Miłość z ogłoszenia

Sztuka Anny Strońskiej „Zgubny nałóg miłosci” nie jest broń Boże jakimś szczytowym osiągnięciem polskiej dramaturgii. Zgrabny, często prawdziwie śmieszny utwór został skrojony tak, że staje się wręcz wymarzonym materiałem na aktorskie chałtury uprawiane gdzieś pomiędzy spełnianiem poważnych obowiązków w rodzimym teatrze. Gra się tylko we dwójkę, scenografia jest ograniczona do dwóch stolików, kilku krzeseł i kawiarnianego płotka i od biedy dało by się ją skompletować w każdym miejscu, do którego na trasie od Świnoujścia do Ustrzyk Dolnych się dotrze, zaś kostiumy są takie, że można je zakupić w każdym ciuchlandzie…

I właśnie wrażenie chałtury było podstawowym odczuciem, od którego nie można było się wyzwolić podczas pierwszej częśći wtorkowej prezentacji spektaklu w ramach Lubelskiej Premiery Teatralnej. Z dwójki aktorów, mniej wdzieczne zadanie miała Ewa Dałkowska grająca kobietę, która szuka miłości z ogłoszenia i – przyjmując przy stoliku kolejnych panów – co najwyżej zmienia peruki, drobne szczegóły w ubraniu i modyfikuje sposób bycia, zgodnie z wyobrażeniem o różnych kobiecych charakterach. Kolejni panowie grani są przez jednego, wcielającego się w nich aktora i dlatego Zdziasław Wardejn, bo on ich gra, ma większe pole do popisu.

Rzecz w tym, że różnice w tych wcieleniach są powierzchowne, często oparte jedynie na tym, co dany fatygant mówi (sprawa autora) i jak mówi (sprawa aktora). Wardejn jest najpierw – nazwijmy to tak – skromnisiem jabłkowym (przyszedł na randkę z torbą pełną tych kuszących owoców), później cwaniaczkiem matrymonialnym operujacym językiem ulicznego chwieja („Popełniłem potknięcie”, „Namolna do współżycia małżeńskiego”), następnie zgorzknialcem życiowym („Ja tu nie przychodzę dla przyjemności, ja się mam żenić”), filozofem cmentarnym (tam poznał swe dwie poprzednie żony), który okaże się żebrzącym naciagaczem i wreszcie mądralińskim gogusiem, co jest zmyłką, bo dowiemy się, iż to przebiegły redaktorek radiowy, który zapragnął stworzyć tzw. reportaż wcieleniowy.

W pustawej Sali Nowej CK (ostra konkurencja – w Chatce Żaka koncert Grzegorza Turnaua) dowcip zawarty w tekście nie miał żadnej nośności, aktorzy najwyraźniej się męczyli i duch chałtury krążył po widowni ponad niewygodnymi (w takich przypadkach – do bólu) krzesłami. Dopiero końcowe sekwencje, gdy powraca pierwszy ze starających się o rękę pani (ten jabłkowy) wnosi inny, dramatyczny wymiar i nadaje przedstawieniu głęboko refleksyjny ton. Aktorzy są bardzo prawdziwi w tym co robią i z perspektywy okazuje się, że wcześniejsze przeszarżowania miały swój sens, bowiem tym mocniej zabrzmiał finał.

Sztuka przestała być komedyjką, stała się jeśli nie traktatem, to smutną balladą o samotności, o tęsknotach, o potrzebie drugiego człowieka. Smutną, ale nie pozbawioną optymistycznego przesłania, jak ta opowieść – przypowieść o wytęsknionej przez pana Jagusi, którą może się stać – partnerka w końcu też to zaakceptuje – spotkana dzięki ogłoszeniu pani.

Andrzej Molik

Anna Strońska Zgubny nałóg miłości. Reżyseria – Roman Kordziński, wykonawcy – Ewa Dałkowska, Zdzisław Wardejn. Spektakl Teatru Scena na Piętrze z Poznania, prezentowana 21 listopada 2000 r. w ramach Lubelskiej Premiery Teatralnej w Sali Nowej Centrum Kultury.

Kategorie:

Tagi: / /

Rok: