Lady’s Smock Teresy

Zaproszenie do dwóch galerii lubelskiego BWA mówiło o wystawach pod hasłem Czas i chwile. Wśród 14. artystów prezentujacych swoje dzieła – obok takich potęg jak Józef Gielniak, Mirosław Bałka, Roman Opałka czy Emmett Williams – nazwisko Teresy Murak. Zadrgało serce. Teresa należy do postaci, których artystyczną drogę obserwuję nie tylko z racji zainteresowań sztuką, czy ze względu na patriotyzm lokalny spod znaku: jak to miło gdy karierę robią „nasi”. Do tych dwóch, doszły też motywy osobiste. Przez króciutki moment, jedno tchnienie, nasze życiowe ścieżki zetknęły się ze sobą. Studiowaliśmy rok na jednej uczelni. Smaliłem nawet do pięknej dziewczyny cholewy. Bezskutecznie. Ale sentyment – niczym wyznanie zapisane na kaflach pieca jej rodzinnego domu w Abramowicach Prywatnych – pozostał. Nie bez satysfakcji przyglądałem się z odległości, jak staje się artystką światowego formatu. Na początku potrafiła nawet przysłać jakąś kartkę. Chociażby latem 1974 roku, gdy stworzyła w Ubbebodzie Rzeźbę Dla Ziemi, zniszczoną w trzy dni po ukończeniu na polecenie lokalnych władz…

***

Malarka Teresa Murak wydrążyła kiedyś w ziemi owalną jamę, czyli lej, a obok usypała wzgórek dokładnie powtarzajacy kształt wgłębienia. Było to zagadkowe i niemiłe, jakby ziemia poruszyła się, jakby się otwarła w niej czeluść, albo grób. Okoliczni chłopi, szwedzcy zresztą, bo to się w Szwecji działo, nie chcieli na rzeźbę patrzeć. Sprowadzili spychacz i zniszczyli ją – jedną, na całym Biennale.

Hanna Krall, Okna, 1987.

***

W Galerii Starej BWA można jeszcze do 2 lipca oglądać Szal dla Hanny Krall, w którym w przededniu otwarcia wystawy znakomita pisarka została w Warszawie sfotografowna. Szal jest z rzeżuchy. Rzeżucha to po staroangielsku lady – smock. Teresie Murak tak się ta poetycka koszula damy podobała, że swej akcji w młodej, rewolucjonizującej Galerii Labirynt przy lubelskim Rynku(- Przyjechałam z Warszawy do Andrzeja Mroczka – opowiada – i powiedziałam mu, że mam propozycję nie do odrzucenia, że muszę to zrobić i przekonałam go!) dała w czerwcu 1975 roku tytuł Lady’s Smock. Ziarno rzeżuchy kiełowało na wilgotnej koszuli ogrzewane ciepłem jej ciała. Spotkało się to w rodzinnym mieście z przyjeciem podobnym do szwedzkiego. Któraś z gazet kpiła sobie z wystawy bawiąc się słowami z jej tytułu. Dziś dziennikarz ten powinien sobie posypać głowę popiołem, bo efemeryczną sztukę Teresy Murak, ktorej budulcem najczęśćiej bywa rzeżucha zalicza się do najważniejszych zjawisk w sztuce na europejskim gruncie a i w USA jest już znana i ceniona.

***

Katalog wystawy Ressource Kunst prezentowanej w Berlinie, Saarbrucken i Oslo. Organizator Moltkerei u V. z Kolonii. Duży rozdział jej poświęcony… Książka Elisabeth Jappe Performence – Ritual – Prozess. Handbuch der Aktionskunst in Europe (ciekawostka: na okładce performence Zbigniewa Warpechowskiego z 84 r.). Sporo Polaków (- Niemcy mieli niezwykłą orientację o tym, co się u nas dzieje – opowiada Teresa – po mojej Procesji w 1974 roku, spacerze ulicami Warszawy w wyhodowanej, zielonej pelerynie, natychmiast poszła informacja przez żelazną kurtynę i został on odnotowany w książce Klausa Groscha), m.in. lublinianin Janusz Bałdyga, Jerzy Bereś, Zofia Kulik i Przemysław Kwiek a obok krezusi, Joseph Beuys, Stuart Brisley, inni. I tu powrót do Ressource Kunst, do Zasiewu (Seed) w Kunstlerhaus Bethanien w Berlinie Zachodnim. (- Działo się to w 1989 r. tuż przed obaleniem muru berlińskiego – wspomina Teresa – codziennie chodziliśmy obserwować jak grupa punków jazgotliwą muzyką jak z trąb jerychońskich próbuje roztrzaskać beton muru, to było niezwykłe!).

Na drugiej szali – osiągnięcia najnowsze. Kolosalna wystawa Miejsce dla Astrei 3 i inne prace czynna przez całe lato 1998 roku w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie ( – Przybiegli do mnie znajomi z Krakowa i krzyczą: – Teresa, zobacz, na Zamku Ujazdowskim twoje nazwisko jest napisane większymi literami niż Magdaleny Abakanowicz! Uśmiałam się, bo to akurat dla mnie mało ważne – wspomina artystka)… Obecnie wędruje po Europie wystawa wyprodukowana przez Museum moderner Kunst Stiffung Ludwig Wiedeń 50 Years of Art in Central Europe 1949 – 1999. Obrazy – witraże z utrwalonymi fragmentami filmu o działaniach Teresy Murak ogladano do końca maja w Budapeszcie, jesienią znajdą się w Fundacio Miro w Barcelonie, potem w Southampton, potem – już w roku 2001 – w Pradze… Do druku trafiła już najnowsza wersja leksykonu londyńskiego wydawnictwa PHAIDON, w którym po jednej stronie poświęca się największym artystom XX wieku. Wkrótce odnajdziemy w nim Teresę Murak… Powstały rzeźby w Berlinie i w Orońsku, powstanie w Krakowie pod Wawelem a i gmina Warszawa Śródmieście zamówiła plenerową rzeźbę… Czeka też zaproszenie do Nowego Jorku i na dużą wystawę w Chicago w roku 20001 oraz do Tokio…

***

Teresa: – Nie jest ważne skąd się to wszystko wzięło. Z czegoś, co jest w człowieku, z nasycenia pewnymi sprawami. Do szóstej klasy mieszkałam w Kiełczewicach. Gospodarstwo rodziców zamykało ciąg domostw. Odsłaniał się wspaniały horyzont nie skalany żadną interwencją człowieka. Obserwowałam zmiany roku. Patrzyłam na niekończącą się zimę. Dla dziecka to była wieczność. A po zimie twarda ziemia przemianiała się powoli w miękką… Tam rosła moja duchowość. Obserwowanie tych cudów natury było absolutnum cudem. (Kiedyś napisze: Cud, do którego jesteśmy przyzwyczajeni, nie przestaje być najprawdziwszym cudem). Niezmiernie ważna była także obecność kościoła w Kiełczewicach, wędrowanie do niego, misteria tam odprawiane. A kolejnym cudem była rzeka u podnóża koscielnego wzgórza. I przyjaźń z zakonnicami, która zaowocowała powstaniem wiosną 1974 roku 70-metrowego Dywanu Wielkanocnego, który łączył ołtarz w kościele z naturą, z łąkami…

***

Teresa Murak utożsamia sztukę i życiodajność. Pojmuje je ona jak dwie strony tej samej kreacyjnej potencjalności. Nieustannie dąży do odbudowywania na drodze uprawiania swych przepełnionych pietyzmem praktyk twórczych harmonii z naturą. (…) Nadaje przez swe działanie znaczenie temu, co z pozoru nieznaczące, niezauważone. Odnosi się to do właściwości – mocy nierzadko – ziół, procesu zasiewu i kultywacji roślin, wegetacji, pęcznienia rozczynu, a zarazem do świata pierwotnej symboliki niesionej przez te zjawiska. Odnajduje symbiozę pomiędzy własnym ciałem a wzrostem rośliny – stwarza im współną ekologię.

Jaromir Jedliński, Zasiew i jego pokłosie, 1991

***

Teresa: – Wyrosłam w domu, który bardzo kocham. Mama Janina ma 71, tata Stefan 77 a babcia aż 99 lat. Mam szczęście, że od dzieciństwa posiadam taki sam stan rodzinny, bo dziadek, szaman, zmarł gdy miałam się urodzić. Ojciec zawsze był bardzo dynamiczną osobą z wielkim głosem i dobrym słuchem. Śpiewał w kościelnym chórze. Najmłodszy spośród 11. rodzeństwa został przypisany do gospodarstwa. Nie wykorzystał talentu, ale to twórcza natura, poszukiwacza poszerzajacego sobie obszary zainteresowań. Znalazło to ujście w poszukiwaniu przestrzeni – przenieśliśmy się z Kiełczewic do Abramowic Prywatnych. Mama to domorosły architekt z dużym zmysłem artystycznym. Oni całą energię poświęcali na pracę, godne życie własne i uczestniczenie w życiu dwóch córek, bo mam 3 lata młodszą siostrę, Annę. Dlatego moi rodzice zawsze byli moimi najlepszymi sponsorami, mecenasami mojej sztuki. Z tego domu wyrosłam. Z miastem, z Lublinem nigdy nie byłam związana. Może trochę na KUL poczułam taki związek, gdzie indziej nie…

***

Teresa Murak bliska elementarnym przejawom życia i mocom tajemnym przyrody, urządziła swą dziwną grotę z błotnistej ziemi, ze szlamu dobytego z dna rzeki. W szlamie gromadzą się cząstki umarłych organizmów, w nim również zawiązuje się nowe życie. Porządek natury spotyka się ze słowem biblijnym o prochu, z którego powstaliśmy, i w który się obrócimy.

Janusz Bogucki,

Od rozmów ekumenicznych do Labiryntu,1991

***

Teresa: – Mateusz się urodził w 1979 roku, ma 2o lat. Opinie Mateusza są bardo ważne. O wszystkim. Jego ojciec, Wiesław Rembieliński, to bardzo barwna postać, bohater lat 70., opromieniony sukcesami także na polu sztuki już w latach 60., przez dwa lata wojewoda słupski… Hanna Krall, ktora był świadkiem na naszym ślubie opisywała jego kolorowe życie. Teraz działa w Łagowie, organizuje polskie safari, zakład Park Braci Grimm… Mateusz jest studentem Wolnej Akademii przy ASP, ale ostatnio dostał stypendium w Providence, jednej z dwóch najważniejszych uczelni artystycznych w USA. Wysłał swoje rysunki i został przyjęty tam, gdzie podobno bardzo trudno się dostać. Będzie – mam nadzieję, że będzie, bo jest to związane z ogromnymi kosztami – studiował rzeźbę od razu na drugim roku.

– Czy odniosłam sukces? W żaden sposób nie przekłada się on na moje życie codzienne. Faktem jest, że uczestniczyłam w bardzo wielu wystawach, ale to jeszcze o niczym nie świadczy. Natomiast wielu młodych mówi mi, że moja sztuka jest dla nich ważna. Wiele razy słyszałam też taką opinię od innych artystów. Ale podstawowym odczuciem jest samotność, samotne wędrowanie. I życie z Mateuszem, który jest najważniejszy. Najpierw jest on a potem jakaś sztuka Teresy Murak.

***

Mateusz: – Uważam, że mama jest piękną, atrakcyjną kobietą. Momentami jest trochę konserwatystką i czasami bywa to dokuczliwe. Jestem o nią zazdrosny, gdy pojawią się inni mężczyźni. Czy mogę o sztuce mamy powiedzieć tylko tyle, że mi się podoba?

***

Teresa: – Szal dla Hani… Od zarania dziejów zapraszałam ludzi do wspólnej kreacji. Była siostra Celina z Kiełczewic, szarytka… W stanie wojennym zrobiłam sukienkę roślinną dla Joanny Krzymuskiej, ktora wróciła właśnie z Rakowieckiej… Eryce Hoffmann… Jest więcej tych dedykacji. Jedną z współkreatorek jest Hania, obserwatorka nie tylko mojej sztuki, ale i całego życia… Moja sztuka jest sztuką efemeryczną. Ważny jest czas, proces, intencja. Czasami ważne staje się wskazanie, ujawnienie czegoś, co istnieje. Tak ujawniłam Ścierki Wizytek. To było w czasie, gdy miałam potrzebę wędrowania. Wędrowałam do Kiełczewic, do źródeł Bystrzycy, na Jasną Górę, nad morze, w góry… Szukałam, bo dzieła lęgną się w szczelinach rzeczywistości i tam objawia się sens sztuki…

Ale przecież nie tylko sztuka… Najważniejszym miejscem w Warszawie jest dla mnie Żytnia, ośrodek przy kościele Miłosierdzia Bożego, miejsce siostry Faustyny Kowalskiej, gdzie w stanie wojennym miałam wystawę Znak Krzyża. Tam działa ksiądz Wojtek Czarnocki, najbardziej niesamowity człowiek jakiego znam, absolutna awangarda duchowa. Prowadzi ośrodek dla bezdomnych i imigrantów – w sumie 1600 ludzi. To miejsce, które najbardziej mnie porusza. Staramy się z Mateuszem pomagać chłopcu z tego ośrodka, zdaje się, że wreszcie uda mu się skończyć 8. klasę. I to jest ważne.

***

Spotkałem Teresę Murak po latach. Dostałem lekcję sztuki. Dotknęłem jej tajemnic. Była to także lekcja życia. Jak się nie cieszyć?

Lady's Smock Teresy

Andrzej Molik

Fot. archiwum artystki

Kategorie:

Tagi: /

Rok: