Lalki sięgnęły bruku

PEREGRYNACJE

Andrzej Molik

6 września ukazuje się w magazynie Kuriera tekst „Klasztor otwarty” antycypujący uroczystości odpustu Podwyższenia Krzyża Świętego u Dominikanów. Program rozpocząć się ma dwa dni później. Nowy przeor klasztoru o. Hieronim Kaczmarek, cicerone autorki artykułu opowieda o ambitnych planach kulturalnych i o dewastacji zabytkowej struktury zabytku, a także o płynących z tego ogromnych potrzebach finansowych. Można się też dowiedzieć, że dominikanie sprzymierzają się z kilkoma instytucjami kulturalnymi. Padają nazwy Galerii na Prowincji, ACK Chatka Żaka, Ośrodka Brama Grodzka – Teatr NN, Stowarzyszenia W Stronę Sztuki. Na temat działającego w pomieszczeniach klasztoru Teatru im. H.Ch. Andersena nie ma ani słowa.

W tekście znajduje się natomiast znamienny z dzisiejszej perspektywy fragment o ostanim lokatorze budynku przy wielkim dziedzińcu – domu dziecka. Wyprowadził się stąd, bo pomieszczenia nie spełniały wymogów przepisów przeciwpożarowych. „- Nikogo nie musieliśmy wypraszać – zapewnia przeor”. Mówi to duchowny, który bez najmniejszej wątpliwości musiał mieć przygotowany plan wyproszenia z kompleksu klasztornego sublokatora, jakim od 1954 r. jest teatr adresujący swój repertuar głównie do dzieci.

W tygodniu poprzedzającym ukazanie się artykułu „Klasztor otwarty” przeprowadzam rozmowę z Włodzimierzem Fełenczakiem, dyrektorem Teatru Andersena (niestety z braku miejsca nie został jeszcze opublikowany). Mówi o bogatych planach repertuarowych na nowy sezon artystycznym. Żadnego zaniepokjenia sytuacją kierownaj przez niego placówki. Jest stabilna. Miasto daje swoje sumy na Andersena. Można nawet rozpocząć przygotowania do traktowanego jako biennale przyszłorocznego festiwalu „Betlejem Lubelskie” (stwierdzenie poza treścią wywiadu).

Wszystko, co potem następuje rozgrywa się w trakcie uroczyśtości odpustowych i odbywa się szybko. Przeor klasztoru korzystając z pretekstu (przyzna się do tego), że nie wpłynęły od teatru pieniądze za czynsz wypowiada umowę ze skutkiem natychmiastowym. Nawet jeśli traktuje to jako wstęp do pertraktacji o podwyższenie (nie mylić z nazwą odpustu) opłat, można przeżyć szok. Ja w każdym razie tawi przeżyłem. Może dlatego, że wciąż mam pod powiekami wspomnienie z otwarcia w ubiegłym roku elegancko wyremontowanej klatki schodowej prowadzącej do tzw. sali prób. Ojciec przeor był wówczas obecny i mówił, jak cieszy się, że teatr (miasto) tak pięknie dokłada ręki do ratowania zabytkowej struktury klasztoru.

A swoją drogą, czy włodarze miasta są w jakikolwiek sposób przygotowani do tego, że Lalki (popularna nazwa teatru) sięgną bruku? Bo przecież to oznacza eksmisja, a wówczas zrodzi się drugie pytanie. Czy Teatr Andersena spotka tułaczy los Teatru Muzycznego i wyląduje np. w Domu Kultury Kolejarza? Nawet to jest wątpliwe, bo to własność kolei jeszcze bardziej potrzebującej forsy niż dominikanie.

Kategorie: /

Tagi: /

Rok: