Lubelska Federacja Bardów Kazimierzowi Grześkowiakowi

Ta płyta musi mieć w naszej redakcji szczególne względy, zawiera bowiem piosenki z programu Lubelska Federacja Bardów Kazimierzowi Grześkowiakowi, który w czerwcu ubiegłego roku wyróżniliśmy Nagrodą Tomka, czyli Nagrodą Działu Kulturalnego Kuriera Lubelskiego za Wydarzenie Artystyczne Sezonu 1999/2000. Jednym z postanowień towarzyszących tej nagrodzie jest zapewnienie redakcji, że przez następny sezon będzie otaczać laureata opieką pisząc o jego (ich) kolejnych poczynaniach. Trzeba było jednak czekać ponad rok, żebyśmy mogli otrzymać do rąk album rejestrujący koncert, na którym nasi bardowie program prezentowali.

Jeszcze wiecej czasu upłynęło od samego nagrania dokonanego na żywo w rocznicę śmierci Kazimierza Grześkowiaka 26 lutego 2000 roku w Studiu im. Agnieszki Osieckiej programu 3 Polskiego Radia, nie mówiąc już o lubelskiej premierze programu, która miała miejsce dużo wcześniej. Cieszyć się jednak należy, że płyta wydana przez samą Lubelską Federację Bardów pod patronatem Fundacji Kresy 2000 z podbiłgorajskiego Nadrzecza i przy wsparciu Wydawnictwa Muzycznego Gloria wreszcie się ukazała, tym bardziej, że to już trzeci krążek w karierze działającej raptem dwa lata (z kawałkiem, bo od 1.05.1999) federacji.

Przy tym wszystkim zupełnie niespodziewanie ujawnił się pewien walor owgo czasu, który upłynął od nagrania. Można spojrzeć na materiał zawarty na płycie z pewnej perspektywy obejmującej przecież także kolejne programy Lubelskiej Federacji Bardów, programy często składankowe i często zawierajace piosenki Grześkowiaka. Jeśli ja, korzystając z takiej optyki, miałbym wskazać utwory, które, że tak powiem, oparły się zębowi czasu i stały się znaczące dla poszczególnych wykonawców, dla ich występów zarówno w federacyjnych koncertach jak i na własnych recitalach, rzekłbym, że jest ich naprawdę bardzo dużo.

Jan Kondrak chętnie sięga po Stepem, stepem, ale i nie ma się czemu dziwić, bo Kazik napisał tę piosenkę specjalnie dla niego i w ten sposób w całej grupie jego jedynego w piękny sposób wyróżnił (muzykę skomponował Vidas Svagzdys, szef muzyczny całego przedsięwziecia, którego zresztą Grześkowiak też wyróżnił, tylko inaczej, bo to jemu przekazał piosenki na swój benefis w tym samym studiu w roku 1999, benefis który nigdy nie doszedł do skutku, ale program federacji był próbą jego rekonstrukcji). Marek Andrzejewski nie śpiewa za często zachwycajacego swą mądrością i urodą Salonowego świątka, ale już dobrych kilka razy wykonywał równie wzruszającą pieśń A swoi go nie przyjęli, także z muzyką Vidasa. Jola Sip do swego stałego repertuaru wprowadziła Świętą Wolę Bożą, ale – i to jest następną niespodzianką ujawniającą sie z perspektywy upływajacego czasu – zupełnie zmieniła nie lubianą przez siebie, pierwotnie infantylną interpretację okrutnego, szyderczego songu Deklinacje: Kto. Co. Oni. Finałów federacyjnych koncertów czy bisów po nich nie można sobie już wyobrazić bez śpiewanej przez Marka i męski chór piosenki Chłopiec dał jabłuszko i bez porywającego Życia na skróty wykonywanego przez Igora Jaszczuka, z jego dynamiczną, rytmiczną muzyką (ale dlaczego w towarzyszącej albumowi książeczce nie znalazł się ten kapitalny tekst, zupełnie nie wiem). Podobnie niewyobrażalne są dziś występy Marcina Różyckiego bez Loli Madonny (to jedyna piosenka na płycie nie napisana przez Kazia, tylko wskazana przez niego), ale Marcin chętnie też śpiewa Ciemnego głupiego człowieka (natomiast niemal zupełnie już zapomniał o Balladzie o powiekach). Wreszcie jeśli chodzi o Piotra Selima, to teraz dopiero wiemy, jak ważne dla kształtowania jego estradowego oblicza okazały się Grześkowiakowe piosenki Oda do konającej żabki Dać se na wstrzymanie. Śpiewając je, Piotr ujawnił zupełnie naturalną vis comica i od tej pory nie boi się sięgać po utwory charakterystyczne, a już na pewno zaprzeczył długo pokutującej opinii, że głównie jest specjalistą od „smutasów”.

Jak nie trudno policzyć, wymieniłem tu niemal wszystkie 14 piosenek zawartych na płycie (nr 1 to wstęp prowadzącego program Artura Andrusa, który też był inciatorem trójkowego koncertu LFB). Świadczy to najlepiej, jak ważną postacią w życiorysach artystycznych naszych bardów okazał się Kazik Grześkowiak. Zawdzięczają mu wiele, ale i odwdzięczają mu się pięknie, wykonując jego utwory, a obecnie wydając tą niezwykle wartościową płytę. Dodać muszę jeszcze, że jedno się nie zmieniło od czasu premiery tego programu. Finalizujący ją przejmujący, dramatyczny song W południe śpiewany przez wszystkich konfederatów a cappella, nigdy nie jest wykonywany w koncertach składankowych. Czcząc pamięć Kazimierza Grześkowiaka, Lubelska Federacja Bardów, która śpiewała tę Południcę na jego pogrzebie, teraz sięga po tę pieśń tylko jako zwieńczenie programu dedykowanego jednemu z największych artystów jacy działali w Lublinie. Kto chce częściej powracać do przepięknej pieśni noszącej Grześkowiakowe przeczucie bliskiej śmierci, musi sięgnąć po ten album.

No i dobra wiadomość. Już można nabyć go w sklepach muzycznych, oczywiście tych najlepszych. I to także jest sukcesem tej płyty i Lubelskiej Federacji Bardów, bo dotychczas swe nagrania, albumy i kasety rozprowadzała ona niemal wyłącznie przy okazji swych koncertów.

Andrzej Molik

Kategorie:

Tagi: / / / / / / / /

Rok: