Rok Teatru Fełenczaka

tamlal15.doc

Przed nowym sezonem artystycznym 2000/2001 i inaugurującą go premierą Skrzydlatej Joanny, z Włodzimierzem Fełenczakiem, dyrektorem Teatru Andersena i reżyserem spektaklu rozmawia Andrzej Molik

* Minął rok od objęcia przez Pana dyrekcji Teatru im.Ch.H.Andersena. Jak Pan by go ocenił?

– Był dla mnie osobiście bardzo trudny. Zobaczyłem serce teatru i dziesiątki jego problemów, dziur. Nie mówię tu o sprawach artystycznych, tylko o gospodarczych, ale to one wpływają na te pierwsze. Udało mi sie zkończyć jeden remont, rozpocząć drugi i po prostu zobaczyć w perspektywie pięć najbliższych lat teatru. Bo chociaż mam kontrakt na trzy lata, złożyłem projekt budżetu inwestycji i remontów na pięć lat.

* A co zostało wykonane w minionym sezonie?

– Został wyremontowany hol teatru. Wiszą tam teraz zdjęcia ze starych i z nowych spektakli, jest elegancko. Nie jest to zwyczajne pomieszczenie, tu zawsze powinno być pięknie – dzieci w ogóle powinny oglądać piękne rzeczy. Wymieniliśmy też okna a teraz powoli wchodzimy z remontem do górnej sali.

* Czy zmienił się zespół aktorski?

W nowy sezon wkraczamy z poszerzonym zespołem. Mam wspaniały zespół, bo oprócz osób, ktore grały w Teatrze Andersena, z których jestem bardzo zadowolony, udało mi sie pozyskać trójkę świetnych aktorów. To Jarosław Kaliski, znakomity aktor z teatru z Bielska-Białej, Bogusław Byrski, młody aktor, jeden z najlepszych absolwentów szkoły wrocławskiej i Magdalena Kiszko, która jest bezpośredni po po szkole białostockiej, ale już na studiach była w zespole Wierszlina. Wspiera nas też od ostatniej premiery współpracując z nami Zbysław Wilczek, jeden z czołówki polskiego aktorstwa lalkowego, który do Lublina powrócił po latach.

* Rozmawialiśmy w tym samym miejscu rok temu, snuł Pan plany, mówił o spektaklach, które chciałby Pan wprowadzić do repertuaru. Jak z rocznej perspektywy ocenia Pan osiągnięcia artystyczne teatru? Zadowolony jest Pan z minionego sezonu?

– Tak, jestem zadowolony. Trochę jesteśmy z pewnymi projektami spóźnieni, ciężar premier przesunął się nam na koniec roku, ale jestem zadowolony. Udało się nam zrobić premierę nowej autorki, zresztą większość naszych propozycji to są prapremiery – mamy kontakty z autorami, mamy też w planach nowe adaptacje.

* Ale powypominam Panu trochę to, co mówił Pan w naszej rozmowie we wrześniu ubiegłego roku. Miał Pan zaprosić do współpracy Zygmunta Smandzika, miał Pan sprowadzić Andrzeja Maleszkę…

– Z Maleszką będziemy pracować. Będzie to taka nasza praca studyjna, która nie będzie kosztować, bo ma być i scenografia za darmo i praca z aktorami za darmo. Tak więc Jaśka, jedną z najlepszych sztuk napisanych w minionym sezonie będziemy realizować.

* Mówił Pan wówczas też o ewentualności pracy z Bretończykiem Renardem.

– Do współpracy nie doszło z różnych względów. Po pierwsze, Renardowi nie udał się spektakl realizowany w Warszawie. Takie pertraktacje to są bardzo delikatne sprawy. Obecnie rozmawiam z Roberto Skolmowskim, reżyserem operowym, który większość swoich realizacji miał w Poznaniu, ale także we Wrocławiu, także na Zachodzie, w Niemczech, Francji. Myślimy o takiej adaptacji, która się nazywa Mozartinka, albo o innym spektaklu muzycznym, ale staroświeckim.

* A Bogusław Kierc nadal wchodzi w rachubę?

– Wchodzi, mam nadzieję, że kiedys coś u nas zrealizuje. Poza mną, w najbliższej przyszłości będzie reżyserować pani Ewa Sokół – Malesza i zetkniemy się z Muminkami. Będzie to adaptacja pisana specjalnie dla nas, zatytułowana Psychologia według Muminków. Pani Ewa jest już znana w Lublinie, bo reżyserowała już w Teatrze Andersena sztukę Kołakowskiego.

* Jakie są inne plany teatru na nadchodzący sezon? Ile sztuk chciałby Pan zaprezentować?

Chciałbym pięć i chciałbym, żeby się to udało, ale na dłuższą metę dziś nie można planować. Ja nie wiem, czy pan minister będzie ministrem, nie wiem, kto tu będzie rządził… To wszystko szalenie wpływa na oblicze teatru.

* Ale przecież jakiś preliminarz Pan posiada?

– Ja składam plany i czekam, co z tego wyniknie.

* No, to może inaczej. Jakie przedstawienia wchodzą w tym sezonie w orbitę zainteresowań Teatru Andersena?

– Otwierająca sezon Joanna Skrzydlata Joanny Kulmowej, potem Bracia Lwie Serce Rudyarda Kiplinga z Joanną Braun jako reżyserem oraz Wertep Mikołajem Maleszą. Jest to sztuka dla młodzieży, dla dorosłych, współczesnego pisarza ukraińskiego Walerija Szewczuka. Ta realizacja jest związana z naszym festiwalem Betlejem Lubelskie, który mam nadzieję, że się odbędzie.

* Ta impreza to zupełna nowość na naszym gruncie. Proszę powiedzieć kilka słów o idei festiwalu.

– Projekt festiwalu nie został jeszcze ogłoszony, chociaż prace nad nim już się zaczęły i wnioski zostały dawno złożone. Projekt składa się z dwóch części. Pierwsza, to konkurs szopek, szopek rzeźbionych przez twórców ludowych i granych przez nich w dwuosobowych zespołach. Ponieważ Lubelszczyzna jest zagłębiem tekstów szopkowych, trzeba przywrócić pojęcie szopki lubelskiej. Bardziej znana jest szopka krakowska, ale ona czerpie z lubelskiej, która jest bardziej żywa. Druga część, to festiwal misteriów bożonarodzeniowych z projektowanym misterium u Dominikanów, z udziałem rosyjskiego zespołu z Kołomny, z korzystaniem ze współpracy z Mińskiem, z Łuckiem, gdzie odbywa się podobny festiwal. Naszą propozycją festiwalową byłby właśnie Wertep. Jeśli chodzi o termin imprezy, w grę wchodzi okres około 12, 14 stycznia 2001 r. Przełom roku to najtrudniejszy okres na zdobywanie finansów, no, ale w przypadku tego akurat festiwalu inny termin niż przełom roku i okolice świąt nie wchodzi w rachubę.

* Wracając do repertuaru. To już koniec planów?

– Nie. Następna będzie realizacja Słowaka, pana Piktora, aktora, który jest znany w Lublinie z pokazywanego tu spektaklu Jak się rodzi dziecko. Zrealizuje dwuosobowe przedstawienie dla najmłodzszych dzieci, rodzaj clownady, bo to jest język, którym on najlepiej sie posługuje. Spektakl oparty jest na klasyce słowackiej literatury dziecięcej, tekście Ludmiły Podjavorzyńskiej O wróbelku Cinczara. Premiera odbędzie się w lutym – marcu a sezona zakończy wspominana Psychologia według Muminków na podstawie Tove Jansson, w adaptacji i reżyserii Ewy Sokół – Maleszy.

* To będzie na zakończenie sezonu a otworzy go w najbliższą niedzielę prapremierowa sztuka do tekstów Joanny Kulmowej w Pana reżyserii. Proszę powiedzieć coś więcej o tym spektaklu.

– Nazywa się Joanna Skrzydlata. To musical poetycki, a którym nasi aktorzy będą śpiewać. Jest tu bardzo dużo piosenek – większość tekstów to piosenki. Ale przypomnimy sobie także, że kiedyś się recytowało wiersze, że w ogóle istnieją wiersze, że istnieje poezja rymowana, której pani Joanna Kulmowa jest wybitnym twórcą, jednym z ostatnich przedstawicieli gatunku, jednym z linii Gałczyńskiego, Tuwima – autorów, którzy potrafili wspaniale oddać muzyczność języka polskiego, piękno naszego języka.

* Spektakl miał – o ile pamiętam – pierwotnie nosić inny tyytuł: Zaklęte śpiewanki?

– Tak. Doszedłem jednak do wniosku, że to, co najciekawsze u Kulmowej to skrzydlatość. To najbardziej metaforyczny temat i też najczęściej istniejący. To skrzydlatość parasola Hilarego, to skrzydła Leokadii, która jest latającym koniem, nie wiem, może trochę pegazem… Sama Joanna Kulmowa tak napisała: „Jedynie literatura północna ma w sobie prawdziwą poezję. Jest uduchowiona, romantyczna i skrzydlata. A ja wziąż romantyzmu szukam, kocham ptaki jak Andersen. Dlatego wszystko u mnie jest tak przekornie skrzydlate. Prawdziwy poeta jest jak ptak śpiewjący na gałęzi, jak Andersenowski słowik. Andersen jest dla mnie najprawdziwszym poetą wszechczasów chociaż pisze prozą, ale jest to proza skrzydlata i przemieniająca świat. Wynika ze smutnego, ciepłego spojrzenia dużego dziecka.” Nie muszę już poetki tłumaczyć, że napisała do Andersena list i ten list będziemy też śpiewać.

* W Teatrze Andersena śpiewany list do Andersena?

– List Joanny Kulmowej. Będziemy też śpiewać o marzeniach, będziemy śpiewać o czasie, będziemy spiewać o parasolach i o butach, będziemy nawet modlić się piosenkami, będziemy też mówić o polskim archetypie romantycznym, o tym, co poetka pamięta, co chciała pamiętać, jak szuka Boga.

* Bo jednocześnie jest to spektakl o pani Joannie Kulmowej?

– Jest to przede wszystkim spektakl o pani Joannie Kulmowej. Postanowiłem zrobić spektakl o poetce przy pomocy jej tekstów.

* Nie dodawane są żadne inne?

Nie, co najwyżej są dialogowane teksty z jej powieści dla dzieci, z Wio, Leokadio, Parasola Hilarego. Jest to bardzo wesoły spektakl i bardzo poważny, ponieważ poetka stawia poważne pytania.

* Przedstawienie rozpisany jest głównie na głosy kobiece?

– Są cztery kobiety i jeden mężczyzna.

* Słynne śpiewajace aktorki z Teatru Andersena?

– Tak. To Maria Perkowska, Ilona Zgiet, Violetta Tomica Roma Drozdówna. Warto ich posłuchać, ja sam z przyjemnością to czynię. Uzupełnia je Zbigniew Litwińczuk, który także śpiewa. Jest on Alojzym, Hilarym, jest męskim czynnikiem obecnym w spektaklu. Jest jeszcze jedna postać – jaka, nie zdradzę – która obywa się w ogóle bez tekstu. Tu się objawiają pewne marzenia, sny poetki.

* Aktorki od początku prób zachwycały się kompozycjami i aranżacjami piosenek. Dochodzą słuchy, że Gabriel Menet stworzył rewelacyjna muzyką do spektaklu…

– Ja też tak uważam, chociaż może nie wypada mi to mówić. Wiem natomiast, że aktorki śpiewają te kompozycje z wielką przyjemnością i wiem, że niektóre piosenki to prawdziwe przeboje – są znakomicie napisane.

* Czy ze współpracy z Jarosławem koziarą jako scenografem jest też Pan zadowolony?

– I tak i nie. Stworzył bardzo ciekawą scenografię, ale w sprawach terminów, pewnej obowiązkowości okazał się prawdziwym artystą, duszą swobodną.

* Bohaterka przedstawienia, Joanna Kulmowa będzie obecna na premierze?

Oczywiście! Nie tylko ona. Będzie razem ze swymi gośćmi, cały autobus gości przyjedzie, w tym bardzo znakomitych.

* Do tego dochodzi akcja, do której rękę dokłada Kurier. Odbędzie się pewnego rodzju happening promujący spektakl.

– To tak specjalna otoczka. Będziemy wypuszczać marzenia dzieciece, bedziemy rozdawać ulotki z wierszami, z kórych część jest śpiewana, będziemy jeździć bryczką po Rynku. Będą też do nabycia znakomite, dziś trudne do dostania tomiki, zarówno świeży PIW-u, jak i starsze, które gdzieś pozostały, włącznie z biblofilskim wydaniem, które sama poetka wydała z rysunkami Jerzego Dudy Gracza. No, ale przede wszystkim przeżyjemy razem wręczenie Joannie Kulmowej Orderu Usmiechu. Szykuje się duże chyba wydarzenie, spotkanie z poetką, wielką poetką jaką jest pani Joanna.

* Dziękuję za rozmowę.

Kategorie:

Tagi: / /

Rok: