Od Japonii po Sycylię

LUBLIN 2002 DZIEŃ CZWARTY

XVII Międzynarodowe Spotkania Folklorystyczne Lublin 2002 im. Ignacego Wachowiaka rozkręciły się już na dobre. Dziś czwarty dzień festiwalu równie bogaty w wydarzenie jak poprzednie, tradycyjnie finalizowany głównym koncertem w Ogrodzie Saskim.

Po pierwszych dniach Spotkań lubelska publiczność, która na przykład w niedzielę parkowy amfiteatr wypełniła po brzegi ma już swoich faworytów, grupy oklaskiwane najgoręcej. Niewątpliwie należy do nich kierowany przez Aleksieja Gomona ukraiński Zespół Folklorystyczny Zagrawa. To fachowcy z najwyższym cenzusem, bo działają przy Katedrze Choreografii i Sztuk Pięknych Uniwersytetu Drogomanowa w Kijowie. Jak w ich programie wychodzi na scenę para tancerzy, to oglądamy wdzięk i kunszt, a jak w przebarwnym finale męska część z tańczącej dwudziestki zaczyna dawać ekwilibrystyczne popisy, prisiudy, piruety i skoki, to nie można się nadziwić, że robią to z uśmiechem, jakby od niechcenia, jakby w butach mieli ukryte sprężyny. Nieprawdopodobne!

Temperamentem dorównują im i Sycylijczycy z zespołu Gergent i nasza I Reprezentacja Zespołu Pieśni i Tańca Lublin im. Wandy Kaniorowej. Claudio Criscenzo kierujący grupą z Agrigento potrafi wydobyć wszystkie uroki skocznej włoskiej tarantelli, dodać do choreografii żonglerkę dzbanem, podbudować taneczny żywioł tamburynami. Bożena Baranowska prowadząca flagową grupę kaniorowców zawsze zadba, żeby widzowie nie domyślali się, iż suita lubelska to tańce niezwykle wymagające dla wykonawców, chyba jeszcze trudniejsze niż tak efektowne sądeckie, które od zawsze uchodzą za szczyt mistrzowstwa w polskim folklorze czy równie piękne rzeszowskie.

Nawet Portugalczycy z Tuna Akademia Infantuna Cidade de Viseu, których dyrektorem artystycznym jest Jose Pedro Pereira de Olivera i którzy wydawali się być na straconej pozycji u widzów, bo nie przezentują tańców, obronili się świetnie wielogłosowym śpiewem i muzyką rozpisaną na wielką ilość gitar, mandolin i innych instrumentów. Ich występ też porywał, 29-osobowy zespół wypadł świetnie, bo potrafił podbarwić muzykę m.in. tańcem z flagą a z walczyka przejść niemal do rytmu samby. Znależli też goście znad Atlantyku sprzymierzeńców w postaci młodych piłkarzy hiszpańskich, z którymi odbywali podróż samolotem. Przyszli oni z turnieju prezydnta miasta i dopingowali nowych przyjaciół bawiąc się na proscenium.

Niedzielny koncert wyróżniał się też tym od innych, że był sponsorowany i odbywał się pod hasłem „Lubellę lub”. Konferansjer Marek Grabowski musiał się zamienić w Mlekołaka, podobnych pluszowych stworków było więcej, tańczył Mały Lublin I Moniki Pacek, rozdawano prezenty publiczności i wykonawcom, a nad wszystkim panowała szefowa festiwalu i kaniorowców Alicja Lejcyk – Kamińska. Było sympatycznie. Było tak od początku, od prześwietnego nowego hymnu festiwalu napisanego i brawurowo wykonanego przez Jana Kondraka. To prawdziwy przebój wprawiający w taneczno-wokalany trans zespoły wychodzące w jego rytm przed scnę.

Wczoraj w Ogrodzie Saskim znowu podziwiano zespół z Ukrainy a także, może jeszcze bardziej, grupę Zori Maykopa z Adygeji. Temperamentne zespoły ze wschodu dopełnili spokojni Szwedzi z północy, czyli zespół Viking. Dziś natomiast o godz. 19 na głównej estradzie festiwalowej zobaczymy ekspres pomykający z Japonii aż na Morze Śródziemne, na Sycylię. Przystanki będzie miał w Rosji i w Polsce. Konkretyzując, wystąpią Japończycy z Koła Nauki i Tańca Polskiego Wisła, Rosjanie z Ural Vechera, nasz Zespół Tańca Ludowego UMCS i Włosi z zespołu Gergent. Reżyseruje ten koncert po raz pierwszy od lat mistrz Stanisław Leszczyński z ansamblu UMCS.

Oprócz tego dziś w programie: 12.00 – Leclerc – Portugalia, 13.30 – Dziecięcy Szpital Kliniczny – Japonia, 16.00 – Nałęczów – Adygeja i Szwecja oraz Gardzienice – Włochy, 17.00 – Leclerc – Ukraina.

ANDRZEJ MOLIK

Kategorie: /

Tagi: / /

Rok: