Polska – USA 1:0

KONFRONTACJE CORAZ MOCNIEJSZE

W czwartek na VII Międzynarodowym Festiwalu „Konfrontacje Teatralne” zaprezentowane zostały dwa spektakle, które są znakomitym przykładem na to jak diametralnie różne efekty mogą przynieść poszukiwania w ramach teatru. W konfrontacji z przedstawieniem amerykańskim, zdecydowanie zwyciężyło polskie.

Andrzej Molik

534 89 87

Formalizm Amerykanów

„Nie wiemy absolutnie nic o naturze Boga” – padają pierwsze słowa spektaklu „Objawiony” przywiezionego przez Kadmus Theatre Studio z USA. Obejrzenie przedstawienia opartego na życiu i twórczości Edgara Allana Poe ani na jotę do tej wiedzy nas nie przybliży, bo trudno za jakieś wyjaśnienie uznać kwestię ostatnią: „Żeby Bóg był we wszystkich, każdy musi stać się Bogiem”. Ale słowa z otwarcia wydają się być dla Amerykanów usprawiedliwieniem tego, że zmagania pisarza z Bogiem i z Demonem można potraktować z absolutną swobodą, wręcz dezynwolturą.

Poe był postacią amoralną i aspołeczną i nie był ulubieńcem purytańskiej Ameryki, ale już samo ubranie go na scenie w sutannę (nosi ją też jego adwersarz) jest zabiegiem zastanawiającym. Daleki jestem od moralizowania i obrony tzw. wartości religijnych, ale czuję się co najmniej zakłopotany, gdy akt seksualny odbywa się pod strojem kapłańskim (przy cytacie z Pisma „Duch Kościoła…) i pod nim kobieta masturbuje wcale nie szczęśliwego z tego powodu delikwenta. Prowokacja? Zbliżenie się do prawdy o szalonym twórcy? Raczej tani chwyt formalny. Formalizm, zdominowanie treści przez formę, te śpiewy bez zbytniego uzasadnienia, te gesty nadaremne, to główny grzech Amerykanów z Kadmusa, najwyraźniej zapatrzonych w europejskie poszukiwania teatralne, ale jakby niewiele z nich pojmujących.

Klarowność Polaków

Jakie wspaniałe efekty mogą dać takie poszukiwania pokazał wrocławski Teatr Pieśń Kozła założony przez Annę Zubrzycką (gra w spektaklu) i Grzegorza Brala (reżyseria), kolejnych twórców czerpiących z dziedzictwa Gardzienic, tam dokonujących inicjacji teatralnej. Artyści zajęli się tradycją lamentowania i odkryli w swych wędrówkach i badaniach, jak wiele ma ona wspólnego z teatrem starożytnym. W „Kronikach – obyczaju lamentacyjnym” pretekstowo potraktowali historię Gilgamesza i ze śpiewu zbudowali widowisko klarowne, czyste jak diament.

Wszystko w tym spektaklu przywracającym wiarę w teatr, otwierającym nowe przestrzenia penetracji wydaje się być na miejscu. Aktorzy śpiewają tak, że dech zapiera – ekspansywnie, pełną piersią, całą siłą gardeł, tworząc polifoniczne cudo. Ich sprawność fizyczna jest zaprzęgana jako nośnik idei. Rytmy wybijają wszystkim, całym sobą. Drewniane siedziska i ławy tworzą scenografię do cna funkcjonalną a przy tym fascynującą swą prostotą. Są chwile w czasie tego przedstawienia, że ma się wrażenie, iż ulatuje się z artystami w przestrzeń, na granice życia i śmierci, czy też do źródeł teatru, że doznaje się przez ten lament katharsis, a przedfinalna scena ekwilibrystycznych lotów nad blatem stołu-ołtarza pozostanie na długo w pamięci jako jedna z najpiękniejszych jaką stworzono w teatrze.

Nowa przestrzeń teatralna w dwa tygodnie (!) zaaranżowano w hali Polmosu przy Krochmalnej, w której prezentował się Teatr Pieśń Kozła wyrasta na najważniejsze teatralne miejsce Konfrontacji i nie tylko ich. Amerykanie z Kadmusa w każdym razie powinni je pokornie odwiedzić.

Kategorie: /

Tagi: /

Rok: