P + P + P

IV Międzynarodowe Lubelskie Spotkania Teatrów Tańca

CAROL BROWN – Wielka Brytania

Wydawało się, że już nie pojawi się na tworzących drugą odsłonę lubelskich Spotkań Ogólnopolskich Warsztatach Tańca Współczesnego grupa równie dobra jak holenderska, o której piszemy obok, a tu się okazało, że nie można być prorokiem we własnym kraju (także w kwestiach międzynarodowych), bo dzięki The British Council w sobotę, na dzień przed finałem imprezy spotkała nas niezwykle miła niespodzianka. To ta zacna instytuacja podesłała nam na festiwal teatr Carol Brown i chwała jej za to! Wprawdzie szefowa Spotkań Hanna Strzemiecka twierdzi, że czyniła starania o przyjazd jeszcze lepszego zespołu, ale nie bądźmy marudni, cieszmy się z tego, co otrzymaliśmy i uzbrojmy się w cierpliwość, bowiem oczekiwana grupa bez wątpienia jeszcze do Lublina trafi – dyrektor artystyczny z całym swym kobiecym wdziękiem to obiecuje.

Czas na zdeszyfrowanie literek P powtarzających się w tytule tego tekstu. Dla mnie w trzech etiudach Carol Brown i towarzyszącej jej od drugiego z minispektakli Szwedki Lisy Torun, sumowały się Perfekcja, Prowokacja i Piękno uzupełnione z czasem także o Dowcip. Wykonana solo przez Carol „Ocean Skin” była wprawdzie zbyt przegadana, a w związku z tym ociupinę za długa, ale za to jaką technikę tańca mogliśmy obejrzeć! Takich dłoni, takich ich gestów nie widzieliśmy w żadnym z – licząc dwie jego części – festiwalowych spektakli. Oglądanie tańca pochodzącej z Nowej Zelandii artystki było czystą przyjemnością, bo jej ruch komponował się w piękne obrazy pełne wspaniałych, płynnych – bo rzecz była o pływaniu i tonieciu – ornamentów i nawet dosyć smutne przesłanie tanecznej opowieści nie odebrało jej urody.

Potem było tylko lepiej. Gejowskie (lesbijskie) „Flesh.txt” jawiło się jako cudowna prowokacja a dziewczyny – jedna brunetka w czerwonej mini, druga blondynka w czarnej – były tak apetyczne, że padające w etiudzie swierdzenie, że kobiety są jak psy, zakrawało na drwinę. Osobiście rzuciłbym się chętnie na panie – osobliwie na wyglądającą jako przechowywany (powiedzmy) w jakiejś sztokholmskiej akademii wzorzec Szwedki długonogą Lisę – i schrupał je razem z kosteczkami.

Dystans i dowcip jeszcze silniej objawił się we fragmencie (szkada, że tylko) „like a house of Fire”. Błyskotliwą, niezwykle inteligentną miniaturę (znowu się przekonaliśmy, że w tańcu liczy się głowa a nie nogi) dopełnił operowo ustawiony śpiew, jako że okazało się, iż Lisa Brown to nie tylko piosenkareczka pop z drugiej częśći wieczoru i potrafi ze swym głosem zdziałać dużo więcej. A że wprowadzony został ten śpiew po to, żeby dobitniej pokazać istotę artystycznej manipulacji i że wynikała z tego znacząca myśl, wychodziło się ze spektaklu dwóch fantastycznych artystek z uczuciem porawdziwej satysfakcji. I wtedy zrodził mi się pomysł najkrótszej recenzji: P + P + P.

Andrzej Molik

Ocean Skin, Flesh.txt, like a house of Fire. Choreografia – Carol Brown, muzyka – Russell Skoons, tańczą – Carol Brown (pierwsza etiuda) oraz Carol Brown Lisa Torun. Spektakle teatru Carol Brown – Wielka Brytania zaprezentaowane 11 listopada 2000 r. w ramach Ogólnopolskich Warsztatów Tańca Współczesnego w Sali Nowej Centrum Kultury.

Kategorie: /

Tagi: /

Rok: