Pasji nowa wizja

Pasja, to obrazy Męki Pańskiej zawarte w czterech Ewangeliach, czytane w trakcie mszy Wielkiego Tygodnia począwszy od Niedzieli Palmowej. Pasja, to cykl kolejnych scen przedstawiających Mękę Chrystusa. Oto już nieomal kanoniczne słowa otwierające teksty ukazujące się od wielu lat w wielkanocnych wydaniach Kuriera, zapiski poświęcone perłom sztuki, arcydziełom starych mistrzów tak owocnie korzystających z niewyczerpanego źródła tematyki pasyjnej. Dziś odmiana. Będzie o Pasji w języku sztuki współczesnej, na bliskim, bo lubelskim przykładzie twórczości artysty konsekwentnie od lat uprawiającego sztukę sakralną.

Świątynia wyjątkowa

Ktokolwiek nawiedził kiedyś kościół p.w. św. Andrzeja Boboli na dalekim Czechowie przy Zakopiańskiej, wie dobrze, że to w Lublinie świątynia wyjątkowa. Cały, wyłącznie nowoczesny, spójny stylistycznie wystrój wnętrza to w zasadzie dzieło jednego człowieka – Dobrosława Bagińskiego (z małą pomoca żony Krystyny, która stworzyła m.in cztery sceny Przymierza ze Starego Testamentu, obrazy i witraże w kaplicy). Najbardziej znanym elementem są stacje Drogi Krzyżowej, za którą plastyk otrzymał w 2001 r. Nagrodę Artystyczną Miasta Lublina, ale zadbał on też o każdy szczegół, kreując jednorodną całość. Bagiński przygotowuje również co roku przed Wielkanocą Grób Pański. Wykonał ich już 21, najpierw w kaplicy stojącej w tym miejscu w czasie budowy kościoła i tylko dwukrotnie robił to ktoś inny, w tym żona. – Chciałbym dać odpór pewnym zabobonom – powiedział niedawno na spotkaniu w domu parafialnym poświęconym Pasji w dzisiejszej sztuce. – Ta parafia jest dowodem, że nie ma tak, że wierni czegoś nie zrozumieją z języka sztuki współczesnej, że nie będzie on na nich działał. Musiałem nim mówić, bo jeśli ta sprawa dotyka mnie, żyjącego tu i teraz, nie mogę się zasłaniać widzeniem Rafaela – tłumaczył.

Bezradność artysty

Ale początki nie były łatwe. Opowiada: – Już na studiach we Wrocławiu zajęłem się sztuką konceptualną. Powróciłem do Lublina w 1975, a w 1982 zamieszkałem na Czechowie. Poszedłem kiedyś do ks. Jerzego Ważnego, proboszcza mojej parafii z ofertą współpracy i okazało się, że potrzebny jest Grób Pański. Zaczęłem się zastanawiać, jakim językiem przemówić wchodząc w największe sedno chrześcijaństwa i okazało się, że pozastaję w stanie w zupełnej niemocy. Jedno wiedziałem. Że – chociażby jako aktualny konceptualista – nie mogę robić tych ”pięknych” grobów umajonych kwiatami. Wtedy zrozumiałem, jak bardzo sztuka współczesna jest bezradna wobec tego tematu. Były próby, ale takie plakatowe. To była informacja teologiczna ujęta w plakat. Moje myślenia zaczęło sie od figury martwego Chrystusa. Trzeba było pamiętać, że to nie jest grób, tylko Ołtarz Grobu Pańskiego. Że to miejsce, gdzie się dokonała największa tajemnica chrześcijaństwa. Że to nie jest dekoracja – uczestnictwo w tym misterium jest realne. Dlatego te powstałe tu groby są tak sensualne, dotykalne. Żadna materia nie udaje innej materii. Przez to wprowadzona, co roku ta sama figura – chociaż to imitacja – staje się czymś wyjątkowym, ma status szczególny. Przestaje być rzeźbą przedstawiającą. Ona w tym kontekście JEST. Pozostaje to wyczuwalne. To tradycje minimal art, ready-mades obecne w mym myśleniu, obecne w instalcjach. Obce są mi ujęcia ikonograficzne, ważna – obecna tu konceptualność.

Przestrzeń emocjonalna

W czasie dyskusji po spotkaniu w domu parafialnym prof. Elżbieta Wolicka powiedziała, że współczesna sztuka nie stara się ukazać piękna, stara się ukazać prawdę. Bagiński widzi to trochę inaczej: – Odnosi się do prawdy, a nie ukazuje ją. Współczesna sztuka stara się człowieka postawić w doświadczeniu prawdy. Nie każe oceniać, krytykowć, tylko doświadczać – być w niej. To otwiera inne kanały sensualne. Ja nie głoszę prawdy, tylko staram się pokazać jaką ona ma potencjalność. W Wielki Piątek i Wielką Sobotę przychodzi do kościoła dużo ludzi i bardzo długo, w ciszy oglądają kolejne groby. Przychodza tu ze swymi problemami. Moim zadaniem jest stworzyć taką przestrzeń emocjonalną, że wkarczając w nią bardzo duży ludzi uważa, iż to wszystko jest na ich temat. A tak naprawdę to nie jest na ich temat, na nasz temat. Po prostu wszyscy staramy się ułożyć w sobie emocje, te które we wnętrzu nosimy, bo nie mamy innej przestrzeni semantycznej niż własny problem.

Doświadczenie Jerozolimy

Bagiński nie kryje, jak wielki wpływ miały dla niego pobyty w Jerozolimie. Jak okazało się, że bez znaczenia są zabytki, których na Ziemi Świętej jest pełno. – Było to doświadczenie sensualne – materii, miejsca, kolorów kamieni – wyznaje. – To wszystko co nad nami stoi – mozaiki, kościoły – nie jest ważne. Ważne, że się jest na miejscu zbawienia ludzkości i że ja jestem uczestnikiem misterium tego miejsca. Tak samo jest na Via Dolorosa z Droga Krzyżową, która się wędruje do Bazyliki Grobu Pańskiego. Nie ma na niej żadnych inscenizacji, rzeźby czy malowidła Chrystusa. Jest dziura, przez która się zagląda, kaplica, fragment muru z jednym, powtarzanym symbolem graficznym. To są znaki, które prowadza do bazyliki, zaznaczające, że to jest TU. I w tym orszaku znajdujemy siebie. Czujemy, że jesteśmy coraz bliżej i bardzo rosną emocje. I nagle, niespodziewanie objawia się bazylika, a tam trzu ostatnie stacje – wyrzuca z siebie artysta i dziś podekscytowany wspomnieniem.

Droga Krzyżowa w kościele

Pierwszym efektem pielgrzymowania do Jerozolimy było stworzenie owej namaszczonej wysokim laurem Drogi Krzyżowej do kościoła św. Andrzeja Boboli. Artysta mówi,że idea była taka: – Co mam pod nogami? Co widzi się idąc drogą z opuszczoną jak Jezus głową, uważając na to, po czym się stąpa? Najpierw marmury pałacu Piłata. Potem bruk miasta. Następnie kamienie przedmieścia i jakieś byle jak ułożone kamienne schody do góry. Wreszcie ziemia na Golgocie. To widać na kolejnych stacjach ze ścian świątyni przy Zakopiańskiej. Dominuje kamienny materiał, a postaci są jedynie symbolicznie zaznaczone. Bagiński stwierdza z zadowoleniem: – Oglądający tę Drogę Krzyżową ludzie mówią, że to jest Jerozolima. Bo z Jerozolimy mamy silniejsze doświadczenie materii niż formy. Ta materia po stuleciach jest tą samą materią, podobnie jak głazik z Czechowa, który był i wtedy, gdy nie było tu żadnego osiedla. Prawda jest w materii. Materia ma lepszą reputację co do prawdy – podkreśla.

Droga Krzyżowa w przestrzeni

To w Jerozolimie zrodziła się koncepcja, która długo Dobrosławowi Bagińskiemu chodziła po głowie. Koncepcja Kalwarii, Drogi Krzyżowej w wolnej przestrzeni. Stanął przed nowym problemem. – Język jej scen powstał w baroku, a my żyjemy w czasach nowego języka telewizji i filmu, dzieł takich jak niedawna ”Pasja” Gibsona czy nawet starszy film Zefirellego. Byłem przekonany, że budowanie dziś takich scen – sztucznych, konwencjonalnych, na niby – nie ma sensu. Po obejrzeniu tylu filmów, zamrażając sceny dokonujemy fałszu. A na Kalwarii, gdzie idziemy drogą, powtarzamy doświadczenie sprzed ponad 2 tys. lat. Mamy poczucie, że idziemy drogą, którą idzie Jezus. Niedopuszczalne jest zatem, że przechodzimy do kolejnej sceny, a na tamtej, pozostawionaj, Jezus nadal stoi. Gdyby na to spojrzeć z lotu ptaka, to 14 razy pojawia się jego postać. Przechodzimy i pozostawiamy ją w zamrożeniu. Czyli nas to nie dotyczy! Po co mi te sceny, które mi się nie sklejają z moimi problemami? – retorycznie pyta artysta.

Nieistniejąca Kalwaria

Bogusław Schaeffer napisał kiedyś ”Scenariusz dla nieistniejącego, ale możliwego aktora instrumentalnego”. Można powiedzieć, że Dobrosław Bagiński z synem Krzysztofem, studentem ostatniego toku architektury w Warszawie, odpowiedzialnym za opracowania architektoniczne projektu stworzył wizualny scenariusz dla nieistniejacej, ale możliwej Kalwarii. Dokładnie: istnieje ona w projektach, rozrysach, zdjęciach i makietach, które można było – i wciąż można – obejrzeć w czasie wspominanego spotkania z artystą w auli domu parafialnego. Nie zaistnieje natomiast tam, gdzie artysta miał nadzieję zrealizować swą ideę – na Górze Chełmskiej. Wystartował w zamkniętym konkursie na Drogę Krzyżową przy sanktuarium Matki Boskiej Chełmskiej, na który napłynęło 12 prac. Nie wygrał. Drugą nagrodę zdobył prof. Marek Budzyński z Warszawy, ale ponieważ był to tzw. konkurs realizacyjne, więc jeśli nie ma pierwszej nagrody i jego idea prawdopodobnie się nie urzeczywistni. – Nie robiłem żadnej kalkulacji odnośnie wygrania konkursu, tylko robiłem taką Drogę Krzyżową, jaką my byśmy chcieli, żeby tam była – wyjaśnia Bagiński i dodaje: – W każdym razie nasz projekt był jedyny, który nie tworzył 14 scen z udziałem osoby Chrystusa. Ogladając przezrocza i makiety, słuchając autora, można się przekonać, że twarz Jezusa pojawia się tylko raz, w stacji ”Oblicze” z wykorzystaniem wizerunku z Chusty św. Weroniki. Przekonać się również, jak bardzo ta Kalwaria została wpisana w topografię terenu, co poniekąd uniemożliwia zrealizowanie projektu w innym miejscu. Z pewnymi wszak wyjątkami.

Stacja I – Wyrok

Żeby przybliżyć myślenie artysty, warto przedstawić dwie z 14 stacji Drogi Krzyżowej. Bagiński: Stacja I – ”Wyrok”. Kolista, zabrukowana niecka, obok kolumna, taki przyrząd do biczowanie, gdzie Piłat kazał wychłostać Jezusa. To było myślenie polityczne. Biczowanie to było coś, co chciał dać tłumom zamiast krzyżowania: – Nie pozwalam go zabić, pozwalam pobić. Krąg otaczają pochylone dzidy tworząc stożek – klatkę. To klatka w podwójnym rozumieniu. Więzi, ale i chroni przed furią tłumu. I mamy fotel, na którym nikt nie siedzi, ale na opraciu widać przepasaną tuniką sylwetkę. I stoi miednica. Tłumom jego propozycja nie starcza i on w końcu mówi: – To ja umywam ręce, nie mam z tym nic wspólnego! Bułhakow w ”Mistrzu i Małgorzacie” przedstawił to genialnie: z tego wszystkiego głowa go boli. Przykład politycznego myślenia, ale możemy go przeniść w stosunki społeczne: – Dla lepszego życia z bliskimi osobami, tamtemu, ich wrogowi nakopiemy! Odbiór stacji może być różny. Możemy siebie przymierzać w roli skazańców, w rolic tych, którzy żądają śmierci, a także tych, którzy strzegą porządku.

Stacja XIII – ”Boleść”

O przedostatniej stacji Dobrosław Bagiński mówi: – Pieta jako Zdjęcie z krzyża. Nie lubię tego terminu i nie lubię tej inscenizacji widocznej na rozlicznych obrazach. Dlaczego tu jest ważna i w ogóle ważna? W kulcie maryjnym, w którym Polska jest zagłębiona, można się zastanawiać, dlaczego jest takie zawierzenie Maryji. Odpowiedź: – Jeśli ma ci się stać coś złego, to nie sądź, że Maryja tego nie doświadczyła. Ona doświadczyła tego, że na jej oczach jej jedyne dziecko jest mordowane za nic i ona o tym wie. Matki są gotowe oddać życie za swe dzieci i Ona też zapewne byłaby gotowa, ale to nie wchodzi w grę. Jedyne co dostała, to martwe ciało, które ma prawo pochować w dobrym grobie. Pietę ustawiłem na zboczu, na schodach. Wiemy, że czesto przystajemy na nich, odpoczywamy, że siadaja na nich zmęczeni turyści. Matka przystanęła z synem niesionym na desce, przez co tworzą znak krzyża. Chciałem pokazać, że krzyż Jezusa jest znakiem chrześcijańskim, ale, że ta Pieta, te martwe ciało jest też krzyżem tej kobiety.

Dobrosław Bagiński, który nie czuje żadnego żalu po przegraniu konkursu, mówi, że to właśnie rzeźbę Piety najchętniej by kiedyś zrealizował odrębnie, jakkolwiek nie wyklucza realizacji i innych stacji z nieistniejącej Kalwarii. I tego mu należy życzyć! A póki co, wybierzcie się do św. Andrzeja Boboli pokontemplować 22. tam Ołtarz Grobu Pańskiego jego autorstwa. Lepiej odczujecie to, co powyżej zostało niezdarnie spisane.

Andrzej Molik

Dobrosław Bagiński

Absolwent PWSSP, dziś ASP we Wrocławiu z 1975 r. Po studiach rok intensywnie uczył się angielskiego, a następny przepracował w Liceum Plastycznym. Od 1977 na UMCS, najpierw w IWA, dzisiejszym Wydziale Artystycznym. Ponieważ zajmował się komunikacją wizualną i pisał jakieś opracowanie dla Telewizji Lublin, zaproponowano mu tam pracę. W latach 92-94 był zastępcą dyrektora ds. programowych, a w latach 94-98 – dyrektorem lubelskiego oddziału TVP. Jest adiunktem o specjalności wiedza o działaniach i strukturach wizualnych. – Czyli uczę gramatyki – mówi. Jako artysta realizuje się głównie w sztuce religijnej. Jest autorem wielu prac i całych wnętrz świątyń, jak np. – oprócz św. Andrzja Boboli – kościoła na Tatarach uwiecznionego w albumie o współczesnej polskiej sztuce sakralnej.

Kategorie:

Tagi: / / /

Rok: