Pospieszna jedenastka

Najwyraźniej autobusami linii 11 kierują furiaci o ambicjach rajdowych, bo zasygnalizowany przez Czytelników przypadek ”jedenastki” pędzącej w poniedziałek przez miasto z wyprzedzeniem swojego rozkładu jazdy nie jest odosobniony. Wiedzą o tym dobrze pasażerowie wracający późnym wieczorem ze śródmieścia na Kalinowszczyznę czy Tatary. Autobus nr 11, odjeżdżający spod pl. Zamkowego o 23.11 jest ostatnim pojazdem MPK, którym się można dostać w tamte okolice. Ale, że jest to jednocześnie zjazd z trasy do Grygowej i zajezdni, kierowcy dostają kopa pt. powrót do domu i gnają jak oszalali.

Ten, który obsługiwał ostatnią ”jedenastkę” wieczorem 12 lub 13 stycznia był w tym kręgu przypadkiem najwybitniejszym. Wsiadłem do autobusy i nim wsunęłem bilet do kasownika, wystartował tak ostro, że rzuciło mnie na koniec tej luxtorpedy MPK. Idąc jak kaczka na rozstawionych nogach nie zdążyłem usiąść po lewej stronie, jak przy ostro branym zakręcie na rondzie za Zamkiem rzuciło mnie ponownie, tym razem na okno po stronie prawej. Nawet siedząc musiałem się mocno trzymać na zakręcie przy końcu Lwowskiej. Kiedy więc nieco poobijany, z bijącym sercem i drżącymi nogami dojechałem do swojego przystanku na Andersa, podszedłem do kierowcy i grzecznie mu powiedziałem:

– Jak tak bardzi się pany śpieszy, to powinien pan wozić ziemniaki.

A on, nim ruszył z kopyta, patrzac mi głęboko w oczy wypalił:

– A jak się trafi burak?!

ANDRZEJ MOLIK

Kategorie: /

Tagi:

Rok: