Quai-problem
SŁYNNI BRACIA ZAGOŚCILI W LUBLINIE
Stephen i Timothy Quai to legenda filmu animowanego. Legendę tę niewątpliwie utrwaliła ich wizja „Ulicy Krokodyli”. Obecność braci w Lublinie na obchodach 110. rocznicy urodzin i 60. rocznicy śmierci jej autora, Brunona Schulza, to niewątpliwe wydarzenie. Problem jedynie z tym, że nie wszyscy widzowie oglądający zestaw siedmiu filmów artystów działających w Londynie potrafili zaakceptować ich dzieła.
Andrzej Molik
534 89 87
Można nawet zaryzykować twierdzenie, że gdyby rzeczywiście fascynująca „Ulica Krokodyli” z 1986 r., w zgodzie z chronologią twórczości została pokazana na początku pokazu w Chatce Żaka (starszym – o rok – filmiem w zestawie był jedynie obraz oparty na eposie o Gilgameszu), widownia przy następnych dziełach znacznie by się przerzedziła. Wasz sprawozdawca – wstyd się przyznać – chętnie też zrejterowałby z kina, bo taka uderzeniowa dawka mrocznych wizji braterskiego duetu jest po prostu trudna do zniesienia.
Quayowie, którzy są twórcami niezależnymi i tylko jeden film – „In Absentia” do muzyki Stockhausena – zrobili na zamówienie BBC, nieopatrznie przyznali się dlaczego tworzą takie a nie inne dzieła. Powiedzieli, że one bardzo podobają się na festiwalach filmów animowanych. Powszechnie wiadomo, że gros prac na takich imprezach to eksperymenty. Element zaskoczenia odbiorców jest tu bardzo ważny, a to Timothy i Stephen opanowali mistrzowsko. Trzeba tu jednak przyznać, że sami bracia osobami mrocznymi nie są. Spotkanie z nimi, bardzo dobrze tłumaczone przez Małgorzatę Sady, okazało się nader interesujące i sympatyczne.
Dowiedzieć się można było m.in. co następuje:
Na „Ulicę Krokodyli” trafili dzięki angielskiemu tłumaczowi, który był posiadaczem praw do Bonda, „Kubusia Puchatka” i Schulza. – Uznaliśmy, że to zabawna kombinacja – stwierdzili ze śmiechem.
Muzykę do większości dzieł tworzy obecny na spotkaniu Lech Janowski z dawnej poznańskiej Orkiestry Ósmego Dnia (z niej wyszedł też działający dziś w Hollywood Jan A.P.Kaczmarek).
Muzyka jest zawsze pierwsza. Jest, jak mówią, krioobiegiem filmu. – Gdy poprosiliśmy Lecha o stworzenie muzyki do „Ulicy”, zadziwił nas, bo nie widział wcześniej żadnego naszego filmu, a wszedł w nasz klimat i skomponował muzykę bardzo szybko, od maja do sierpnia – podkreślają
Quay Brothers. Tak są podpisywane filmy. Tak występują publicznie, starając się nie eksponować imion. Na pytanie, który za co odpowiada przy tworzeniu, padła dowcipna odpowiedź: – On zaczyna od lewej strony, ja od prawwej i staramy się spotkać w środku.
Pytani przez Kurier, czy po tych mrocznościach nie oglądają potajemnie MTV, odrzekli, że nie mają tej stacji w domu, ale zrobili dla niej jedną realizację.
Spotkanie i potrzegane po nim już z innej perspektywy filmy, stały się w sumie ciekawym doświadczeniem i interesującym dopełnieniem artystycznej części Schulzowskich obchodów „W ułamkach zwierciadła”.
Fot. Emilia Szumowska
Kategorie: Kurier Lubelski
Rok: 2002