Nie taki znowu Boczny

Dopiero teraz, kilka dni po wieści, jaka nadeszła ze stołecznego miasta W., mogę się nacieszyć z Karolem Rębiszem i jego przyjaciółmi, współtwórcami Teatru Bocznego, oraz z Anią Biernacką, wykonawczynią monodramu M z ich sukcesu jaki odnieśli na 11.SPOTkaniach Teatrów Młodych odbywających się na warszawskim Targówku. Festiwalu organizowanym przez tamtejszy Dom Kultury Zacisze. Karol jest reżyserem spektaklu opartego na Małżu Marty Dzido, autorem muzyki – Maciek Połynko, a wizualizacji – Nordyk. Nie mogę znaleźć w zasobach komputerowych swej recenzji, zatem – żeby przybliżyć, o co w M chodzi – podeprę się deklaracją twórców: „Spektakl jest dla nas próbą uchwycenia dylematów, z którymi jako „inni” borykamy się w rzeczywistości „normalnych”. W świecie zaszufladkowania nie ma miejsca na indywidualne „ja”, marzenia uznawane są w tym świecie za naszą własną, wewnętrzną sprawę, a nasze potrzeby, które z nich wynikają, tak naprawdę nikogo nie interesują. Trzeba być „miłym uśmiechniętym i nawet jak coś było słabe mówić, że zajebiste”.

Pod koniec tego miesiąca minie dopiero rok od premiery M, a zmieniło się strasznie dużo. Spektakl firmowała wówczas Pracownia Off, powołana w strukturach Centrum Kultury, z którą zdaje się łączono wielkie nadzieje, a po której nie potrafię odkryć dziś żadnego śladu. Jednorazowa inicjatywa przeobraziła się w Teatr Boczny (przedstawienie zatem wyprzedziło powstanie sceny obecnie ją firmującej, co nie jest znowu takie dziwne, bo Kamienie w kieszeniach, od premiery produkcja Sceny Graffiti, podpisuje dziś Scena Prapremier InVitro i nikogo to nie dziwi). Karol – poeta, dramaturg (wybacz bracie, nic nie wiem o tych polach Twojej działalności), reżyser, aktor u Mądzika w Scenie Plastycznej KUL, absolwent teatrologii na filologii polskiej UMCS, współzałożyciel i reżyser Grupy Teatralnej Creatorium, później zwanej Kolektyw, współorganizator Studenckiego Ogólnopolskiego Festiwalu Teatralnego Kontestacje, w 2008 koordynator Meetingu Teatralnego organizowanego w ramach lubelskich Kozienaliów, do tego wianuszka dołożył najwyraźniej przydającą mu skrzydeł, nieomal profesjonalną funkcję. Był w InVitro już dwukrotnie bardzo cenionym przez swych pryncypałów asystentem reżysera – u Łukasz Witt-Michałowskiego – przy Złym i u Joanny Lewickiej – przy Już się ciebie nie boję, Otello. Natomiast szlag – że się nieparlamentarnie wyrażę – mnie trafia, iż u zarania, po zaledwie jednym błysku nadziei na konferencji prasowej, na pysk padła kolejna inicjatywa, do której Rębisz dokładał rękę. Głupota byłych już wodzów ACK UMCS Chatka Żaka i kto wie czy nie większa władz uczelni, które sądzą, że da się takie centrum prowadzić bez inwestycji, prawdziwego poparcia i prerogatyw polegających na swobodzie poczynań organizacyjnych i finansowych jego kierownictwa, upupiła powstanie doprawdy fantastycznego, edukacyjnego projektu Pawła Passiniego, szefa neTTheatre pn. Akademia Teatru Bocznego. Wszyscy grzesznicy z plutonu egzekucyjnego projektu, powinni dziś dokonać zbiorowego rytuału seppuku!!!

I jeszcze coś. Powie ktoś, że laureata, spektakl M, nie można oglądać stale w Lublinie, bo nawet nie mieści się w repertuarze dopieszczającego wszystkie sceny CK Teatru Centralnego. Powie też ktoś, że talentu częstochowianki Ani Biernackiej nie możemy podziwiać na co dzień, a i bywa ona w Lublinie raptem 2-3 razy do roku. Powie wreszcie ktoś złośliwy, jakiś szperacz internetowy, że na Targówku odbył się festiwal kilkunastu zaledwie teatrów amatorskich. Będzie miał rację. Tylko niech ten ktoś baczy na to, że Boczny jakoś do DK Zacisze został na imprezę zaproszony, konkurencję sporą posiadał a Grand Prix przywiózł. I że jakimś dziwnym trafem M jest pomiedzy marcami 2009 i 2010 najbardziej nagradzanym spektaklem lubelskim obok Ostatniego takiego ojca InVitro. W maju ub. roku zdobył inne Grand Prix – Drugiego Ogólnoukraińskiego Międzynarodowego Przeglądowego Festiwalu Dziecięcych i Młodzieżowych Teatralnych Kolektywów Halicka Melpomena.

Młodzi animatorzy teatru o krótszym niż rok stażu tłumaczą, że przymiotnik „boczny” ma wskazywać, iż wywodzi się on z tego samego nurtu, co teatr offowy i alternatywny. Wybaczmy tautologię, zwracając raczej uwagę na kolokwialne obciążenie tego slowa. Boczny tor potrafi prowadzić donikąd. Za boczną kulisą aktorzy dopiero się szykują do dzialania. Dlatego – składając serdeczne gratulacje z powodu („na okoliczność”) najnowszego sukcesu – stanowczo powtórzę, że Teatr Boczny nic a nic (o)boczny w bogatym lubelskim (już i polskim) tyglu teatralnym nie jest. Brawo. Tak trzymać, kochani!

Kategorie:

Tagi: /

Rok: