Muzykanci, Jahiar Group, Golcowie i kocioł w Chatce

Nie byliśmy w tym roku – musimy przyznać – sumiennymi odbiorcami IX Festiwalu Muzyki Ludowej Mikołajki Folkowe. Czasu nie stało na spędzanie całej doby (razy trzy) w Chatce Żaka a gdy już stało, nerwy puszczały, że oczekiwany koncert jakiejś upatrzonej grupy odwleka się niemożebnie i tylko maniakalni wytrwalcy są w stanie znieść wielogodzinne nań oczekiwanie.

Podbity bębenkiem znakomitych recenzji występ góralskiej grupy Golec Orkiestra był tego najlepszym przykładem. Sobotni koncert (11 grudnia), główne wydarzenie Mikołajków, miał się rozpocząć o godz.19 i – według zapowiedzi na plakatach – składać z popisu gospodarzy, Orkiestry p.w. św.Mikołaja oraz prezentacji trzech wytypowanych wcześniej przez jury kandydatów do zdobycia nagrody Folkowy Fonogram Roku’99, wspomnianej orkiestry oraz zespołów Muzykanci Chudoba. Któż się mógł spodziewć, że na koncert zespołu braci Golców przyjdzie czekać do godz. 2.30 (!) w nocy? Maratonu oczekiwania nie dało się znieść i nic dziwnego, że wędrującym z sali widzom (w tym niżej podpisanemu) nie udało się usłyszeć i zobaczyć wszystkiego, co było tego warte.

Dlatego w tym roku ograniczymy się w naszym sprawozdaniu do komunikatów o wynikach konkursów i do krótkich tylko impresji z imprezy, na pewno godnej szerszego potraktowania, bo to festiwal, wciąż niezwykle lubiany i napędzający do Chatki takie rzesze miłośników, że pomieszczenia Akademickego Centrum Kultury UMCS chyba nigdy indziej w trakcie roku nie przeżywa podobnego kotła. Pomiędzy straganami prezentującymi rękodzieło artystyczne i wydawnictwa muzyczne trzeba sie przebijać dobrych kilka minut by dotrzeć do kawiarni i do sali widowiskowej na koncerty. Ścisk i gwar, pot i zapach kadzideł. Granice obłędu. Niekiedy podejrzewamy, ze wiekszość przybyłych ludzi ma w całkowitej pogardzie występy festiwalowe i chodzi im jedynie o to, żeby poprzebywać w niepowtarzalnej atmosferze festiwalu a czasem – być może – zamieszać w tym kotle.

Pierwszym z mikołajkowych konkursów był konkurs Scena Otwarta przeznaczony dla adeptów muzyki folk. Miło nam donieść, że jednomyślną decyzją pięcioosobowego jury, jego zwycięzcą został działający w międzynarodowym składzie (Pers, Tatar krymski, trójka Polaków) lubelski zespół Jahiar Group, który w ubiegłym roku musiał się zadowolić trzecim miejscem. Nic dziwnego, że w werdykcie napisano, iż otrzymuje główny laur za „profesjonalizm i widoczny rozwój”. Wszyscy, którzy znają Jahiar Group, wiedzą, że jego korzenie częściowo wyrastają z Orkiestry św.Mikołaja i ta, w takim układzie, może sobie nagrodę dla zespołu poczytywać także jako jakis swój sukces.

Drugie miejsce w amatorskim ściganiu grup folkowych przypadło przesympatycznemu, wspaniale kontaktującemu się z publicznością zespołowi Stara Lipa. Dwie trzecie nagrody wywiozły z Mikołajków’99 grupy Kaptoszki Mama Bum a wyróżnienie dostała Patrycja, frontmenka zespołu Samhain.

Ważniejszy, jak wiadomo, był przeproowadzany po raz drugi konkurs Folkowy Fonogram Roku’99, który po likwidacji tej kategorii w słynnym plebiscycie wytwórni fonograficznych, bywa nazywany Folkowym Fryderykiem. W jury zasiadło aż dziesięciu fachowców, od prof. Jerzego Bartmińskiego z UMCS, poprzez muzyka Jana Pospieszalskiego, po znanych dziennikarzy, krytyków muzycznych Kornelisza Pacudę Roberta Leszczyńskiego. To niedawna recenzja w GW tego ostatniego, pełna niekłamanego entuzjazmu, do roli faworyta wywindowała płytę Golec Orkiestry. Jej fani musieli być mocno zawiedzeni, bo Fryderyka odebrał zespół Muzykanci uprawiający muzykę opartą na folklorze krajów środkowoeuropejskich. W pobitym polu pozostawili Muzykanci także zespół Chudoba (krążek Nasza muzyka, tytuły płyt tamtych zespołów były takie same jak ich nazwy), zresztą całkowicie słusznie, bo grupa ta jest bezczelną kliszą Orkiestry św.Mikołaja, używającą tych samych chwytów formalnych i uprawiającą identyczny typ muzyki, tyle, że z dużo gorszym, niekiedy kompromitującym skutkiem. W zasadzie Mikołaje mogliby Chudobę ścigać za plagiat, ale znając dobre serce głównego organizatora naszego folkowego festiwalu, jesteśmy pewni, że odpuści gościom wszelkie grzechy.

Co do Golec Orkiestry, nie należę do grupy całkowicie zaskoczonych ich porażką. Przy dęciakach braci górali i energii całego 10-osobowego zespołu, – w którym oprócz pięcioosobowej grupy smyków zaczerpniętych wprost z góralskiego folkloru i dwóch braci grajcych na trąbce i puzonie, jest jeszcze akordeon, perkusja i gitara – można rzeczywiście bawić się pysznie. Ale i trzeba przyznać, że Golcowie, jeśli nie weszli już z butami w komercję to się o nią bez przerwy ocierają i dają taki odpust na rzecz masowego odbiorcy, że zwolennicy folkloru czy tylko klarownego folku, mogą zgłaszać do nich niemałe pretensja. Poza tym, sztandarowy utwór orkiestry, osławiona Lornetka, ma tekst i muzykę w stylu galopujących zastępów disco polo i kiczem odeń zalatuje na odległość. Wolę już szaloną, porywającą pieśń Crazy, crazy is my life, której rytm i melodię wyniosłem w pamięci jako główny motyw muzyczny zakończonej w poprzednią niedzielę (12 grudnia) tegorocznej edycji Mikołajków Folkowych. Nucę ją do dziś i dobrze mi z tym.

Andrzej Molik

Muzykanci, Jahiar Group, Golcowie i kocioł w Chatce

Kategorie: /

Tagi: /

Rok: