprowadzili i w nim uczestniczyli. Po obu stronach estrady.

Dziś nie zakończymy napisem z muru. Dziś zakrzykniemy: – Sursum corda! – W górę serca! Dzięki!

Kategorie: /

Tagi:

Rok: