Molikowe plotkowanie

PLOTY NALEWKOWE

Nasi w Kiermusach

Niezwykle silna ekipa lubelska udała się na kolejny, szósty już Turniej Nalewek Kresowych, który jego organizator red. Waldemar Sulisz, Szef Kresowej Akademii Smaku wywiózł aż na Białostocczyznę. Do Kiermusów pod Tykocinem dotarli kilkoma samochodami m.in. Elżbieta i Leszek Cwalinowie (Hades), Anna i Kazimierz Gajkowie (Dworek Anna), Lena i Adam Gąsiorowscy (doktorostwo) i ich przyjaciel Paweł Mitrus, jak się okazało zwycięzca w kategorii nalewek domowych, Anna i Zbigniew Lemiechowie (L-Print i dowieziona na miejsce Gazeta Grodzka), Grażyna Adamiak (Grota Solna Kinga), Barbara Luszawska (Centrum Kultury), Małgorzata Piechota (Teatr Osterwy), Grażyna Ruszewska (Radio Lublin), Witold Dąbrowski (Teatr NN), Bartłomiej Michałowski (artysta i galernik) z przyjacielem Radcą Grzegorzem, zwanym Chichotem, Maciej Kaczanowski (fotograf), Piotr ”Widzący” Pleskaczyński (Szeroka 28) i niżej podpisany.

Wyjazd z zadaniami

Większość z lubelskich wędrowców miało ma turnieju do wykonania jakieś zadanie. Hades na swoim stoisku serwował m.in. pyszną słoninkę litewską, mięsiwa z własnej wędzarni, śliwki w occie z kminkiem a Leszek C. wystawiał w konkurencji swą słynną już pigwówkę. Dworek Anna popisał się m.in. pysznym łososiem i zapraszał na kolejny turniej (nalewki staropolskie) w maju. Grażyna A. startowała z nalewką w turnieju, ale dowiozła też ciasta. Witek D. przedstawił zebranym monodram ”Jak Szlemiel interesy robił”. Państwo L. rozdawali nowy numer Gazety Grodzkiej ze świetnym artykułem o nalewkach ”Laboratorium białogłowy” Haliny Mamok z Katowic. Redaktorzy zbierali materiały do publikacji. Panie Anna L. i Małgosia P. wystąpiły w strojach zakonnych (szarytki?) wypożyczonymi z Osterwy. Z tego samego źródła pochodził strój zakonnika dla prezesa Waldemara S. i coś w rodzaju tuniki dla artysty Stasysa Eidrigeviciusa, przewodniczącego komisji oceniajacej nalewki domowe.

Podanie Stasysa

Stasys Eidrigevicius był tak zachwycony dostarczonym mu strojem, że na drugi dzień siadł na murku przy słynnej synagodze tykocińskiej i wysmarował na kolanie podanie do dyrekcji Teatru Osterwy z prośbą o udostąpnienie mu go na stałe. Jako argumentu użył Stasys słów ”strój leży tak, jakby był szyty dla mnie”. – Pewnie będzie to cię kosztować jakąś scenografię – powiedział znakomitemu artyście jego przyjaciel Lemiech.

Disnaylandowe uroki

Jak mówią miejscowi, w Kiermusach 14 lat temu były tylko rozlewiska Narwi i bagna. To na tych mokradłach działają teraz zawiadowane przez Andrzeja Żemojdę Dworek nad Łąkami, Karczma Rzym, Dworskie Czworaki (noclegi) i Jantarowy Kasztel, jakby wyjęty z Disneylandu zamek, tyle, że udajacy staropolskość, miejsce turnieju. Do kasztelu idzie się ponad kilometr po kładkach nad bagnami (dzięki Bogu o tej porze roku bez komarów), mijając coś w rodzaju Alei Chwały. Jak informują odpowiednie tabliczki, posadzili tam swoje dęby m.in Dziedziczka Dworu, Dziedzic Dworu (skromni nowobogaccy nie podali nazwiska i swych imion), prezydentowa Jolanta Kwaśniewska, Krzysztof Penderecki, Jerzy Maksymiuk, Adam Hanuszkiewicz, Janusz Gajos, Mirosław Hermaszewski oraz bliżej nie znany nam ksiądz. Waldemar Sulisz jeszcze nie otrzymał szansy posadzenia tam swego drzewa, ale powiada się, że po sukcesie Kiermuzów w turnieju nie jest to wykluczone.

Znamienici goście

Wspomniany kosmonauta Mirosław Hermaszewski był ozdobą grona znakomitych gości turnieju. Rolę gospodarza-kasztelana pełnił aktor Lech Ordon, znany m.in z filmu ”U Pana boga za piecem” i swym kontuszem konkurował z podobnie ubranym naszym Kazimierzem Gajkiem, panem na dworku w Jakubowicach. Prawdziwy gospodarz Andrzej Żemojda nie miał czasu dla gości, bo na krok nie odstępował jury oceniajacego nalewki z akcyzą, które b. ciekawie ukształtował. Zaprosił do tego grona m.in. red. Michała Fajbusiewicza i aktora Zbigniewa Buczkowskiego, wcześniej goszcząc ich w swojej Karczmie Rzym. Mistrz filmowych epizodów Buczkowski popisał się dowcipem przy werdykcie mówiąc: – To były bardzo trudne obrady, niektórym kolegom nawet się tak wszystko myliło, że wznosili toasty!

Lekkki absmak

W takim stanie rzeczy werdykt jury akcyzowego nie zdziwił nikogo, chociaż u tych, ktorzy uważają, że w takich turniejach gospodarze nie powinni w ogóle startować (mogli to uczynić w maju w Kazimierzu, ale tego nie zrobili) budził lekki absmak, nawet przy uznaniu dla zwycieskiej nalewki. Bo pierwsze miejsce zdobyła oczywiście Kiermusianka z Dworku nad Łąkami w Kiermusach, produkowana w Polmosie w Toruniu (II m. – Imbirówka, Polmos Białystok, III – Wiśniówka, Polmos Józefów). Na dodatek jedno z pięciu wyróżnienień przypadło za haramonię składników Chrzanówce na żurawinie z tegoż Dworek nad Łąkami. Nie dość tego! W nalewkach domowych, gdzie wygrał nasz Paweł Mitrus swoją kminkówką, drugą nagrodę odebrał onże gospodarz Andrzej Żamojda za Lubczyk Dziadka Andrzeja (III m. Halina Mamok, Katowice, Złota Jesień). Chociaż w tej konkurencji trudniej o manipulację, fakt ten przelał czarkę goryczy. Stanowczo prezes Kresowej Akademii Smaku musi dopracować regulamin akcyzowego turnieju, a najlepiej oddać go we władanie bogatym Polmosom.

Nie tylko Gigi Amoroso

Większość lubelskiej ekipy nocowała w Tykocinie w zawiadowanym przez uroczego ks. Witolda Zagórskiego, proboszcza Parafii Trójcy Przenajświętszej Alumnacie, czyli XVII-wiecznym domu dla weteranów wojennych. Najbardziej niespokojnym duchem okazał się Piotr P., który próbował powtórzyć czyn swego mistrz Widzacego z Lublina (słynny cadyk wypadł z okna domu przy Szerokiej 28 i wkrótce zmarł). Sam Piotr wędrujacy nocą po wszystkich pokojach, o poranku publiczne wyznał: – Bo jak popiję, to jestem bardzo amoroso. W zwiazku z tym, nawiazując do słynnej niegdyś piosenki włoskiej, ukuto dla Piotrka nowe pseudo: Gigi Widzący.

W pogoni za czakramem

Chociaż już Agnieszka Osiecka mówiła o Tykocinie ”miasteczko bajeczka”, chociaż jeździ się tam przede wszystkim oglądać najlepiej zachowaną i chyba dziś największą w Polsce, przepiękną Synagogę Wielką, rozłożysty kościół barokowy i wdychać uroki tego niezwyklego miejsca, miłośnicy mocy tajemnych postanowili w swych spacerach poszukiwać czegoś innego. Otórz wyczytali, że podobnie jak na Wawelu, w Tykocinie znajduje się czakram. Na skutek mylnych informacji doszło nawet do podziału grupy. Większa dowiedziała się od pani z miejscowego muzeum, że czakram mieści się po drugiej stronie Narwi w zamku, i że kafle z jego ruin znajdują się w jednej z muzealnych sal. Ponieważ niektórym damom na ich widok od razu zawirowało w głowie, trzeba było się udać za rzekę przez jedyny zachowany tykciński most (przed wojną było ich pięć). Na miejscu okazało się, że Jantarowy Kasztel, to cienki bolek wobec disnaylandowskiego zamku stawianego przez jakiegoś zwariowanego własciciela wg projektu równie pokręconego architekta. Cały urok czakramu gdzies wsiąkł, ale było przynajmniej kupę śmiechu przy zwidzaniu zamczyska, w ktorym miejscowymi siłami potrfiono nawet ukształtować romańskie sklepienia kolebkowe. Zamek ma służyć weselom i nowożencom. Czakram widocznie ma zapewnić płodność. ANDRZEJ MOLIK

Kategorie:

Tagi: / / / / / / / /

Rok: