Muzealne smakowanie

Tajemnice tradycyjnych kuchni

Zygmunt Nasalski, dyrektor Muzeum Lubelskiego, otwierając w miniony piątek 9 czerwca na Zamku międzynarodową wystawę Tajemnice tradycyjnych kuchni, opowiedział znaczącą angdotę. Kiedy przed wielu laty znalazł się po raz pierwszy w Szwecji, stwierdził, że chciałby spróbować jakiś miejscowy specjał i zadał gospodarzom pytanie, jaki jest narodowe szwedzkie danie. W odpowiedzi usłyszał, że hamburger i pizza!

Opowieść ta wiele mówi o postepujacej uniwersalizacji kuchni. Dyrektor wobec gości wernisażu zadał w związku z tym pytanie, czy zagraża ona i nam i natychmiast dpowiedział, że nie, że wciąż istnieją kraje, regiony, gdzie kulinarne tradycje są kultywowane, gdzie serwuje się dania, ktorych smak pozwala rozpoznać, zidentyfikować miejsce ich powstania. Wystawa w Muzeum Lubelskim uzupełniona wielką degustacją specjałów z czterech krajów stanowi najlepszy dowód na słuszność takiego sądu.

Osobiście nie przypominam sobie imprezy na Zamku, na ktorej panowałaby taka wspaniała piknikowa atmosfera jak w piątek. Po obejrzeniu pierwszej części ekspozycji na parterze prawego skrzydła muzeum, gdzie można było obejrzeć niezwykle ciekawe dla nas eksponaty ze szwajcarskiego Kantonu St.Gallen (m.in. modele kuchni wygladajace jak domki dla lalek) i interesująco zaaranżowane węgierskie wnętrza kuchenne z Muzeum Deri z Debreczyna (już tu można było popróbować np. pyszne pierniczki), tłumy wernisażowuch gości przemieszczały się piętro wyżej. Tam od razu natykali się na bufety rozrzucone po muzealnych salach i korytarzach z ekspozycjami – rumuńską z Muzeum Tarii Crisurilor w Oradei i polską naszego Muzeum Lubelskiego – przygotowane przez pięć sponsorujących wystawę restauracji Hades, Old Pub, Piwnicę Rycerską, Szeroką 28 U Rajcy oraz Glorię Polmos.

Biegało się pomiędzy stanowiskami, próbowało smakowitości, popijało winkiem a nawet czymś mocniejszym, wychodziło na taras przed galerią, gdzie przy degustacji trwała istna kulinarna giełda. Ktoś podpowiadał, że koniecznie trzeba jeszcze spróbować paprykarz węgierski, ktoś, że gołąbki siedmiogrodzkie, następny, że nie wolno ominąć szwajcarskich białych parówek cielęcych. Za chwilę ktoś nadbiegał z odległego skrzydła z wiadomością, że kolejka po żydowską (dodatkowa atrakcja w międzynarodowm towarzystwie – specjały kuchni polskich Żydów) gęś pieczoną jest tak duża, że zaraz się skończy a ktoś inny twierdził, że nic nie przebije smaku chleba pieczonego tego ranka w Muzeum Wsi Lubelskiej podawanego ze smalcem i świeżo ukiszonymi ogórkami a już podpłomyki przygotowane przez panie z działu etnograficznego naszego muzeum to rewelacja nad rewelacjami.

Jeśli na świecie zaczyna obowiązywać model muzeum żywego, w których zwiedzający jest aktywnym uczestnikiem tego, co się dzieje, to idea ta w wystawie z czterech krajów, wystawie, która powędruje następnie do partnerów, współorganizatorów, została wcielona w życie w sposób znakomity. Komisarz ekspozycji Danuta Powiłańska – Mazur, wraz z pozostałą szóstką autorów scenariusza oraz całym zastępem ludzi pomocnych przy realizacji tego przedsięwzięcia, wykonała wspaniałą robotę. I tylko szkoda, że żelazne, kompletnie nieelastyczne przepisy Sanepidu nie pozwoliły zrealizować wszystkich pomysłów organizatorów. Bo przecież pierwotnie planowano, że poszczególne kraje będą zapraszać kolejno na degustacje potraw podczas swych dni a zwiedzający mieli wykupywać specjalne paszporty pozwalające na wielokrotne odwiedzanie muzeum i próbowanie specjałów podawanych nie tylko w dniu otwarcia wystawy, ale i później.

Wyraźnie trzeba jednak zaznaczyć, że wystawa Tajemnice tradycyjnych kuchni nie straci wiele bez tej degustacyjnej oprawy. Skonstruowana została tak, że będzie atrakcją dla każdej wycieczki i każdej osoby indywidualnie trafiającej do Muzeum na Zamku. Chyba szczególnie należy ją polecić całym rodzinom, bo ciekawostki dla siebie znajdą tam i mama (narzędzia kuchenne, zestawy warzyw wykorzystywanych w innych kuchniach) i tata (różne rodzaje pieców, kuchni i garnków jako przejaw technicznej myśli w gastronomii) i dzieci (wspomniane aranżacje kuchni jak w domu lalek).

Warto też zaopatrzyć się w katalog wystawy, w którym oprócz opisów przygotowanych przez etnografów z czterech krajów, znajdziemy też przepisy na smakowitości, które umknęły tym, którzy nie trafili na piątkową inaugurację wystawy, wystawy dla mnie już dziś pretendującej do tytułu Muzealnego Wydarzenia Roku 2000 i wręczanej w Zamku Królewskim z okazji Międzynarodowego Dnia Muzeów nagrody Sybilli.

Nim wraz z muzealnikami doczekam tych laurów, śpieszę do swej własnej kuchni ze ściągawką z katalogu i na początek spróbuję upichcić gołąbki debreczyńskie, potem szwajcarską sałatkę rozwoziciela piwa a później… pomyślę co jeszcze. Jest z czego wybierać, ślinka już leci!

Andrzej Molik

Kategorie: /

Tagi: /

Rok: