Maluj Żaczku, maluj!

Jest jedną z najsympatyczniejszych postaci kazimierskiej kolonii artystycznej. Dla mnie najsympatyczniejszą. Maluje z sercem, tak jakby od malowania zależało jego życie. I rzeczywiście malarstwo mu je uratowało, nie pozwoliło poddać się chorobie, która chciała go lat temu już sporo odesłać w szeregi artystów niebiańskich. Nic z tego! Waldemar Żaczek wciąż jest obecny w miasteczku nad Wisłą, przyjeżdża z Warszawy, przycupnie w pokoiku za kawiarnią Galeria i tworzy, maluje z pasją pejzaże ukochanego miejsca. W niedzielę o godz. 12 w Kamienicy Celejowskiej Muzeum Nadwiślańskiego przy Senatorskiej 11 otwarta zostanie wystawa jego malarstwa „Z Kazimierzem na ty”.

Nie można było wymyślić lepszego tytułu. Żaczek maluje w Kazimierzu Dolnym od ponad 50 lat. Konsekwentnie trzyma się przy tym malarstwa przedstawiającego. Jak zauważa kurator wystawy Waldemar Odorowski, Żaczek jest kontynuatorem w prostej linii tej postawy, dzięki której zrodziła się tam i trwa nadal kolonia artystyczna. Malarstwa uczył go Stefan Płużański, członek założonego w Kazimierzu w międzywojniu Bractwa św. Łukasza. Znał dobrze i bywał w pracowni innego łukaszowca – Janusza Podoskiego. Wiele lat współpracował z kolejnym bywalcem przedwojennego Kazimierza – Konstantym Sopoćką. Tak kształtowała się jego postawa wobec własnej twórczości. Podobnie jak tamci i Żaczek nie musiał rozglądać się na boki, baczyć na mody w sztuce, bo wystarczyło, że widział Kazimierz. Odorowski zwraca uwagę, że w podobny sposób malowało tam wielu innych przed nim, chociażby Władysław Skoczylas, później Jan Mucharski czy Stanisław Hiszpański. Dodaje też: – Wszystkim Kazimierz otwierał radość tworzenia, tę pierwszą, najzupełniej prywatną, albo raczej wewnętrzną.

Z połówki wieku twórczej działalności Żaczka znam zaledwie część – jakąś jedną piątą. Pierwszy raz zobaczyłem jego obrazy nie w Kazimierzu, a w Lublinie, w kawiarence Za Piecem, w niezapomnianych czasach gdy puzderkowy lokalik prowadziła zaprzyjaźniona z artystą Joasia Wysocka. Ale obrazy były oczywiście kazimierskie, chociaż pasją Waldka są też subtelne akty. Pozostał od tamtego momentu taki sam. Bezpretensjonalny. Prawdziwie szczery w swym malowaniu przepełnionym nutą intymności. Traktujący Kazimierz jak wiecznie fasynującą kochankę, wierny jej bardziej niż wszelkim innym związkom. Mogę jedynie – traktując to jako życzenie na dalsze lata – zakrzyknąć: – Maluj Żaczku, maluj! Bez Twego malowania Kazimierz i świat rzeszy miłośników Twojej twórczości byłby uboższy.

Andrzej Molik

Kategorie:

Tagi: / / /

Rok: