Kurier przyśpieszony

(odjeżdża zgodnie z rozkładem jazdy)

* Małe tylko pytanie do Naszych Drogich Drogowców. A co będzie jak do tego mrozu dojdą jeszcze śnieżyce?

* Poniedziałek, przed godziną dziewiątą rano. Do urzędu pocztowego w osiedlu 40-lecia wchodzi interesant, któremu zabrakło forsy i chce zrealizować czek. – Nie mamy gotówki – beztrosko informuje go panienka z okienka. – Ależ to mnie akurat nie obchodzi, wasz problem żeby ją posiadać – upiera się petent. – Przecież nie będziemy pieniędzy trzymać tutaj przez sobotę i niedzielę! Widzi pan, że ludzie czekają na wypłatę rent – używa ostatecznego argumentu panienka. Rzeczywiście, w lokalu poczty siedzi i stoi spory wianuszek starszych osób, więc, choć interesant posiada jeszcze w zanadrzu argument o konieczności przewidywania przez urzędników podobnych sytuacji, na takie dictum zwija skrzydła i pokornie niegościnne progi opuszcza. Kilka ulic dalej, w urzędzie przy ul.Lwowskiej już na szczescie gotówkę posiadają.

* W tym samym bloku, w którym roziadła się nieszczęsna, bezpieniężna poczta, funkcjonuje duży sklep o bezpretensjonalnej nazwie As Pik. Jest to młodszy brat oddalonego o jakieś 150 metrów sklepu As (w tym przypadku, bez określania koloru karty). Oba zaś razem stanowią encyklopedyczny przykład stosowania tak zwanej pozornej wolnej konkurencji, na którą, zdaje się, patent opracowali bracia Adler (tak się chyba nazywali). Otóż kiedy ich rodzinna firma Adidas przynosiła już zacne zyski, uruchomili niby konkurencyjną Pumę i ona forsy jeszcze dodała. Asy z ul.Daszyńskiego mają jescze tą przewagę, że niemal zmonopolizowały handel w tych okolicach. Konkurencja w każdym bądź razie ledwo zipie i zapewne wkrótce zemrze, aczkolwiek szczerze jej tego nie życzymy. Pisaliśmy już kiedyś o tych monopolistach z wysoce atutowymi kartami w dłoni, ale nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę jak bardzo potrafiły one w swej luksusowej sytuacji wyśrubować ceny oferowanych tam produktów. Ostatnio jednak odwiedziliśmy jeden z Aldików, ktore to sklepy nie należą przecież do najtańszych. Wrażenie było piorunujące. Nie potrafiliśmy po prostu znaleźć w Aldiku ani jednego produktu droższego od analogicznych z oferty Asa i Asa Pik. Wszystko – od cukru, mąki, makaronu, po sery, garmażerkę, wędliny i mięso – jest w Aldiku tańsze niż na końcu świata, za Ponikwodą, nad łąkami Trześniowa, czyli na ul.Daszyńskiego. Asy, na które skazane są setki mieszkańców os.40-lecia, czują się świetnie i – w co nie wątpimy – muszą przynosić wspaniałe dochody właścicielom, którzy bardzo uważnie musieli pobierać nauki z ekonomii.

* Zastanawiamy się, ile osób w Lublinie pamięta jeszcze, co znaczy skrót MOSiR. Już w samej pełnej nazwie jest to typowo socjalistyczny koszmarek równie mądry jak nazwa Ministerstwo Kultury i Sztuki, która nam z urzędniczych wyżyn komunikuje, że sztuka jest czymś odrębnym od kultury. Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji zawiadamia zaś nas w swym nazwaniu, że rekreacja (ta dostępna we wnętrzu kompleksu) ze sportem nie ma nic wspólnego. Ale jeszcze większym koszmarem jest skrót MOSiR, nieodrodny brat różnych tak uroczych skrótowców, jak ZBoWiD, PKWN, SZMP, IMiGW czy DzUPRL (jak kto nie pamięta, służymy pomocą: Dziennik Ustaw Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej). Wyobrażamy sobie w jakie osłupienie wpada taki na przykład Paco de Lucia, kiedy się dowiaduje, że jego koncert odbędzie się w jakiejś tam hali MOSiR (swoją drogą, radiowa Trójka konsekwentnie do końca kłamała, że będzie on miał miejsce w filharmonii). – Gdzie? – pyta Hiszpan i resztki włosów dęba mu stają. – Nigdy bym się tego języka nie nauczył – dodaje. I ma rację. Bo taki Poznań ma Arenę a Katowice Spodek i to, cokolwiek by nie sądzić o treści, jakoś brzmi. Więc my, którzy niejeden raz anonsując imprezy musimy przełknąć tego pawia, prosimy o jakieś nazwanie hali przy Al.Zygmuntowskich. Nie musi być zaraz Delta Center (ogląda się NBA!), Cornegie Hall czy hala Bercy. Może być nazwa swojska, nawet – zważywszy na zawartość i kształt – Kupa Gnoju, ale niech będzie. MOSiRowi wypowiadamy wojnę.

* Narzekamy a przecież i nowe nazwy potrafią być urocze. Czy Myjnia Abel myje lepiej, bo reprezentuje ją na szyldzie brat lepszy od Kaina? Oto jedno z pytań zrodzonych w brudnych myślach właściciela brudnego pojazdu.

* Napis z muru (bez pochwał) przybiera dziś kształt samokrytyki: MAŁPA TO CZŁOWIEK, KTÓREMU SIĘ NIE UDAŁO.

Polecam się

Starszy Wajchowy

Kategorie: /

Tagi:

Rok: