Kurier Przyspieszony

Późny triumf

Andrzej Molik

Powinniśmy siąść do komputera i sprawdzić, ile to razy temat ten powracał do Przyspieszonego. Robota jednak byłaby jeśli nie syzyfowa, to żmudna. Licznik tych felietonów, napisanych od czasu zadomowienia się w naszej chałupie wynalazku XX wieku, podpowiada, że już wkrótce, zaraz po Nowym Roku ukaże się wystukiwany na jego klawiaturze tekst nr 300. Jednego wszakże jesteśmy pewni. Nie było przez ostatnie lata tematu, do którego sięgalibyśmy częściej. Stał stałym motywem, konikiem, wręcz – jak to się mawiało w młodości – szajbą.

Stał się taki z poczucia bezsilności, połączonego w zadziwiającą jednię z przekonaniem, że konsekwentnym drążeniem problemu dziennikarz coś jednak potrafi zdziałać. I przyszedł czas satysfakcji. Późnego, bo późnego, ale triumfu. W przedwczorajszy poranek – ostatni chyba z otwierających najcieplejsze od 34 lat listopadowe dni – obudził nas warkot dochodzący zza okna. Najwyraźniej w wąwozie obok pracował ciężki sprzęt. Nim odpluszczyliśmy („Konopielka”) oczy, przez głowę przebiegła myśl: – Kie licho? Kto zaczyna się babrać w ziemi, która lada dzień zamieni się w błotną breję, a wkrótce zamarznie?

Wąwóz na naszej głebokiej Kalinie pomiędzy Niepodległości a Daszyńskiego, to miejsce przeklęte. Odkąd powstało osiedle 40-lecia RSM Motor, nigdy nie osiągnął stabilnego wyglądu. Wciąż zaskakiwano nas nowymi budowami na poboczach jego niecki, więc i teraz z dzieciakami jęliśmy się licytowć, jaką się nam przy pomocy buldożera niespodziankę szykuje. – Będzie chyba droga na działki – stwierdziła córka. – E, nie! Przecież wybrali ziemię z zupełnie świeżej skarpy przy najnowszym budynku Motoru i teraz postawią kolejny – polemizował syn. A my wspieraliśmy go argumentując, że na usypywanym właśnie zjeździe do wąwozu powstanie zapewne trakt dla ciężarowek jeżdżących na budowę.

Wszyscy troje najwyraźniej nie dopuszczaliśmy jeszcze do głów myśli, że powstanie to, co jest naszym odwiecznym marzeniem i co było owym tematem leitmotivowo powracającym do Przyspieszonego. A jednak! Telefon do administracji stał się powodem prawdziwej radości. Będzie wreszcie boisko! Wielofuncyjne, asfaltowa, a kiedyś także – dalej na wschód – duże do piłki nożnej. Cóż tam, że zmarnowano kolejne lato! Cóż tam, że zabrano się do dzieła tuż przed zimą. Ważne, że miasto wysupłało pieniądze. Że odbył się przetarg na projekt i wykonawstwo. Że skończyły się sądowe przepychanki. Że mieszkańców z łamańców spółdzielni Związkowiec zadowolił garaż wbudowany w skarpę i już nie oprotestowywali projektu, jak 3 lata temu, gdy skutecznie wstrzymali inwestycję (a więc to, jak się okazuje, o garaż im szło, a nie, jak fałszywie argumentowali, o spokój pod oknami!).

Nie wiemy, na ile nasza pisanina przyczyniła się do ruszenia sprawy, ale i tak mamy satysfakcję. I liczymy, że wykonawcy zdążą przed następnym latem. Usportowionej młodzieży z tych okolic to boisko należało się od dawien dawna. I nie będzie już tak zdeterminowana, żeby pisać na murach (nie chwalimy nigdy), że: „Mamy prawo do szczęścia, ale nie mamy szczęścia do prawa”.

Kategorie: /

Tagi:

Rok: