Na przednówku

To nie był szczęśliwy wieczór. Komunikacyjnie. Dokładnie – pod względem komunikacji publicznej. Najpierw nie przyjechał autobus prywatny, którym – bez siekiery czasowej nad głową – można było się dostać z domu na zaplanowaną imprezę i przyszło mocno kombinować, jak na jej czas bezkarnie dojechać. Po niej zaś długie oczekiwanie – tym razem ma regularną podwodę MPK w stronę rodzinnego siedliska – też nie przynosiło rezultatu, a kolejna galopada komPinacji zadziałała dopiero po ekwilibrystycznych posunięciach i stracie całkiem wielu minut. Szczęściem to, co było pomiędzy dwoma próbami poruszania się w miejskiej czasoprzestrzeni, rekompensowało niedogodności lekko traumatycznych przeżyć. Premiera Króla Olch Teatru Maat Projekt tuż u progu wiosny, rozbudziła swymi walorami nadzieję, że czarne myśli można, jeśli nie przegnać precz, to odstawiać na boczny tor.

Od myśli czarnej barwy nijak nie można się było uwolnić przez dobrych kilka minionych tygodni. Coś trudno definiowalnego wisiało w powietrzu. Dławiącego beznadzieją marazmu. Destruującego chęci do działania. Paraliżującego. Starania Lublina o zacny tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016 zaczęły jawić się jako absurdalne, kompletnie oderwane od rzeczywistości hic et nunc, chore podstawową przypadłością kogoś, kto nie potrafi mierzyć sił na zamiary. Było tego aż nazbyt wiele symptomów. Choćby kompletny kryzys kompetencji w ACK UMCS Chatka Żaka, o znamionach polskiego piekła, w którym – jak wiadomo – do kotła wciąga się wyskakującego. Był nie tak dawno czas, że wszystkie media pouczano, żeby po nazwie akademickiego centrum koniecznie podkreślać jego podległość pod uniwersytet imieniem noblistki (należało zwalczyć przekonanie, że Chatka jest ogólnośrodowiskowa), ale chyba aktualnym władzom uczelni czkawką się to odbija, bo zabrnęły w sytuację zwaną nie tylko w szachach patem. Po skasowaniu dwóch dowódców ostatniej odsłony działalności ACK UMCS (a tak, zaznaczmy!), doszło nawet do dużego ubawu (rechot niesie się nadal po mieście). Istniała obawa, że nagły szlag trafi najnowszą, a jednocześnie ostatnią inicjatywę poprzedniego już kierownictwa. Mógł nie dojść do skutku drugi raptem (i dopiero) spektakl z cyklu Scena Mistrzów ACK UMCS (a tak, zaznaczmy jeszcze raz!). Tu czujność wykazała karmiona szpakami (sprawdźcie sobie ewentualnie, co znaczy ten zapomniany dziś frazeologizm) agentka aktorek, które miały zaprezentować spektakl. Zadzwoniła do kwestora UMSC (a tak…, itd.) i zawiadomiła, że jeśli nie dojdzie do przedstawienia, to uniwersytet nie pozbiera sie od kar zawartych w umowie przy ewentualności jej zerwania. Oberksięgowy zawiadomił natychmiast organizatorkę, że spektakl się odbędzie a salę wypełnią pracownice uczelni zaproszone tam z okazji Dnia Kobiet (wydarzenie akurat wyznaczono na 8 marca). Jaka jest przyszłość mistrzowskiej sceny, trudno dziś przewidzieć. Dekapitacja nie została wykluczona.

Marazmatycznych przykładów uzbierało się dużo więcej. Cała sprawa dotacji na miejską kulturę, gdy próbowano nam udowodnić, że pozostają one na dawnym poziomie, cięć budżetowych nie ma, a kilka starających się o finansowy zastrzyk jednostek przemyśliwało nad zaniechaniem działalności (mają zapewne takie samo uczucie jak przy oglądaniu reklamy w Rossmanie na Racławickich: zachęta polega na tym, że cenę lusterka zmniejszono do 64,99 z… 65.99). Fatalne newslettery Lublin 2016, z których można wynieść przeświadczenie, że Kandydat nie ma prawie nic do zaoferowania. A do tego to, co tylko wyczuwalne, działające na fibry a nie na rozum. Nieodgadnione a zamykające się w haśle: ZASTÓJ.

Jedyna bodaj pociecha, że to wszystko dzieje (działo?) się na przednówku. W tym wymuszonym zimą okresie zjadania przeszłorocznych zapasów a i przymusowego postu. Są symptomy wiosennego przebudzenia. W teatrach premiery. KoZa znów gotowy do kolejnych wywiadów. Warsztaty Kultury odmarzają. Gardzienice lada dzień zabiorą nas w kosmos. W Rozdrożach już odbyła się presskonferencja o kolejnej odsłonie festiwalu Kody. Mirek Olszówka dopiął program swojego. Słowem, objawia się symbol przednówkowego końca – zazieleniające się łąki, na które można wyprowadzić sfrustrowane zimową paszą krowy.

Kategorie:

Tagi: / / /

Rok: