Poezja i zapach Tulipana (Czerwonego)

Leszek Olechnowicz, nowy dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury w Świdniku dokonuje istnych cudów. W ciągu niedługiego okresu sprawowania tej funkcji uratował jeż drugą sztandarową imprezę tego miasta od zapomnienia, jeśli nie całkowitego zatracenia. W październiku odbył się reaktywowany Świdnik Jazz Festival i odniósł duży sukces, bo jego program, jak na dzisiejsze warunki finansowania kultury był wręcz rewelacyjny, a w poprzedni weekend (5-7 listopada’99), po rocznej przerwie przywrócony został świdnickiej publiczności V Festiwal Piosenki Literackiej Jesień z Poezją i otrzymał oprawę oprawę godną pozazdroszczenia.

Organizatorzy zdołali zgromadzić w konkursie aż 17 solistów i zespołów ocenianych przez profesjonalne jury, przygotowali bardzo dobrą oprawę plastyczną imprezy (dekoracja estrady była fantastyczna!) a jako gwiazdy przez kolejne trzy dni występowali: Jacek Musiatowicz (szkoda, że tego świetnego barda z pobliskiego przecież Radzynia Podlaskiego tak rzadko słyszymy w Lublinie), Lubelska Federacja Bardów w pełnym składzie i z ciekawym, zmiksowanym z ostatnich poczynań programem, oraz olsztyński kabaret Czerwony Tulipan, do występu którego jeszcze powrócę, bo – w przeciwieństwie do koncertów z piątku i soboty – ich niedzielny występ zdołałem obejrzeć.

Poziom konkursu Jesieni z Poezją – sądząc po koncercie laureatów prowadzonym sprawnie przez przesympatyczną Katarzynę Smyk z WDK – był wysoki i świadnicki festiwal śmiało może pod tym względem konkurować z innymi, podobnego typu imprezami. Nieco tylko budził zdziwienie werdykt jury w składzie: Bartłomiej Abramowicz, Jan Poprawa, Vidas Svagzdys, Jarek Zoń, które pierwszą nagrodę postanowiło przyznać dynamicznej i podobno czyniącej ogromne postępy Beacie Osytek z Legionowa.

W pobitym polu, z drugą nagrodą, znalazł się w ten sposób absolutny faworyt publicznośći (i – przyznam – niżej podpisanego), chełmski zespół 4 Pory Roq, w pełni profesjonalny, niezwykle interesujący w swych poszukiwaniach, kapitalnie brzmiący, po prostu świetny, co w końcu przecież doceniono w Krakowie na ostatnim Studenckim Festiwalu Piosenki, gdzie przyznano mu główny laur (wygrał tam m.in. z naszym Marcinem Różyckim, dziś podporą LFB, występującym w Świdniku już jako gwiazda). Dziwi to tym bardziej, że Jan Popraw zasiadał w komisjach oceniających obu festiwali i wiedział z kim ma do czynienia. Ponoć na werdykcie zaważyły niedoskonałości artykulacyjne solistki grupy z Chełma a na festiwalu poetyckim (piosenki literackiej), to słowa i ich interpretacja biorą górę nad walorami muzycznymi utworów i eksperymentami formalnymi członków zespołu. Moralnie jednak – przynajmnie w odbiorze słuchaczy – to 4 Pory Roq pozostali zwycięzcami Jesieni z Poezją anno 1999.

Przyznano jeszcze w Świdniku dwie nagrody trzecie – Tomaszowi Haponuwiczowi z Krzeska i Marcinowi Styczniowi z Warszawy (ten pierwszy dostał extra promocję do finału wspominanego festiwalu krakowskiego) – i pięć wyróżnień w postaci zaproszenia do koncertu laureatów. Dopiero w tej grupie znalazły się przedstawicielki naszego regionu, Anna Stącel ze Świdnika i podopieczna Jacka Musiatowicza (śpiewała piosenkę z jego pięknym tekstem) z Radzynia Podlaskiego Joanna Korolczuk. Grupę tę dopełniali: Ewa Dzewulska z Przemyśla, Kasia Matejczyk z Tarnowskich Gór i zespół Przed Chwilą z Bytomia (zauważcie Państwo z jak odległych stron przybyli wykonawcy do Świdnika!).

Organizatorzy postarali się o wcale cenne nagrody, bo laureatka pierwszego miejsca wywiozła do domu wieżę Hi-Fi wartą 1000 zł i dodatkowo 500 zł gotówką a inni i nagrody pieniężne i rzeczowe. Zapewne chętnie będą powracać do Świdnika a przynajmniej robić dobrą reklamę naszemu festiwlowi.

W ogóle festiwal zyska w oczach odbiorców, jeśli jego ozdobą będą takie wydarzenia jak występ olsztyńskiego kabaretu Czerwony Tulipan, który wieńczył niedzielny koncert laureatów i całą imprezę. Tulipany, które kiedyś były permanentnym gościem prowadzonych przez Marka Andrzejewskiego Piwnicznych Spotkań z Piosenką w HADESIE, od czasu hibernacji tej cyklicznej imprezy nie przyjeżdżają już tak często w nasze okolice. Owszem, byli w sierpniu na festiwalu ekologicznym w Janowie, ale w Lublinie nie oglądaliśmy ich już z 1,5 roku jeśli nie dłużej – ostatni raz zagrali bodaj w oberży Złoty Osioł na Starym Mieście.

Minęło zatem wystarczająco dużo czasu, żeby repertuar Czerwonego Tulipana się zmienił. Nie rezygnują ze swych starych przebojów, tych cudownych evergreenów w rodzaju Jedyne co mam, Ja zwariuję, Cicha woda, Prosty jak zegarek świat czy prześmieszny PC Komputer i inne stałe numery nadwornej rozśmieszaczki Ewy Cichockiej. Ale i ona i jej koledzy – Krystyna Świątecka Stefan Brzozowski oraz ten nieprawdopodobny gitarzysta Andrzej Paco de Czamara – mogą pochwalić się nowościami ze świeżutkiej jak poranne bułeczki od piekarza, w tych dniach trafiającej do sklepów płyty A jednak po nas coś zostanie… Chociaż jej tytuł brzmi jak rozliczenie z artystycznego żywota, nic w niej z minorowych nastrojów a piosenki takie, jak Odezwa do Małgosi czy A ja chcę tu być, bez wątpienia będą nowymi hitami olsztyńskiego kabaretu.

Szef ekipy, Stefcio Brzozowski, mówi, że Czerwony Tulipan posiada dwie odmiany widowni, te, które już ich znają i zapełniając sale po brzegi, wiedzą z kim mają do czynienia i czego się od nich domagać, oraz widownie w miejscach, w których goszczą po raz pierwszy, tak jak w Świdniku, gdzie publiczność dopiero w trakcie koncertu przekonuje się do wykonawców, ich stylu i propozycji. Kiedy lody zostają przełamane, rośnie – a przekonałem się i ja o tym niejednokrotnie – apetyt na Tulipanów. Takie zjawisko miało miejsce i w świdnickim MOK. W finale koncertu panował już wyłącznie entuzjazm, publiczność domagała się bisów w nieskończoność aż do interwencji dyrektora pragnącego nieco oszczędzić dających z siebie wszystko artystów i teraz można być pewnym, że olsztynianie będą mieli w tym mieście wyłącznie wielbicieli domagających się ich powrotu.

Leszek Olechnowicz obiecuje, że ta nastąpi wkrótce a Ewa, Krysia, Stefek i Andrzej też przyrzekają, że stanie się to na pewno. Czekamy na to, bo kto się raz zachłysnął zapachem Czerwonego Tulipana, od tej pory potrzebuje go jak narkotyku. Tego najlepszego, artystycznego, poetyckiego, z nutką zadumy, ale i z dużą dozą oczyszczającego śmiechu.

Andrzej Molik

Kategorie:

Tagi: / / /

Rok: