Kurier Przyspieszony

KURIER PRZYSPIESZONY

Europejskie standardy (E-standardy)

Andrzej Molik

Kiedy sprawozdawca meczu Ligi Mistrzów mówi, że „piłka przeleciała obok magicznego prostokąta bramki Moliny”, to co najwyżej stwierdzamy, że ten poeta za mikrofonem bredzi. Śmiejemy się w kułak i przechdziemy nad bzdurą do porządku, bo dziennikarze telewizyjni i tak są niereformowalni, a ich czyny (tu: słowa) tylko trochę społecznie szkodliwe. Kiedy jednak banialuki opowiada człowiek, który ma służyć pomocą innym, sprawa jest nieco groźniejsza.

Nasza znajoma, która przyleciała z Singapuru odwiedzić rodzinę, zabrała ze sobą komórkę w celu utrzymywani łączności z mężem i synem pozostawionymi na drugim krańcu świata. Na dzień dobry, już na Okęciu, zgłosił się SMS-em polski operator, który ma podpisaną umowę z firmą Singtel, przedstawił się jako Era GSM i zarekomendował swoje usługi. Znajomej raz nawet udało się dodzwonić do domu, ale za drugim razem rozmowa nie doszła do skutku – na samym początku została brutalnie przerwana. Pierwszą myślą było, że komórkowy telefon się rozładował, ale gdy spróbowała go naładować, okazało się, że wtyczka nie pasuje do naszych kontaktów, a tzw. łącznik pozostał w domu.

Zaczęły się poszukiwania jakiejś pomocy w Erze. Wreszcie damę poinformowano, że powinna zadzwonić pod służący takim celom numer 9696. I cóż się tam dowiedziała? Że pomocy nie otrzyma, bo u nas obowiązują „standardy europejskie”. Chodziło zdaje się o standardowe wtyczki, ale odzywka ma też wymiar symboliczny. Oto ktoś przybyły do kraju nad Wisłą z Azji, styka się u nas z Europą pełną gębą i dowiaduje, że co najwyżej może sobie przyjść do salonu i zakupić ładowarkę, oczywiście europejską (chciałoby się rzec EROpejską). Na argumenty, że Singtel i Erę łączy umowa o odpowiedanim traktowaniu klientów i ich obsługiwaniu, pan spod numeru 9696 pozostał obojętny.

W sprawie ładowarki pomogli inni znajomi znajomej, ale kiedy komórka osiągnęła stan używalności, połączenie z Singapurem okazało się nadal niemożliwe. Trzeba było intrwencji męża w Singtelu i obsztorcowania naszych Europejczyków przez singapurskiego operatora. Pomogło natychmiast. Do znajomej zadzwoniła „bardzo ważna osoba” z Ery i składając się w scyzoryk w przeprosinach tłumaczyła, że… pomyliły się im częstotliwości. Ale i tak znajoma czeka z wytęsknieniem na dzień odlotu do Singapuru i zarzeka się, że jej noga na rodzinnej ziemi już długo nie stanie. Od Europy woli dziką Azję.

My ze swojej strony pokazaliśmy jej napis z muru (bez pochwał) świadczący, że nie jest w swych sądach odosobniona. Brzmiał tak: „W tym kraju trzyma mnie tylko grawitacja”.

Kategorie: /

Tagi:

Rok: