Melancholie Sofii

OTWARCIE SEZONU W GALERII POD PODŁOGĄ Z MALARSTWEM LUBLINIANKI PODBIJAJĄCEJ FRANCJĘ

Jak przystało na placówkę Związku Polski Artystów Plastyków, działająca przy Krakowskim Przedmieściu 62 Galeria Pod Podłogą jako pierwsza w Lublinie otwiera po wakacjach nowy sezon 2007/2008 już dziś, w ostatnim dniu sierpnia o godz. 18. Inauguruje go z wysokiego pułapu wystawą niezwykłych obrazów Sofii Mosiądz, lublinianki co nieco zapomnianej w naszym mieście, chociaż ta absolwentka UMK w Toruniu z dyplomem z malarstwa i grafiki w latach 1974-76 była asystentką w IWA UMCS i w tamtych czasach miała wystawy w galeriach Labirynt i Starej BWA. Potem jednak zaczęła podbijać Francję i inne zachodnie rynki sztuki i czyni to do dziś.

W głowie się może zawirować, gdzie Mosiądz pokazywała swe prace: Salon Jesienny w paryskim Grand Palais w roku 1977, salony Metamorphoses i Transformation tamże w następnym i Salon Racines w kolejnym oraz Salon de Mai et  d’Automne w 83, ekspozycje w galeriach FIAP, Mandragore, Lear, GKM, Vanuxem, Etienne de Gausans, Amyot, Les Artistes, Guigne, De La Tour i Art Montparnasse – wszystkie w Paryżu, Galerie Simoncini w  Luksemburgu, Focus  Gallery i Valsyra w Lozannie, Villa Sreccius w Landau, John Pence w San Francisco, Salon Artistes Francais w Paryżu (w 85 medal złoty, w 87 – srebrny, w 89 – znowu złoty!). I od czasu do czasu Warszawa, Muzeum Kopernika w Toruniu, Muzeum Staszica w… Hrubieszowie, gdzie dwa lata temu zrealizowała też fresk „Hommage Paulo Veronese”. Ale może najważniejsze, że jej obrazy – co jest marzeniem wielu współczesnych artystów – znajdują  się w stałej (!) ekspozycji Musee des Arts Modernes – Trocadero, położonym przez Sekwanę naprzeciwko Wieży Eiffla. A komercyjnie ładnie brzmi, że prace Mosiądz znajdują się w kolekcjach prywatnych w świecie, m.in. w zbiorach rodzin królewskich Norwegii oraz Arabii Saudyjskiej.

Co powoduje takie zainteresowanie i takie sukcesy? Krytycy powiadają, że źródeł stylistyki Sofii Mosiądz można doszukać się w różnych kierunkach malarstwa: w renesansie, baroku, surrealiźmie, w sztuce greckiej oraz egipskiej. I dodają, że te skrzyżowania pozornie sprzecznych nurtów dało oryginalne rezultaty w jej pracach przepełnionych emocją, pełnych swoistego ciepła i romantyzmu. Szczególnie asocjacje renesansowe wydają się oczywiste. Kompozycja, przyćmiaone barwy, konturowanie postaci (mówi się o grafizmie), przywodzą natychmiast na myśl tak uwielbianego przez wszystkich Boticellego. Damy moszą pukle włosów trzech gracji z „Primavery” czy wyłaniającej się na muszli z piany morskiej bogini w „Narodzinach Wenus” oraz czekającej na nią na brzegu Godziny. Jeśli są ubrane, to w zwiewne tiule. Przepełnia przy tym obrazy podobnie utajona melancholia (inne renesansowe skojarzenie – ze słynną grafiką Durera o tym tytule), chociaż może ona być zmysłowa jak w rozerotyzowanym portrecie dziewczyny z pawiem ponad jej rozstawionymi gołymi kolanami. Ale potrafi być też Sofia dowcipna. W portrecie ulotnej dziewczyny z viola da gamba wrażenie ruchu smyczka osiąga powtórzeniami jego cienia w różnych pozycjach. Od malarzy Odrodzenia różni się jednak Mosiadz tym, że maluje także – co u nich było rzadkością – świetne, niezwykle sugestywne martwe natury. Jest najwyraźniej zapatrzona w ich mistrza nad mistrze, Chardina, jednak w poetyce jest bliższa do późniejszego o dwa wieki Cezanne  I za to zapewne jest także we Francji kochana.

Andrzej Molik

Kategorie:

Tagi: / / /

Rok: