O eksmisjach z umiarem

Przed sobotnim dyżurem przy telefonie, zaproponowałem Czytelnikom rozmowę na temat eksmisji. Pretekstem stała się sprawa opisywana w ubiegłym tygodniu w Kurierze, dotycząca wyeksmitowanej rodziny w czasie, gdy córka właścicielki zdawała w szkole maturę.

Sądziłem, że artykuł będzie tylko tłem dla szerszego problemu, tym bardziej, że dosłownie w piątek Sejm nowelizował przepisy dotyczace eksmisji i bardzo ograniczył tak zwane wyrzucanie na bruk pewnych osób. Okazało się jednak, że odezwali się jedynie wierni Czytelnicy Kuriera, którzy wypowiadali się wyłącznie na temat tego, co przeczytali na naszych łamach. Głosy te można podzielić na dwie grupy.

W pierwszej znalazły się osoby, które nie kryły swego oburzenia dla sposobu przeprowadzenia eksmisji. Jeden Czytelnik nazwał całą akcje barbarzyństwem, inny wyznał, że jest przeciwnikiem takich działań, bo w XXI wieku powinniśmy się ich wstydzić. Uważa, że nawet najgorszym ludziom trzeba dać prawo do godziwego mieszkania. Za najbardziek bulwersujący fakt uznał to, że do eksmisji kieruje się policję. – Policja jest od tego, żeby nas ochraniać – denerwował się pan, który uważa, że w tym samym czasie ktoś mógł napadać na osobę wychodząca z banku (też pisaliśmy o tym), ktorej nie miał kto bronić, bo funkcjonariusze zajęci byli wyrzucaniem z domu rodziny.

Druga grupa opinii była zdecydowanie bardziej wyważona. – Eksmisje nie powinny dotyczyć ludzi ubogich – wyłuszczał zorientowany dobrze w sprawie Czytelnik. – Ale jeśli ktoś zajmuje lokal nieprawnie, bo sprzedała go teściowi, to nad czym tu lać łzy? – pytał. Powiedział, że takich spraw nawet nie powinno się nagłaśniać, albo jednoznacznie karcić takie machinacje. W innych przypadkach należy pomagać, jeśli jednak cała spraw jest ukartowana, to nie można mieć litości dla tego typu poczynań. Trudno nam to sprwdzić, ale Czytelnik doniósł też nam, że właścicielka mieszkania wyłudzała w pomocy społecznej pieniądze na czynsz i zgłosił pretensje, że my o tym nie napisliśmy. – Artykuły powinne być obiektywne – podsumował.

W stronę delikatnej krytyki pracy dziennikarskiej zmierzała też wypowiedź ostatniej z naszych rozmówczyń. Uważa ona, ze generalnie na bruk nie powinno się nikogo wyrzucać i zapewniać lokale wszystkim potrzebującym, ale w tej konkretnej sprawie poszkodowanych jest dużo więcej. Czytelniczce tak samo żal kobiety, która rozwiodła się w celu zachowania dwóch domów w „rodzinie” a później okazał się to jej nieszczęściem, jak i mężczyzny, który walczy o swoje zapłacone już mieszkanie, a najbardziej Bogu ducha winnych dzieci. – Współczuję w zasadzie wszystkim – mówi nasza rozmówczyni. – Gazeta zaś – dodała – powinna uporządkować temat i nie powodować emocjami czytelników, bowiem każdy z kolejnych artykułów był inny i różne emocje wzbudzał.

Krytykę przyjmujemy do wiadomości, jakkolwiek wydaje się nam, że Kurier starał się relacjonować sprawę obiektywnie i – co postulowała Czytelniczka – powoływał się na poprzednie teksty, przywołując ich treść i obejmując temat we wszystkich jego aspektach, czego małym dowodem jest i niniejszy tekst.

Andrzej Molik

Kategorie: /

Rok: