Majdanek to miejsce święte

Rozmowa z flamandzką artystką Mady Herman

* Dziś nastąpi na Majdanku otwarcie wystawy kolejnego triennale Przeciw wojnie. Wśród prac artystów z 52 krajów świata zakwalifikowanych na ekspozycję znalazły się dwie Pani grafiki. Wiem, że nie uczestniczy Pani w wystawie pokonkursowej po raz pierwszy. Jak Pani tu trafiła?

– Osiem lat temu otrzymałam zaproszenie do udziału w konkursie. Nic wówczas nie wiedziałam o obozie koncentracyjnym na Majdanku. Zaczełam chodzić do biblioteki i szukać materiałów na jego temat, rozmawiałam z szóstką Flamandów, którzy z obozem się zetknęli… Udało mi się zakwalifikować do finału triennale w 1994 roku. Od samego początku był to dla mnie najważniejszy konkurs, najważniejsze doświadczenie dla mego wnętrza, chociaż pobyt na pierwszej mojej wystawie na Majdanku był jednym wielkim płaczem.

* I te doświadczenie wpłynęło na Pani życie, na uprawianą sztukę?

– Mogę powiedzieć, że tu naprawdę rozpoczęła się moja droga artystyczna. W spotkaniu z Majdankiem były momenty umykajace racjonalnej ocenie, o ktorych aż trudno mi mówić. Zdarzyło się tak, że kiedyś znalazłam się samotnie przy czaszy Mauzoleum kryjącej prochy pomordowanych. Sercem odczuwałam, że są wśród nich i prochy artystów, którzy pytali, dlaczego znalazłam się tam po raz pierwszy. Czułam, że duchy mówią mi: – Twoja droga jest dobra, tylko idź ją, idź, miej zaufanie! Byłam już wtedy doświadczoną artystką i nienormalne mi się wydawało, że głosy mi mówią, że dopiero ją zostanę. Myślałam, że to głupie, ale z czasem zrozumiałam jakie to dla mnie ważne. I to ja teraz muszę mówić, głosić, że Majdanek to miejsce święte.

* Jakie prace prezentuje Pani na tegorocznej ekspozycji?

– Jedna nosi tytuł Sekret, jest czarno – białą, mocną grafiką związaną z pierwszymi przeżyciami na Majdanku. Druga, pod tytułem Zakazany kraj, jest grafiką kolorową. Akwatinta łączy się w niej z techniką, która jest moją tajemnicą. Tej techniki kładzenia kolorów szukałam eksperymentując aż przez cztery lata.

* Triennale nie jest jedyną okazją do zobaczenia Pani prac w Lublinie. Rok temu w maju w Galerii MatMarT na ul. Grodzkiej prezentowała Pani swoje prace w tryptyku wystawowym razem z lubelskimi plastykami, Mariuszem Drzewińskim i Andrzejem Widelskim. We wrześniu wszyscy troje wystawialiście w Pani rodzinnym Kortijk. Tak ceni Pani te kontakty z Polską i z Lublinem, z naszą sztuką?

– To także efekt spotkania na Majdanku z pracami waszych artystów. Lubię grafiki polskich artystów, nazywam je mocnymi i natychmiast odróżniam je od innych prac, bo uważam, że polska grafika jest najlepsza na świecie. Mieszkam zatem w Belgii, ale kocham Polskę, tu szukam inspiracji. Kiedy w swoim kraju mam jakieś problemy, życiowe, artystyczne, nikt mi nie odpowie na moje pytania. W Polsce zawsze znajdę taką odpowiedź.

* Dziękuję za rozmowę, życzę dalszych owocnych kontaktów z Lublinem i z Polską.

Rozm. Andrzej Molik

Kategorie:

Tagi: / /

Rok: